✓podkład nie służy do opalania
Do przygotowania dzisiejszego wpisu natchnął mnie weekend spędzony w rodzinnym domu oraz przeglądanie starych fotografii. Gdy ponownie uświadomiłam sobie jak wyglądałam jakieś dziesięć lat temu, nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Takie zderzenie z przeszłością bywa bolesne! :-D Gdybym mogła, powiedziałabym sobie wtedy, że…
I naprawdę nie wygląda dobrze na twarzy, gdy jest o trzy tony za ciemny, w dodatku nieprzypudrowany. Gdy dodasz do tego bladą szyję, Twoi znajomi zamiast pomyśleć, że wróciłaś z wakacji, mogą Cię jedynie posądzić o jakąś chorobę nieznanego pochodzenia.
✓więcej maskary wcale nie oznacza lepiej
Zamiast fundować sobie pajęcze nóżki na górnych rzęsach, lepiej pomaluj dolne! Wbrew pozorom oko wygląda wtedy znacznie lżej. Pięć warstw tuszu nie zafunduje Ci firanek jak z reklamy, prędzej skończysz z rzęsami sklejonymi w kilka kępek.
✓pomadka nude to nie jest cielisty odcień, który funduje Ci brak ust i efekt warg upaćkanych korektorem
Nude to ładny, zgaszony róż lub brudny beż, nieco ciemniejszy od naturalnej barwy Twoich ust, lub będący ich “ładniejszym odcieniem”. To kolor, który akcentuje wargi i podkreśla je w subtelny sposób. Jeśli na zdjęciu masz wrażenie, że gdzieś zgubiłaś swoje usta, to wiedz, że coś się dzieje. ;-)
✓konturowanie to nie jest kilkukrotne pacnięcie policzków kuleczkami z Avonu
A gdy nie używasz pudru, najpierw będzie widać brązowe plamy, dopiero potem Twoje policzki. W przyszłości oglądając zdjęcia możesz zacząć się zastanawiać, czym się tak ubrudziłaś. ;-)
✓cienie się rozciera, zawsze
Jeśli na twojej powiece można dokładnie policzyć ilość użytych kolorów i określić ich wyraźne granice, to znaczy, że jeszcze musisz popracować nad makijażem oka. Blenduj, blenduj i jeszcze raz blenduj.
✓maluj się przy świetle dziennym
Nieodpowiednie światło w łazience potrafi wyrządzić czasem wielką krzywdę. Nie zdziw się, gdy po wyjściu z domu koleżanki będą szeptać pod nosem, że przesadziłaś z różem, czy bronzerem.
✓oko obrysowane czarną kredką wcale nie wygląda na większe
Owszem, jest mocno podkreślone, ale także znacznie pomniejszone, ciężkie i zmęczone. Zdecydowanie ładniej prezentuje się ciemna kreska na górnej powiece – tradycyjna lub delikatnie rozdymiona. Podobnie jest z linią wodną – odświeża spojrzenie cielista, a nie czarna kredka.
✓nitki zamiast brwi nie dodają uroku
Nie skub ich nadmiernie, bo nie masz pewności, że Ci odrosną. W przyszłości będziesz cenić każdy włosek i codziennie uzupełniać ich braki kredką lub cieniem. Moje brwi są doskonałym dowodem na to, że niektórych błędów młodości nie da się cofnąć. ;-)
I to już chyba wszystko, choć przy niektórych zdjęciach przymykałam oczy, więc pewnie coś przegapiłam. ;-)
Jestem ciekawa jakich makjażowych rad Wy udzieliłybyście sobie w przeszłości? :-D Koniecznie dajcie znać!
Ocen: 8 makijażowych rad, które dałabym nastoletniej sobie
Oceń
poprzedni post
Włosowe 3 x tak: Batiste, Isana, Phenome
Ojej, pośmiałam się troszkę – super post, luźniejszy, idealny do wieczornej herbatki <3
Cieszę się :D
Świetne rady!
Chyba znane każdej z nas :D
Czarna kredka wokół oka i brwi nitki to moda lat 90'-2000 :)
Haha, nie tylko ;)
Kurcze, jakbym czytała swoje rady.
