Szampony przeciwłupieżowe i zdrowe włosy, te hasła z reguły się wykluczają. Niestety apteczne, typowo lecznicze kosmetyki do mycia, najczęściej są mocne i z włosów robią siano. Pojawiają się kołtuny, kosmyki są splątane, suche i nie wyglądają dobrze. Co zrobić w takim razie zrobić, by i skalp i nasza czupryna wyglądały dobrze? Z pomocą przyszła mi metoda OMO.
Metoda jest w praktyce banalnie prosta, a widocznie poprawia stan naszych włosów. To nic innego jak odżywka-mycie-odżywka. Dokładniej mówiąc, moczę moje włosy jak zwykle, nakładam na długość włosów odżywkę, nie spłukuję jej i skalp oczyszczam szamponem. Kiedy już to zrobię, płuczę włosy i ponownie nakładam na nie jakąś bardziej treściwą odżywkę/maskę, po czym po raz kolejny spłukuję.
Za odżywkę do pierwszego O może posłużyć Wam kosmetyk, z którym Wasze włosy zbytnio się nie polubiły. Im prostszy skład, tym lepiej. Na pewno wiele z Was ma w swoich zbiorach odżywki, po które sięgacie dość niechętnie, a szkoda ich wyrzucić. Do tego celu możecie także zastosować oleje.
M czyli pierwsze mycie. Tutaj wszystko zależy od Waszych potrzeb i upodobań. Może być to szampon z SLS lub bez. Starajcie się nakładać go jedynie na skalp i pilnować by piana nie spływała na resztę włosów.
Do drugiego O najczęściej wybieram kosmetyki o właściwościach silnie odżywczych, z bogatym, dobrym składem. Na włosach ląduje albo odżywka, albo bardziej treściwa maska. Wszystko zależy od tego ile mam czasu.
Co nam daje OMO? Mycie włosów tą metodą ma wiele zalet. Rozczesanie czupryny jest dużo łatwiejsze, znikają kołtuny i wszelkie splątania. Włosy stają się delikatne, miękkie i przyjemne w dotyku. Są o wiele bardziej zdyscyplinowane, ujarzmione i zdecydowanie mniej się puszą. Znacząco wzrasta ich poziom nawilżenia, znika mat, pojawia się błysk. To świetne rozwiązanie dla osób, które muszą myć włosy codziennie, z powodu przetłuszczania się u nasady oraz dla tych, których włosy są w kiepskim stanie. Sama myję włosy co wieczór właśnie z powodu problematycznego skalpu, jednak cała czupryna zdecydowanie nie wymaga używania aż tak silnych detergentów. W moim przypadku OMO jest wybawieniem.
Pozostając w temacie włosowym, chciałabym Wam przy okazji przedstawić dwa kosmetyki, które są tanie, łatwo dostępne (Rossmann), mają przyjemne, naturalne składy i na moich włosach spisują się wyśmienicie. Mowa oczywiście o duecie Alterry, masce i odżywce z serii nawilżającej granat i aloes.
