Eos czy Balmi – który balsam nawilżający wybieram?
Jesień to niezbyt łaskawy okres dla moich ust. Jeżeli chcę nosić matowe pomadki i zachować wargi w dobrym stanie, nie powinnam rozstawać się z ochronnym balsamem nawilżającym. Mam kilka swoich sprawdzonych typów, ale chętnie też testuję nowości. Nie mogłam więc odmówić sobie wypróbowania kultowego jajeczka Eos oraz Balmi, czyli balsamu łudząco do niego podobnego. Co o nich sądzę? Który w moim odczuciu wypada lepiej? Zapraszam do dalszego czytania.
Jajeczka Eos trafiły do mnie parę miesięcy temu. Skusiłam się na nie z czystej ciekawości, bo wszędzie spotykam się z pozytywnymi opiniami na ich temat. Przywędrowały do nas ze Stanów, gdzie są prawdziwym hitem i w Polsce również zyskały miano kultowych. To chyba zasługa ciekawego, unikatowego opakowania, które przyciąga wzrok i cieszy oczy. Ja niestety, do miłośników balsamów Eos nie należę i szczerze mówiąc, nie rozumiem ich fenomenu. Sam design bardzo mi się podoba, bo kosmetyk wygląda niepozornie i na pierwszy rzut oka trudno zgadnąć, że to pomadka ochronna. Poza tym, plastik, z którego został wykonany, jest solidny i zamknięcie działa przez cały czas użytkowania. Nic się samo nie odkręca i nie brudzi. Przemawia też do mnie szeroka gama zapachowa balsamów i smak każdego, który jest wyraźnie wyczuwalny, gdy np. obliżemy wargi. Braku wydajności również zarzucić nie mogę – niesamowicie trudno zużyć jeden egzemplarz. Dlaczego więc Eos nie podbił mojego serca? On po prostu nie robi z moimi ustami nic spektakularnego. Producent zapewnia, że jego skład jest całkowicie naturalny, ale nic mi po tym. Moim zdaniem ma dość tępą konsystencję i słabe właściwości odżywcze oraz nawilżające. Tak jak napisałam wyżej, moje usta są wymagające i potrzebuję czegoś co przyniesie im ulgę oraz zabezpieczy przez niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Dlatego lubię, gdy balsam również wargi natłuszcza i tutaj mi tego efektu bardzo brakuje. Mam wrażenie, że po pierwszym maźnięciu, naustach nic nie zostaje i muszę aplikację powtarzać. Warstwa kosmetyku zostaje cieniutka i dla mnie jest to niewystarczające. Jeszcze, gdy wargi są w dobrym stanie, to może być, ale w przypadku spierzchnięć, pęknięć, czy suchych skórek, nie ma opcji, aby Eos sobie poradził. Minusem jest dla mnie również cena i dostępność jedynie online. Ponad 20zł za balsam, który nie przynosi widocznych efektów, to dla mnie przesada. ;) Za dyszkę mam sprawdzony Carmex, Blistex, czy też Flexitol, działające o niebo lepiej. Eos traktuję jako ciekawy gadżet, który ładnie prezentuje się w kosmetyczce, czy kobiecej torebce. Nic więcej.
O Balmi natomiast usłyszałam dawno temu, ale mój pierwszy egzemplarz znalazłam w sierpniowym beGLOSSY. Nie ukrywam, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W zasadzie, jedyny, główny zarzut mam do kiepskiej jakości opakowania. Pokryte jest jakby gumową powłoką i każdy najmniejszy paproszek się do niego przyczepia. Przy kocie w domu, możecie sobie wyobrazić, jak to wygląda. :] Ponadto, opakowanie po kilku tygodniach użytkowania lekko się luzuje, a zamykanie czasem wiąże się z uszkodzeniem balsamu i rozmazaniem go po górnej części pudełeczka. Balmi ma bowiem bardziej miękką i tłustą formułę oraz większe skłonności do roztapiania się. Nie zdarzyło mi się jednak, by zostawiony na słońcu rozpuścił się. Przez swoją konsystencję, ma również mniejszą wydajność niż Eos. Jednak jego działanie, powyższe minusy mi rekompensuje. Balsam zostawia bowiem na ustach warstwę ochronną i doskonale je natłuszcza. Nie potrzebny nam już błyszczyk, a efekt jest nienachalny i ładny. Uczucie nawilżenia i komfortu utrzymuje się przez wiele godzin, co bardzo sobie cenię. Ponadto, zapach jest dość naturalny i przyjemny, natomiast smaku brak. W Balmi ciekawe jest też to, że balsam możemy sobie przyczepić do kluczy lub telefonu i mieć zawsze pod ręką. Umożliwia to dołączona do każdego egzemplarza zawieszka. Fajna sprawa. Plusem jest także niższa cena – obecnie 15zł w drogeriach online. Od niedawna Balmi kupicie również w Super-Pharm. :)
Podsumowując, ja wybieram Balmi, bo moim ustom przynosi wyraźną ulgę i szybko poprawia ich stan, a o balsamie Eos napisać tego nie mogę. W związku z tym, raczej nie zamierzam do niego wracać. Po dwóch nieudanych podejściach, już się raczej nie polubimy. Szkoda. :)
Dajcie znać jakie Wy macie doświadczenia z Eos i Balmi. :) Do zobaczenia w następnym wpisie. :)
Ocen: Eos czy Balmi – który balsam nawilżający wybieram?