:D
super rady :)
Hehe, dzięki :D
ja się zawsze śmieję z moich kresek. zaczęłam malować je w liceum i dopiero się uczyłam i nieraz nie wychodziły zbyt ładnie :D
Ja do tej pory miewam z nimi problem :D
Ja malowałam powieki zbyt jaskarwymi cieniami np. turkusowymi czy zielonymi (dawałam kilka warstw więc kolor był mega intensywny). Jak patrzę na zdjęcia z tamtego okresu to mam ochotę się schować , to wyglądało koszmarnie, gdzie ja wtedy miałam oczy????!!!! :D
hahahah, chyba każda z nas to przerabiała, taka moda :D
No znalazłam tu kilka własnych błędów młodości :)
Oj ja myślę, że większość z nas ma je na sumieniu :D Młodość rządzi się swoimi prawami :D
To o pomadka nude to chyba napisane specjalnie dla mnie :D Kiedyś zależało mi na pomadce w takim odcieniu i z uporem maniaka kupowałam jedną po drugiej i zawsze wyglądała w nich tragicznie, a czułam się jeszcze gorzej! Może i gdzieś tam czeka na mnie mój książę w odcieniu nude, ale teraz zdecydowanie bardziej wolę intensywne róże i czerwieni ;)
haha, ja też lubię teraz żywsze pomadki, a nudziaki tylko te ciemniejsze, przybrudzone :) a pamiętam, że kiedyś katowałam pomadkę Golden Rose 98 bodajże, taką baaardzo jasną.
hahaha ;) świetne ;)
:D
U mnie tragedią była czarna kreska na linii wodnej- gruba i … tylko na dole :-P ale oprócz grzeszków makijażowych tragedią była moja fryzura- średniej długości tapirowane włosy i spsikane lakierem KOSZMAR! ;-)
haha, u mnie były za to różne dziwne grzywki :-D
Ja bym dodała zbyt mocne, przerysowane gąsiennicowe brwi, które przytłaczają całą twarz, a właścicielka wygląda jakby szła na wojnę;)
Hehe, no tak, te barwy wojenne do tej pory są popularne. :-D
Ja bym sobie raczej nic nie nagadała. Młodość ma swoje prawa. Kiedyś na imprezy malowałam oczy jak do teledysku, z białą kredką na linii rzęs,czasami nawet z brokatem, z mocnym ukośnie położonym brązem na kącikach powiek. Dziś postawiłabym na makijaż bardziej dyskretny, elegancki ale tego co było kiedyś nie zamieniłabym na nic.
A no pewnie, że młodość rządzi się swoimi prawami, ale jak patrzy się na te stare zdjęcia, to czasem idzie złapać się za głowę. ;-)
Ps. w dzisiejszych, nowoczesnych makijażach z kolei o wiele bardziej przeszkadzają mi fuksjowe i inne wściekłe usta, wymuszone kontury brązerem i błyszczący rozświetlacz. Także bez względu na wiek można przefajnować.
Oczywista oczywistość. ;-)
Jak ja się cieszę, że wtedy nie było smartfonów, Fejsbuka ani instagrama. Dzięki temu moje błędy mogę oglądać tylko ja, w zaciszu własnego domu:P
Haha, ale była nasza klasa :-D
Dobrze, że za moich czasów istniał internet i blogi :D zaczęłam się malować tak naprawdę w liceum, ale w gimnazjum miałam wpadki z za ciemnym podkładem i czarna krecha na linii dolnej :D na szczęście tylko tyle :)
Ejjj, za moich czasów też blogów nie było, no chyba, że te pamiętnikowe ;-) A i tak wpadek zaliczyłam całą masę :-D
Ale najważniejsze to nie dać się zwariować :) Moda się zmienia, upodobania się zmieniają, a makijaż to jedynie zabawa i nie trzeba go traktować zbyt serio :)
no pewnie! zgadzam się w 100% :-)
Szkoda, że nie dodałaś zdjęcia z tego okresu ;)
Ja na szczęście w młodości malowałam się bardzo delikatnie więc nie mogę sobie wyrzucać za dużo…
No może mogłam używać więcej kremu do twarzy, bo jakoś pomijałam ten punkt programu!
Za duża kompromitacja by była ;-)
Ja podobnie jak Ty używałabym jaśniejszego podkładu;) lepiej jaśniejszy niż za ciemny;p
Dokładnie!