Odżywkę stosuję aktualnie przy każdym myciu, jako drugie O. Bardzo ją lubię za gęstą konsystencję, która nie spływa z włosów. Bez trudu obchodzę się z nią pod prysznicem. Najważniejszym aspektem jest jednak jej działanie. Doskonale nawilża moje włosy. Stają się sypkie, lejące i niesamowicie wygładzone. Są przyjemne w dotyku i mięciutkie. Przy czesaniu nie napotykam na przeszkody w postaci kołtunów. Szczotka sunie po włosach, a ja nie muszę się denerwować. Poza tym ma ładny zapach i jest wydajna. Przy moich długich włosach i codziennym stosowaniu wystarcza na około miesiąc. Wiem, że niektóre z Was jej nie lubią, ale ja jestem zachwycona. Jeszcze ani razu nie obciążyła mi włosów, a wcale jej sobie nie żałuję. Jej koszt to niecałe 10zł/250ml, ale często można dostać ją w promocji. Mam nadzieję, że Rossmann nie wpadnie na głupi pomysł by ją wycofać. Zamierzam podczas następnej promocji zaopatrzyć się w solidne zapasy. :)
Doskonałym uzupełnieniem odżywki jest maska. Stosuję ją dwa razy w tygodniu, na okres około 15-20 minut. Producent nie określił optymalnego czasu trzymania jej na włosach. Wszystko uzależnione jest od ich kondycji i potrzeb. Dla mnie wyżej wymieniony czas jest w sam raz, trzymana dłużej nieco obciąża moje kosmyki, a jednak nie o przyklap nam chodzi. ;) Jej konsystencja jest gęsta i treściwa. Wystarczy niewielka ilość by rozprowadzić ją na całej długości. U mnie ląduje od ucha w dół. Stosuję od początku stycznia i mam ponad połowę opakowania. To niesamowity kompres nawilżający dla mojej czupryny. Włosy są odpowiednio dociążone, gładkie, niesamowicie sypkie, delikatne w dotyku, aż chce się ich dotykać. :) Już przy pierwszym użyciu zniknęła szorstkość oraz tendencja do puszenia. Włosy przepięknie lśnią. Cena także waha się w granicach około 10zł/150ml i również często możemy złapać ją w promocji.
Muszę podkreslić, że ani maska, ani odżywka nie uporały się z moimi zniszczonymi końcówkami. Nadal są one istną miotełką, ale nie oczekiwałam w tej kwestii zmian. Nadają się one bowiem tylko i wyłącznie do ścięcia więc za tydzień zaliczam fryzjera. ;)
Jestem ciekawa, czy próbowałyście kiedykolwiek metody OMO i w jaki sposób myjecie swoje włosy. :) Dajcie też znać, czy używałyście tej serii Alterry i jakie kosmetyki nawilżające polecacie.
Ściskam,
Agu
przypomnialas mi o tej metodzie :) wypróbuje dzis :P
I.
nigdy nie słyszałam o tej metodzie – ale wypróbuję. Jestem zaciekawiona bo mam strasznie wysuszone końcówki
Jeszcze nie próbowałam tej metody, rano za bardzo się spieszę :D Alterrowy duet mam i polubiłam od pierwszego użycia :)
Pierwszy raz czytam o tej metodzie.
Może kiedyś wypróbuję.
Maskę Alterry bardzo lubię.
Z odżywki, natomiast, jestem mniej zadowolona.
bardzo lubie tą odzywkę z granatem :)
nie mam jeszcze tego duetu, ale mam zamiar niedługo sobie sprawić :-)
metoda mi nieznana, ale też będzie kiedyś trzeba ją wypróbować :)
Ja też lubię OMO:)
Stosuję metodę OMO już jakieś 1,5 roku i widzę poprawę mojego stanu włosów. Pierwsze O to są oleje, odżywki, jak i kremowanie włosów. Potem mycie delikatnym szamponem, a właściwie płynem do higieny intymnej. Raz na 1,5-2 tygodnie oczyszczam mocniejszym szamponem. Drugie O to na zmianę jakaś maska albo odżywka.
Jakoś za szamponami i odżywkami Alterry nie przepadam – nic nie robią z moimi włosami.
Lubię odżywkę, a maska jest dla moich włosów przeciętna.
OMO jako takiego nie stosuję codziennie, bo obciąża. Robię jednak tzw. olejowe OMO raz – dwa razy w tygodniu – po nocy wmasowuję w naolejowane włosy maskę (emulguje olej i łatwiej go zmyć), spłukuję, myję szamponem i kończę odżywką.:)
Z Alterry bardzo lubię szampon z oliwkami, do włosów farbowanych. Omo nigdy nie próbowałam, ale kto wie…
ja z tej seri alterry mam szampon, ale moze skusze sie tez na maske i odzywke do kompletu:)
stosuję stosuję, ratuje włosy jak najbardziej :)
ja do Alterry swego czasu trochę się zniechęciłam, ale może pora zrobić drugie podejście? ;)
Lubię tę maskę Alterra :)
Ja używam metody OMO przy każdym myciu tj. co drugi dzień, bo nie myję włosów codziennie i faktycznie mi pomaga!
