Orientana, to polska marka o ugruntowanej pozycji na rynku, nie mogłam więc odmówić sobie poznania jej bliżej. Z szerokiego asortymentu wybrałam kilka kosmetyków, które wypróbowałam na własnej skórze i dziś Wam o nich opowiem. Zapraszam do dalszej części wpisu, bo przedstawię kilka pielęgnacyjnych perełek!
Najpierw jednak troszkę o samej marce. Tak jak już wspomniałam wyżej, Orientana jest polską marką produkującą kosmetyki naturalne. Produkty bazują na roślinach azjatyckich i mają unikalne formuły np. maseczki z naturalnego jedwabiu, balsamy w kostce, ajurwedyjskie szampony, czy też Bio-Maski Esencje. Co ważne, zarówno kosmetyki Orientana, jak i surowce, z których powstają nie są testowane na zwierzętach. Nie zawierają składników zwierzęcych z wyjątkiem wosku pszczelego, koziego mleka i śluzu ślimaka, które są pozyskiwane bez szkody dla zwierząt. Na próżno szukać tu również chemii – produkty nie zawierają szkodliwych składników takich jak np. SLS/SLES/ALS, silikony, parafina, chemiczne konserwanty, syntetyczne kolory i zapachy, czy ftalany. Orientana wierzy, że zdrowy, piękny wygląd najmocniej wspierają kosmetyki naturalne.
Zdecydowałam się na przetestowanie kilku kosmetyków i wszystkie polubiłam, ale zacznę od przedstawienia Wam moich dwóch absolutnych hitów! Mowa o peelingu i maseczce, które są po prostu prześwietne.
Naturalny żelowy peeling do twarzy algi filipińskie i zielona herbata przeznaczony jest dla cery tłustej i mieszanej. Lekka, żelowa baza zawiera drobinki pestek moreli oraz orzecha, które są niewielkie, ale naprawdę porządnie ścierają martwy naskórek. Jeśli tak jak ja borykacie się z zaskórnikami, rozszerzonymi porami i przetłuszczającą się skórą a przy okazji dręczy Was problem nawracających suchych skórek, to jest to kosmetyk stworzony dla Was. Idealnie złuszcza i odświeża skórę pozostawiając ją po aplikacji wyraźnie gładszą, miękką, o wyrównanym, zdrowszym kolorycie. Drobinki mimo swej ostrości są delikatne i nie powodują podrażnień, czy nadmiernego zaczerwienienia. Natomiast zawarty w składzie sok z aloesu, ekstrakt z zielonej herbaty czy alg filipińskich przyjemnie nawilżają i pielęgnują. Zaskoczył mnie też pozytywnie zapach peelingu. Jest orzeźwiający, lekki, dodający energii. Wygodny słoiczek mieszczący 50g kosmetyu kosztuje 29zł. Szczerze polecam – nie pamiętam kiedy używałam tak dobrego peelingu! Dostępny jest tutaj.
Pełny skład: woda, gliceryna (pochodzenia roślinnego), sok z liści aloesu, starte ziarno moreli, starta łuska orzecha, ekstrakt z zielonej herbaty, ekstrakt z alg, glikol propylenowy, ekstrakt z rozmarynu, ekstrakt z liści miodli indyjskiej, ekstrakt z lukrecji gładkiej, karbomer, Aquaxyl (substancja dopuszczona przez ECOCERT), olejek z bazylii, olejek z goździkowca, ekstrakt z lawendy, wodorotlenek sodu, ekstrakt z kozieradki, olejek z drzewa herbacianego, Cl 42090 (barwnik).
Maseczka z glinki migdał i szafran, to była miłość od pierwszej aplikacji. To gotowa maska z glinki kaolinowej, bentonitowej oraz z ziemi fulerskiej wzbogacona olejkami roślinnymi. Skutecznie oczyszcza i reguluje nadmiar łoju, lekko ściąga pory, odświeża, a jednocześnie widocznie rozpromienia, regeneruje i uelastycznia skórę. Różnicy przed i po nie sposób nie dostrzec. Buzia jest mięciutka, bardzo przyjemna i delikatna w dotyku oraz nawilżona. Kosmetyk ma gęstą konsystencję, bardzo wygodnie się nanosi i nie spływa z twarzy. Przepięknie też pachnie – świeżo, lekko ziołowo. Jeśli lubicie glinki (ja jestem od nich uzależniona), to jestem pewna, że będziecie zachwycone! Kosmetyk przeznaczony jest teoretycznie do cery suchej i normalnej, ale uważam, że sprawdzi się niezależnie od typu skóry. Słoiczek o pojemności 50g kosztuje 33zł, znajdziecie go tutaj.