Oceń
poprzedni post
wrzesień w zdjęciach
JA mam miętowego eosa, którego uwielbiam :)
Gdybym miała wybierać to zdecydowałabym się na Eos, ze względu na naturalny skład. Ale czytałam, że nie nawilża spektakularnie, dlatego wolę kupić coś w formie pomadki zamiast ładnie wyglądającego gadżetu :)
Hej :) Ja mam pytanie odnośnie pędzli do makijażu, jakie byś poleciła pędzle do makijażu? Chodzi mi o dobre pędzle ale niezbyt drogie takie które nie bedą gubić włosia zaraz po pierwszym użytku.
Balmi uwielbiam, opakowanie ma marne, ale ważniejsze jest dla mnie działanie ;))
A ja właśnie wybieram Eos. Balmi jest zupełnie niewydajny, topi się i ma badziewna opakowanie. Eos'y zużyłam już dwa, co jest sukcesem biorąc pod uwagę ich wydajność:) Też mam zawsze problem z ustami, są wyschnięte przez cały rok, ale maźnięcie klika razy Eos'em przynosi mi ulgę. Zauważyłam też, że różne smaki różnie nawilżają, moje ulubione to mięta i owoce leśne.
Zdecydowanie wolę eos ;)
Nie miałam żadnego z nich.
Stosuję Eosa, dobrze nawilża, jednak klasyczne pomadki ochronne Nivea dawały sobie lepiej radę :)
eos totalnie nie nawilża, odradzam, szkoda wydanych pieniędzy
używam Eos'a i też nie rozumiem jego fenomenu :)
Eos to fajny gadżet, ale rzeczywiście ust nie zregeneruje
Nie miałam Balmi, ale mam EOS lubie je, ale rzeczywiście nie nadają się do spierzchniętych ust. Cieszę się, że zapłaciłam tylko za nie 3$ a nie 20zł :)
Balmi! Mam truskawkowe, nie dość że pięknie pachnie to jeszcze świetnie nawilża usta.
szkoda, ze nie pokazałaś, jak ten balmi wygląda na ustach :(
Mam Balmi ale też efekt spektakularny nie jest. Owszem, dobrze natłuszcza, ale na ustach jest strasznie lepki, co mnie denerwuje.
jakoś mnie nie ciągnie do tych produktów, ale jak już miałam bym wybierać to Balmi :)
Nie miałam Balmi, ale mam aktualnie eosa miętowego i faktycznie szału nie ma, to po prostu gadżecik, mimo to dla mnie przyjemny, ale nie sprawdzi się na pewno w zimie, wtedy sięgam po Carmex :)
A ja zdecydowanie wolę eosy! Fajnie wyglądają, mają wygodne w użyciu opakowanie i optymalnie nawilżają moje usta (a miętowy fajnie chłodzi – uwielbiam go stosować latem). Balmi ma kiepskiej jakości opakowanie, a konsystencją przypomina wazelinę. Na ustach miałam po nim lepki, biały nalot. No i skład – eos ma naturalne składniki, a w balmi króluje parafina.
Ja miałam 3 EOSy (z takiego okrągłego pakietu): pomarańcza, malina i grejpfrut. I byłam bardzo zadowolona. Balmi jeszcze nigdy nie miałam, ale póki co leczę popękane po przeziębieniu usta Actisofitnem, który mimo, że jest maścią na zajady – to sprawdza się świetnie do pustyni na wargach :)
Znam oba balsamy, ale ani EOS, ani Balmi nie sprawdza się, gdy moje usta są w naprawdę kiepskim stanie – wtedy pomaga mi jedynie Carmex. A jeśli miałabym wybierać między EOSem a Balmi, to jednak postawię na EOS – milej mi się go używa, bo Balmi szybko się topi, obkleja moje wargi i opakowanie szybko się niszczy, nie domyka, potrafi się samoistnie otworzyć w torebce, smarując resztę zawartości torebki… :/
Miałam Balmi i średnio mi się spodobało – może to była wina feralnego opakowania – otwierało się samo i mazało wszystko w torebce.
