Mój makijaż oczu w ciągu tygodnia jest bardzo ograniczony. Jestem okropnym śpiochem i rano zawsze brakuje mi czasu. Dlatego najczęściej stawiam na mocno wytuszowane rzęsy i podkreślone brwi, a kolorowy akcent skupiam na ustach. O 6 rano raczej nie mam weny na zabawy z cieniami. ;)
Dobra maskara powinna być dla mnie przede wszystkim trwała, dobrze wydłużać oraz rozdzielać rzęsy. Mam je dość długie, ale przez głęboko osadzone oczy ten efekt ginie. Nie zależy mi kompletnie na pogrubieniu bo nie przepadam za tym efektem. Nie mam gęstych firanek i już się z tym pogodziłam, a na specjalne okazje zagęszczam je kępkami. ;) Choć mam kilka sprawdzonych produktów to wciąż testuję nowości. Chętnie zmieniam, próbuję i porównuję. Od kilku tygodni codziennie w użyciu jest tusz do rzęs marki L’Oreal – Volume Million Lashes Noir Excess i to o nim Wam dziś opowiem.
Eleganckie, błyszczące, czerwono-złote opakowanie cieszy oko, jednak po jakimś czasie użytkowania trochę się niszczy. Powstają rysy i wierzchnia warstwa się ściera. Szczerze mówiąc jestem zaskoczona bo przy złotej wersji tego tuszu, nic takiego się nie działo.
Muszę przyznać, że nasze początki były trudne. Przy pierwszej aplikacji okazało się, że tusz jest dość mokry i kompletnie nie chciał współpracować z moimi rzęsami. Sklejał je i nie podkreślał tak jakbym tego chciała. Postanowiłam jednak poczekać i wrócić do niego za jakiś czas, same wiecie jak to czasem z maskarami bywa. Działają świetnie, gdy trochę podeschną. :) I tak było również w tym przypadku. Po niecałych dwóch tygodniach efekty były już zadowalające, a z biegiem kolejnych dni, maskara przekonywała mnie do siebie coraz bardziej.
Kolor jaki otrzymujemy na rzęsach jest intensywnie czarny. Rzęsy pokryte maskarą trzymają się cały dzień w nienaruszonym stanie. Nic się nie osypuje, nie kruszy, nie odbija. Nie odnotowałam ani razu niechcianej pandy pod okiem. Ponadto rzęsy są ładnie rozdzielone, dobrze wydłużone i lekko pogrubione. Moje niestety mają okropną tendencję do krzyżowania się na końcach, nawet bez niczego więc to dla mnie istotne by tusz nie potęgował tego efektu i nie sprawiał, że mam kilka pajęczych nóżek. Najczęściej używam jednej porządnej warstwy, starając się jak najlepiej rzęsy wyczesać. Z drugą warstwą próbowałam raz, ale nie lubię aż tak dramatycznego efektu więc po prostu jej nie dokładam. :)
Szczoteczka jest dość spora, silikonowa. Ma sporo różnej wielkości włosków, dzięki temu rozdziela rzęsy. Najłatwiej maluje mi się jej środkową częścią. Na początku na końcówce zbierał się nadmiar tuszu, co powodowało sklejanie. Jednak, gdy się już do niej przyzwyczaimy, tuszowanie idzie naprawdę ekspresowo. :)
Poniżej najważniejsze – efekty! :) Możecie zobaczyć jak L’Oreal prezentuje się na oku z bliska i z daleka. Tak jak pisałam wyżej, moje oczy siedzą głęboko i efekt długości niestety ginie, dlatego ciężko mi pokazać jak to wygląda w rzeczywistości.
Podsumowując, L’Oreal Volume Million Lashes Noir Exess uważam za tusz warty uwagi i godny polecenia. Pomimo problematycznych początków, naprawdę go polubiłam. Sięgnę zarówno po niego, jak i po jego tradycyjną wersję po raz kolejny, ale wtedy, gdy będzie w promocji. Ponad 50zł za tusz to dla mnie sporo, poza tym lubię polować na okazje. :))
Jestem ciekawa czy miałyście styczność z tą maskarą, albo ogólnie z którąś z wersji VML? :) Koniecznie dajcie znać jak sprawdza się na Waszych rzęsach!
Buziaki,
Nadal zasmarkana Agu ;)
Ps. Zapraszam Was na konkurs organizowany na moim facebooku. Do zgarnięcia maluszki Vipery!
według mnie najlepsza jest wersja czarno złota ;)) :D
nie używałam, ale chyba pora to zmienić ;)
trochę drogi, chba sie nie skuszę
nie namawiam :)
chyba fajny, ciekawe jakby u mnie się sprawdził. ja za to bardzo lubię tusze za 10zl z natury… hmm chyba essence. ;) dają świetny efekt
używałam różówo-czarnej wersji Esscence, miło wspominam ten tusz i chętnie do niego kiedyś wrócę, może nawet niedługo! :)
Ja też mam głęboko osadzone oczy ale przy tym rzęsy dużo krótsze i bardziej proste niż Twoje więc u Ciebie zdecydowanie je ładniej widać jakbym miała porównać. Ale wiem o co chodzi z tym "mankamentem". Tusz ciekawy, lubię silikonowe szczoteczki. Jeszcze nigdy nie miałam okazji go używać.