Pełny skład: woda, glinka kaolinowa, glinka bentonitowa, ziemia fulerska, alkohol cetylowy, guma arabska z akacji senegalskiej, olejek słonecznikowy, mirystynian izopropylu (pochodzenia roślinnego), kozie mleko, wodorowęglan magnezu, gliceryna (pochodzenia roślinnego), monogliceryd kwasu kaprylowego (z oleju kokosowego lub palmowego), sok z liści aloesu, Stearynian gliceryny (pochodzenie roślinne), kwas stearynowy (z naturalnego wosku roślinnego), olejek migdałowy, proszek z nasion moreli, woda różana, ekstrakt z akacji senegalskiej, trójgliceryd kaprylowo-kaprynowy z oleju kokosowego i glicerydu), olejek z pestek grejpfruta, ekstrakt z bazylii, kwas cytrynowy, wit. E, olejek z drzewa sandałowego, Aquaxyl (substancja dopuszczona przez ECOCERT), sorbinian potasu (pozyskiwany z jagód), benzoesan sodu (pozyskiwany z jagód), ekstrakt z szafranu
Kolejnym odkryciem i jednocześnie nowym elementem w mojej pielęgnacji – wcześniej stosowałam wyłącznie sera, są Bio Maski – Esencje Orientany. Zdecydowałam się na dwie, które obecnie stosuję zamiennie, w zależności od potrzeb skóry (ale najczęściej co drugi dzień). Tego typu kosmetyki są bardzo ważną częścią azjatyckiego rytuału dbania o urodę. Wklepuje się je na dokładnie oczyszczoną twarz i pozostawia na całą noc. Jeśli skóra tego wymaga można na Bio Maskę – Esencję zaaplikować serum lub krem.
Bio Maska-Esencja Algi Filipińskie przeznaczona jest do cery tłustej i mieszanej. Jej głównym zadaniem jest nawilżanie oraz łagodzenie stanów zapalnym i regulacja produkcji sebum. W składzie znajdziemy między innymi nawadniające algi, oczyszczającą wodę z kwiatów pomarańczy, czy też tymianek o działaniu przeciwzapalnym. Co zaobserwowałam na swojej skórze? Jeśli wieczorem mam jakieś drobne, czerwone wypryski, to rano, po aplikacji kosmetyku są one znacznie jaśniejsze i uspokojone. Szybciej też znikają wszelkie ślady po świeżych krostkach, a cera zyskuje świeży, zdrowszy koloryt. Jest również lepiej nawilżona i mniej przetłuszcza się w ciągu dnia. Buteleczka mieszcząca 50ml kosmetyku kosztuje 58,92zł, znajdziecie ją tutaj.
Bio Maska-Esencja Śluz Ślimaka dedykowana jest cerom wymagającym. Odczuwalnie nawilża i nawadnia, poprawia sprężystość, regeneruje i delikatnie napina – fajnie działa na pierwsze, płytkie zmarszczki. W połączeniu z serum, czy kremem staje się opatrunkiem dla cery zmęczonej i przesuszonej. Rankiem twarz jest bardziej miękka, jakby wygładzona i elastyczna. Znikają ewentualne szorstkie obszary, zaczerwienienia, czy pojedyncze suche skórki. Śluz Ślimaka świetnie działa też na przebarwienia. Buteleczka mieści 50ml kosmetyku i kosztuje 63,50zł. Znajdziecie ją tutaj.
Cechami wspólnymi obu kosmetyków jest leciutka, żelowa konsystencja, szybkość wchłaniania, brak lepkiego filmu na skórze i wyczuwalnego zapachu. Plusem są także wygodne butelki z pompką typu air-less oraz wysoka wydajność. Co jeszcze ciekawe żelowa baza Bio Masek-Esencji to innowacyjne wykorzystanie Konjac, czyli azjatyckiej rośliny. W formie żelu gwarantuje ona doskonałe nawilżenie i ułatwia wnikanie składników aktywnych w głąb skóry.
Po Bio-Masce Esencji zawsze przechodzę do aplikacji kolejnych kosmetyków. Bezpośrednio po jej wchłonięciu wklepuję Bio serum do twarzy NEEM & TULSI dedykowane cerze z problemami, czyli mojej. Wspominałam Wam nie raz, że po odstawieniu tabletek hormonalnych moja skóra bardzo się zmieniła i zaczęła szaleć, a ja wciąż szukam sposobów na jej ujarzmienie. Serum mi w tym pomaga – skutecznie ogranicza stany zapalne, a jednocześnie nie przesusza i nie powoduje nieprzyjemnego napięcia, wręcz przeciwnie, dba o poziom nawilżenia. Odkąd zaczęłam je stosować na mojej twarzy nie pojawiają się żadne duże, ropne wypryski, a skóra mniej się przetłuszcza. Nadal walczę z pojedynczymi grudkami na brodzie, zaskórnikami otwartymi i rozszerzonymi porami, ale teraz cera jest ujednolicona, wolna od widocznych z daleka krostek, a jednocześnie nie jest wysuszona na wiór. Serum szybko się wchłania, ma lekką, żelową konsystencję (spodziewałam się olejku, a zostałam miło zaskoczona) i cytrusowy zapach. Pipeta bez problemu dozuje odpowiednią ilość – wystarczy naprawdę niewiele, by wklepać kosmetyk w całą twarz. Buteleczka mieści 50ml kosmetyku i kosztuje 51zł. Do kupienia tutaj.