Znam i lubię oba produkty, ale z OMO jakoś nigdy się nie zaprzyjaźniłam. Chyba po prostu nigdy nie stosowałam tej metody na tyle długo, żeby zobaczyć efekty… :)
Jak widzę to ja stosuję swoją wersję OMO :) a wcześniej nie wiedziałam co to jest :) Tylko u mnie tak na odwrót trochę jest. Najpierw nakłądam na włosy maskę (lub olej), często już późnym popołudniem – i zostaje na włosach 3 godziny. Następnie w trakcie mycia zmywam szamponem – spieniam na skalpie i delikatnie zmywam pianą włosy. Na koniec nakładam delikatniejszą odżywkę, która nie obciązy mi włosów, zostawiam ją na chwilę i spłukuję :)
Moje odwrócone OMO :)
Nigdy nie próbowałam metody OMO, choć wiele o niej słyszałam :]
OMO stosuję rzadko :) Ale maskę uwielbiam, a odżywka też całkiem nieźle się u mnie sprawdza :)
Właśnie kończą mi się zapasy szamponów, więc skuszę się na szampon i odżywkę z tej serii :)
powiem szczerze, że słyszałam jak dziewczyny na YT używają tego skrótu ale jakoś nigdy się nie zagłębiałam w działanie tej metody. Dziękuję za tak przystepne a zarazem dokładne opisanie, dzisiaj ją wypróbuję :) pozdrawiam
Stosuje metodę OMO od jakiegoś czasu i widzę znaczną poprawę wyglądu moich włosów :) Odżywka Alterra się u mnie nie spisała, a maskę zakupiłam niedawno.
Olej, mycie, odżywka, oj tak ^^
maskę mam i bardzo lubię, ale odżywki nigdy nie miałam okazji używać ;)
OMO stosowałam, chociaż nie regularnie, spodobała mi się ta metoda, tej maseczki miałam miniaturę, za mało by wyrażać opinię
wow ciekawy sposób, na pewno skorzystam:)
Lubię maskę z tej serii :) zawsze odżywiam włosy przed mycie, następnie oczyszczam delikatnym szamponem (na szczęście nie mam łupieżu uff :)) i jakaś lekka odżywka :)
U mnie pierwsze "O" to olej ;)
Ostatnio "odkryłam" ten sam sposób, gdy byłam bliska wyrzucenia do kosza szamponu przeznaczonego dla wrażliwej skóry głowy z łupieżem, bo choć fajnie działał, to strasznie plątał i wysuszał mi włosy…Zastosowałam metodę OMO i problem zniknął :) Na co dzień myję delikatnym szamponem i nie stosuję tej metody, ale raz w tygodniu gdy sięgam po ten szampon leczniczy, OMO sprawdza się świetnie :)
jakoś za tymi maskami/odżywkami Alterry nie przepadam, ale OMO stosuję ;)
Bardzo lubię OMO, chociaż ostatnio rzadko stosuję. A najlepiej służyło moim włosom mycie ich tylko odżywką (Isaną z babassu), ale co zrobić jak już się nie da… :/
Uwielbiam te dwa produkty!
ja się boję fryzjera, już 2 lata go unikam… choć przyznam, że ostatnio spadło mi 2 cm zniszczonych końcówek ;D
Słyszałam o OMO, ale jeszcze nie próbowałam. Maskę mam w plaanch, a odżywka jest jedną z moich ulubionych
OMO stosuję przy każdym myciu, czyli co 2 dzień. Stan włosów widocznie się poprawił, wygładziły się, nie puszą sie tak i pięknie błyszczą. Alterry nie używam, bo ma wysoko alkohol :( Najlepsza była Isana Babassu, a teraz ciężko znaleźć jakąś porównywalną odżywke…
Często nakładam odżywkę lub olej przed mycíem włosów, ale nie miałam pojęcia, że to ma swoją nazwę…OMO :-D
A w kwestii odżywek, nawilżenia i jedwabistości, alterra to pikuś w porównaniu do linii Garnier Fructis Godbye Damage. To mój absolutny hit na suche, puszące síę i splątane włosy <3