mankament upierdliwy, szczególnie na zdjęciach :) co do slikonowych szczotek, u mnie zależy, ale ta akurat jest fajna :)
kiedyś miałam go ale ta czarną wersję i byłam mega zadowolona :)
jesteś już drugą osobą, która go chwali. muszę mu się przyjrzeć ;)
Uwielbiam ten tusz :)
czyli nie tylko mi przypadł do gustu, fajnie :)
nie miałam fajny efekt
:)
Wygląda świetnie! :)
Aga, cieszę się, że Ci się podoba! :)
Miałam wersję złotą, była na prawdę super, jedna z lepszych maskar, jakie używałam :) Spróbowała bym tej też, bo zawsze ciągnie mnie do takich co są 'extreme black' ;)
zgadzam się, złota jest super <3
Przyjemnie wygląda na rzęsach :)
bo z niego taki przyjemniaczek właśnie :)
U mnie się jakoś nie sprawdził. :(
Sonnaille, dlaczego? :(
o, i takie rzęsiska to ja bym chciała! ale jednak też będę czekać na promocję, bo 50zł za tusz to ciut przydużo. : )
ale tak w ogóle, muszę powiedzieć, że strasznie podobają mi się Twoje nowe zdjęcia! tłem jest szklany stół? : )
dokładnie, cena spora więc ja też poluję na promocję ;)
tak, zdjęcia są robione na stole, na którym leżą lampki choinkowe ;)
Ja posiadam wersję z kolagenem (?) i jestem zachwycona :) już nic dawno tak bardzo nie wydłużyło moich rzęs :)
ooo, dobrze wiedzieć. dziękuję Doniu, zwrócę na niego uwagę :)
Wygląda naprawdę ok, chociaż nie przepadam za tuszami Loreala:)
ja używałam złotego i kiedyś, dawno temu Telescopic, z obu byłam zadowolona :)
L'Oreal wg mnie ma bardzo dobre tusze. Używałam ich przez długi czas, ale odkąd znalazłam ideał Sephora przestałam do nich wracać.
a jaki dokładnie tusz z Sephory polecasz? :)
Pięknie podkreślił rzesy podoba mi się :)
cieszę się :)
Bardzo ładny efekt :)
też mi się podoba :)
Miałam jeden tusz z Loreal i kompletnie się nie sprawdził.Ten wygląda jednak całkiem nieźle więc może go wypróbuję :)
Magdaleno, który miałaś? :)
bardzo lubię ten tusz
idealnie podkreśla moje rzęsy
cieszę się, że sprawdza się również u Ciebie:)
wygląda pięknie, koleżanka mi o nim mówiła ale na razie mam swój maybelline ;)
mnie kusi powrót do colosala ;)
Daje bardzo ładny efekt ten tusz :)
cieszę się, że przypadł Ci do gustu :)
Naprawdę niezły efekt! Chętnie bym wypróbowała ten tusz, ale mam taki zapas tuszy, że przez 3 lata nie będę musiała nic kupować :P
hahaha, ja właśnie zminimalizowałam zapasy :D
Powiem Ci, że efekt całkiem fajny ;)
przypadł mi do gustu bardzo :)
Nie korzystałam z tej maskary, bo wszelkie zakupy tuszy powyżej 19 zł to dla mnie za duży wydatek, poza tym każda, z jaką się spotkałam strasznie sklejała mi rzęsy. U Ciebie- sprawa wygląda znacznie lepiej! Osiągnęłaś śliczny efekt :)
może maskary, które kupowałaś potrzebują troszkę czasu? :)
Miałam kiedyś ten całkowicie złoty. Nie sprawdził się niestety.
ja złoty bardzo lubię :)
Wolę inne, tańsze tusze
:)
moje początki z nim, także były trudne, ale uwielbiam go
warto było chwilę poczekać. :)
mam jeden tusz z Loreala i bardzo go lubię. daje idealny efekt na dzień, ma fajną szczoteczkę, ale jest niestety dość drogi .. :)
to fakt, maskary L'Oreal nie należą do najtańszych.
Szukam właśnie jakiegoś dobrego tuszu, bo mój muszę już wyrzucić :) Robię porządku w kosmetyczce :)
polecam :)
Nie miałam, ale coraz więcej dobrego o nim słyszę.:)
jest wart uwagi :)
Całkiem ładnie wygląda, ale o czym innym chciałam napisać – piękne zdjęcia robisz :)
dziękuję Aniu :)
nie miałam nigdy tuszu a l'oreala, oprócz jednego architekta, który był koszmarny… chyba to mnie skutecznie do nich zniechęciło :) ten wydaje się być ciekawy, chociaż póki co będę polować na ulubionego max factora.
pozdrawiam, A
2000 Calorie to mój ukochany tusz ever :) o architekcie czytałam niepochlebne recenzje, ale nigdy go nie miałam.
Chyba nie miałam okazji używać tuszy L'Oreal, ale u Ciebei efekt tej mascary bardzo mi się podoba! I masz ślicznie zrobione oko, czego użyłaś?:)
Sylwia, to cień z wibo, ale tu wyszedł zbyt różowo plus trochę brązowego matu z paletki AN Sleeka, na linii wodnej cielaczek MF i jako zagęszczenie rzęs też matowa czerń z AN :)
Cenię sobie klasyczną wersję, ale chętnie wypróbowałabym nową, ładnie wygląda :)
Kiedyś namiętnie używałam tego tuszu, ale w wersji złoto – czarnej. Sprawdzał się świetnie na moich rzęsach, dopóki nie zdradziłam go z Max Factor masterpiece max :)
Mam go i na razie nie uzywam go bo jest za mokry i kmpletnie nie podkreszla rzesy. Wiesz ze ja tez mam glebokie oczy wiec u mnie tez efekt maskary nie bardzo widac. Twoje rzesy wygladaja swietnie, poczekam az moj tez zrobi sie bardziej suchy. Chcialam go wyzuczyc ale stwerdzilam ze daje mu szans.