Listę zamyka Ajurwedyjski szampon do włosów NEEM i zielona herbata do włosów przetłuszczających się i z łupieżem. Jeśli zaglądacie do mnie regularnie, wiecie, że moja skóra głowy jest bardzo problematyczna i rzadko testuję nowe szampony, trzymam się raczej tego, co sprawdzone. Jestem jednak nieco zmęczona typowo aptecznymi, dość silnie działającymi preparatami do mycia włosów, dlatego skusiłam się na szampon Orientany. Używam go jeszcze zbyt krótko, by ocenić długofalowe działanie, ale kilka aplikacji wypadło bardzo fajnie, więc zdecydowałam się o nim wspomnieć. Po pierwsze obłędnie pachnie – świeżo, nieco mentolowo i zarazem “trawiaście”, super się pieni (nie zawiera SLS/SLES/ALS, a za pianę odpowiadają orzechy reetha obecne w składzie) i w trakcie mycia przynosi bardzo przyjemne uczucie takiej lekkości i odświeżenia. Akurat teraz nie mam jakiegoś większego problemu z łupieżem, więc nie mogę ocenić działania eliminującego problem, u mnie na pewno go nie nasila, za co ogromny plus, bo niestety większość szamponów pogarsza stan mojej skóry. Włosy są odbite od nasady, puszyste, dobrze oczyszczone i łatwo się rozczesują. Zaczynają się lekko przetłuszczać u nasady po 24h, wymagają mycia co drugi dzień. Jeśli tak zostanie, to będzie super, ale dam Wam o tym znać za jakiś czas. :-) Butelka o pojemności 210ml (szampon jest bardzo wydajny), kosztuje 36,49zł. Do kupienia tutaj.
Podsumowując, nie trudno się domyślić, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i zadowolona z działania kosmetyków Orientany. Teraz szalenie kusi mnie henna do włosów – pytałam Was jakiś czas temu na instagramie, czy farbować włosy u fryzjera i jednak nie zdecydowałam się na ten krok, więc może henna byłaby dobrym rozwiązaniem? Dajcie znać, czy macie z nią jakieś doświadczenia! Na pewno wypróbuję też inne maski, z nadzieją, że są tak świetne jak wersja migdał i szafran. :-)
A na Was już jutro czekać będzie na moim facebooku niespodzianka przygotowana z marką Orientana!
Rocznik '88. Miłośniczka kosmetyków, kotów, kawy i bujania w obłokach. W wolnych chwilach pochłania seriale i spotyka się z przyjaciółmi. W międzyczasie ćwiczy makijażowe triki i testuje kolejne produkty pielęgnacyjne. Nieustannie poszukuje kosmetycznych ideałów.
Bardzo lubię kosmetyki Orientany! Najlepiej wspominam krem do twarzy z kurkumą, świetnie pielęgnował skórę. Oraz taką maskę-żel z algami – mega dawka nawilżenia!
Jeszcze nie mialam okazji, ale myślę, że niebawem wypróbuję. :-)
Anonimowy
6 lat temu
Testowałam! I uzależniłam się od maski ślimakowej na jedwabiu i ślimakowego kremu pod oczy – pomagają nie tylko na pierwsze płytkie zmarszczki ale na drugie głębsze też, bardzo polecam też rozmarynowe jedwabne płatki pod oczy, zwłaszcza po zarwanej nocy. A moje pierwsze spotkanie z marką i miłość od pierwszego użycia to balsam do ciała w kostce Imbir i trawa cytrynowa – teoretycznie na cellulit, ale według mnie na wszystko z poprawą humoru włącznie. Szkoda, że te cuda są dość średnio dostępne.
Widziałam produkty tej marki tylko na blogach ;) Podobają mi się te esencje maski ;) Jako kosmetyki naturalne, polskie cenowo trochę słabo wypadają w porównaniu z na przykład Sylveco/Vianek, Nacomi ;)
Kinga - mylittlepleasures.pl
6 lat temu
Marka Orientana jest mi znana. Miałam z niej co prawda tylko płatki pod oczy, ale byłam z nich zadowolona. Muszę się przyjrzeć maskom do twarzy z tej firmy, bo ostatnio szukam czegoś dobrego do cery mieszanej.