Nie mam żadnego z nich. Różne opinie słyszałam o tych balsamach. Ja raczej z nich nie skorzystam gdyż mam tak suchą skórę oraz usta, że by nie dały rady. Ciągle jakieś skórki, pęknięcia. Zakupiłam natomiast jakiś czas temu balsam firmy Nuxe Reve de miel. Jak o nim pamiętam i regularnie stosuję to stan ust zdecydowanie się poprawia lecz od dawien dawna nie było tak bym powiedziała, że jest ok. Większa systematykę muszę wprowadzić bo zapominam o smarowaniu ust.
Ja też jestem fanką Nuxe. Potrafi błyskawicznie zregenerować popękane usta i odstające skórki. Chociaż konsystencję ma dość gęstą i nieco tępą.
A ja bardzo lubię EOSa:))) Mam go zawsze gdzieś w torebce:)
Ja bym bardzo chciała wypróbować EOSA ! :)
Ja za Eosem nie przepadam, ponieważ również mam bardzo wymagające usta.
A co do Balmi to nie próbowałam jeszcze ale opinia jest bardzo zachęcająca.:d
Eos szału nie robi jeśli ktoś ma wymagające usta. Mi usta take tylko Blistex i wolę już nie kombinować tylko używać sprawdzonego produktu.
Eos miętowy – jestem zachwycona ;) uwielbiam eos i zamawiam czesto na mintishop ;) natomiast balmi jeszcze musze przyznac, ze nie mialam, ale skusze sie po tym poscie :D buziaki!
Ani jedno ani drugie mnie nie kręci, mam coś an podobę Eosa ale nie pamiętam nazwy.
Widzę, że zdania są podzielone. Ja miałam tylko Eos także o tym drugim wypowiedzieć się nie mogę, ale Eos dla mnie jest najlepszą pomadką ze wszystkich, które miałam :)
Po tej recenzji wybrałabym Balmi…
Kusi mnie Balmi, ale odstrasza mnie to luzowanie opakowania :(
Ja pozostaję wierna Blistex;)
Teraz już mnie przekonałaś, że następnym razem w Super Pharm kupię Balmi.. ;)
Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. Przez długi czas bardzo chciałam EOSa, ale jakoś tak nie wychodziło. Teraz mój zapał zdecydowanie opadł tym bardziej, że moje usta nie są problematyczne i faktycznie zadowalają się carmexem czy innym podobnym stworkiem :)
Kupiłam kilka Eosów w USA z myślą o giftach i sobie 2 na zapas, ale również nie podzielam zachwytu i trochę żałuje. Ponadto mam wrażenie, że wysuszają mi usta. Wolę Carmex i starego dobrego Chapsticka ;)
cudne lakiery, uwielbiam takie kolory :) zawsze wyglądają ładnie i estetycznie
Pierwszy Eos w wersji miętowej trafił do mnie lata temu – nie był jeszcze wtedy dostępny w Polsce, wygrałam go na kanale Nissiax83 i cieszyłam się jak dziecko :D Od tego czasu minęło ładnych kilka lat, balsamy pojawiały się coraz liczniej, a ja dopiero teraz kupiłam sobie kolejne jajeczko. Już wtedy wiedziałam, że jego działanie oszałamiające nie jest, więc nie spodziewałam się wiele i nadal postrzegam ten balsam bardziej w kategorii fajnego gadżetu niż pielęgnacyjnego cuda :) Do zadań specjalnych jest Nuxe w słoiczku, Caudalie i Blistex. A w ciągu dnia jajeczko daje sobie dobrze radę :) Balmi jeszcze nie… Czytaj więcej »
Ja nie miałam żadnego z nich ale słyszałam właśnie ze nie wszystkim pasuje Eosik . Moim faworytem jak na razie jest Carmex w wyciskanej tubce-swietnie natłuszcza,pięknie nawilża i obłędnie pachnie a cenowo jest naprawdę spoczko :)
Ja z EOS-em bardzo się polubiłam ;) Może niekoniecznie działa cuda na ustach, ale odkąd go mam, ciągle po niego sięgam i zauważyłam, że usta trochę mniej się wysuszają, kiedy np. są podatne na niskie temperatury na zewnątrz :) Traktuję go jako fajny gadżet, a początkowo nie sądziłam, że się u mnie sprawdzi – bo nie znoszę używać jakichkolwiek ochronnych pomadek, a tu prosżę … Po EOS sięgam z przyjemnością ;)
Mi jakoś bardziej odpowiada Eos :)
po zużyciu 1,5 opakowania EOSa dostałam zapalenia czerwieni wargowej, masakra, nie polecam