Małgorzata Dybowska
6 lat temu
Znam Orientanę,kiedyś mocno mnie interesowała,ale miałam olejek do twarzy kurkuma i drzewo sandałowe i kosmetyk mi się kompletnie niesprawdzał,oddałam siostrze.Niedawno przez przypadek właściwie kupiłam peeling do twarzy z papają.Bardzo go lubię,zdziera konkretnie.Przyjrzę się bliżej maskom.Miałam ochotę na piankę do mycia twarzy,jednak ponad 50zł to sporo za tego typu kosmetyk.
Ilona
4 lat temu
Kocham produkty z Orientany! Zwłaszcza ich toniki do twarzy i produkty do wlosow ? Ajurwedyjska terapia i tonik do wlosow to produkty bez których nie ruszam się z domu na wyjazd ?
samanta
4 lat temu
Uwielbiam kosmetyki tej marki. Super sprawdza się u mnie maska-esencja z algami filipińskimi-nie dość, że dogłębnie oczyszcza skórę, to jest bardzo łatwa w użyciu. To zdecydowanie kosmetyk stworzony dla mnie-nakładam na noc, zmywam rano, bez straty czasu i intensywności działania produktu. Do tego naturalne składy i fakt, że marka nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach to coś, co w zupełności mnie przekonuje.
Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że zgadzasz się na to, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz.AkceptujeOdrzuć
Ja wręcz przeciwnie, wciąż poszukuję nowych szamponów do włosów. Bardzo ciekawe produkty, kusisz :)
To polecam ten z Orientany! :-)
Marka jest mi dobrze znana, ale tylko z opinii innych bo nie miałam jeszcze żadnego produktu:)
To zachęcam do zapoznania się, bo warto! :D
Mnie z Orientany bardzo odpowiadał peeling :)
Ten o którym pisałam, czy inny? :)
Bardzo lubię kosmetyki Orientany! Najlepiej wspominam krem do twarzy z kurkumą, świetnie pielęgnował skórę. Oraz taką maskę-żel z algami – mega dawka nawilżenia!
Wpisuję na listę!
Tą maseczką skutecznie mnie zachęciłaś, a próbowałaś tych w płacie?
Jeszcze nie mialam okazji, ale myślę, że niebawem wypróbuję. :-)
Testowałam! I uzależniłam się od maski ślimakowej na jedwabiu i ślimakowego kremu pod oczy – pomagają nie tylko na pierwsze płytkie zmarszczki ale na drugie głębsze też, bardzo polecam też rozmarynowe jedwabne płatki pod oczy, zwłaszcza po zarwanej nocy. A moje pierwsze spotkanie z marką i miłość od pierwszego użycia to balsam do ciała w kostce Imbir i trawa cytrynowa – teoretycznie na cellulit, ale według mnie na wszystko z poprawą humoru włącznie. Szkoda, że te cuda są dość średnio dostępne.
Kocham płatki pod oczy, więc na pewno skorzystam z Twoich rekomendacji. :)
nie znam tej firmy ale po twoim opisie pewnie sie na cos skusze :)
polecam!
Widziałam produkty tej marki tylko na blogach ;)
Podobają mi się te esencje maski ;)
Jako kosmetyki naturalne, polskie cenowo trochę słabo wypadają w porównaniu z na przykład Sylveco/Vianek, Nacomi ;)
Marka Orientana jest mi znana. Miałam z niej co prawda tylko płatki pod oczy, ale byłam z nich zadowolona. Muszę się przyjrzeć maskom do twarzy z tej firmy, bo ostatnio szukam czegoś dobrego do cery mieszanej.
Znam Orientanę,kiedyś mocno mnie interesowała,ale miałam olejek do twarzy kurkuma i drzewo sandałowe i kosmetyk mi się kompletnie niesprawdzał,oddałam siostrze.Niedawno przez przypadek właściwie kupiłam peeling do twarzy z papają.Bardzo go lubię,zdziera konkretnie.Przyjrzę się bliżej maskom.Miałam ochotę na piankę do mycia twarzy,jednak ponad 50zł to sporo za tego typu kosmetyk.
Kocham produkty z Orientany! Zwłaszcza ich toniki do twarzy i produkty do wlosow ? Ajurwedyjska terapia i tonik do wlosow to produkty bez których nie ruszam się z domu na wyjazd ?
Uwielbiam kosmetyki tej marki. Super sprawdza się u mnie maska-esencja z algami filipińskimi-nie dość, że dogłębnie oczyszcza skórę, to jest bardzo łatwa w użyciu. To zdecydowanie kosmetyk stworzony dla mnie-nakładam na noc, zmywam rano, bez straty czasu i intensywności działania produktu. Do tego naturalne składy i fakt, że marka nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach to coś, co w zupełności mnie przekonuje.