Naprawdę dobre rady, ale kiedyś była inna "moda" ;))
A to wiadomo, no i młodość też rządzi się własnymi prawami ;-D
Niestety, ulice pełne są takich kobiet, które są fatalnie i z przesadą pomalowane… Czasem ręce opadają, jak się na nie patrzy, a one myślą, że są piękne ;) Mam nadzieję, że kiedyś zmądrzeją.
To prawda, niestety na co dzień można zauważyć różne dziwne przypadki. :-)
Moje pokolenie (rocznik 98') dzięki takim radom uniknęło wielu błędów, ale dorzucę parę rzeczy od siebie :> Przede wszystkim – całe gimnazjum używałam za jasnego podkładu! W dodatku w złym odcieniu. Mam średnio-jasną, oliwkową cerę, a masakrowałam się jaśniutkim, lekko różowawym podkładem od Maybelline. Do tego korektor Affinitone 1 – efekt topielicy murowany ;) Poza tym na początku przygody z malowaniem brwi lekko przesadzałam – ciemny cień na całość, a przy moich gęstych, czarnych brwiach starczy przezroczysty żel i odrobina cienia na koniec łuku. No i źle dobrana pomadka – barbie róż nie służy oliwkom tak jak przybrudzony, lekko brązowy… Czytaj więcej »
Hehehe, każda z nas ma coś na sumieniu, młodość na szczęście dużo wybacza :-D
Ostatnia rad, słowo w słowo ;D
:-D
Ja zazwyczaj maluję się, gdy jest jeszcze ciemno na zewnątrz, a potem wkurzam – bo róż nierównomiernie jest czy brwi za mocne są ;D
No właśnie ja mam z brwiami wtedy największy problem – zawsze przesadzę.
ahh te nasze grzeszki młodości :D
Standard :-D
Bardzo trafne rady :) Dla mnie to chyba najważniejsze jest odpowiednie światło – nie wyobrażam sobie makijażu innego niż przy dziennym świetle :)
Ja też, ale nie zawsze się da :-)
oo tak! brwi to podstawa, ja swoich już prawie nie wyrwam, raz na 3 miesiące, jak coś odrośnie poza łukiem, pozwalam im żyć swoim życiem, lepsze to niż "plemniki" zamiast brwi :)
U mnie niestety te włoski na których mi zależy nie chcą odrosnąć.:-(
# Nie kupuj podkładów ze sklepów "wszystko po 4 zł" ….oj ….moja biedna cera nastolatki…
Haha, a wtedy tego typu sklepy były wyjątkowo popularne!
Oj, właściwie pod każdym punktem mogłabym się podpisać. Za ciemny podkład, tona tuszu na rzęsach i czarna kredka to zmora czasów gimnazjum… wrrrr ;/ Wyskubane brwi – też przez to przechodziłam i niestety nadal widać tego efekty ;/ Odpowiednie światło przy wykonywaniu makijażu to już połowa sukcesu :)
U mnie te brwi to największa kara za młodzieńcze wymysły.
Mi się na szczęście udało nie mieć za ciemnego podkładu, ale wiem, że wiele osób niestety w młodzieńczych latach musiało tego doświadczyć. Ja bym sobie na pewno poradziła trzy rzeczy: 1) Dokładniejszy demakijaż, bo czasem budziłam się z resztkami tuszu na dolnej powiece. 2) Pielęgnacja, bo przez brak używania kremu, miałam bardzo suchą skórę. 3) Nie używanie mocno kryjącego podkładu, który nie był mi potrzebny, a potem narobił mi szkód, które musiałam leczyć kilka tygodni).
Gdybym miała dawać sobie rady w przeszłości, to uważałabym z kolorem brwi – były wtedy zdecydowanie za ciemne. Należę też do pokolenia nastolatek lat '90, czyli perłowe i perłowo-białe pomadki, nieroztarte cienie, najczęściej do połowy powieki ruchomej jeden i od połowy drugi….I nieśmiertelna obwódka z czarnej kreski – bez eyelinera to wyglądało tragicznie :D Pod tym względem – dobrze, że te czasy minęły :)
Ja bym sobie poradziła, żeby wreszcie wyregulować te brwi :D. Swoją drogą zauważyłam, że obecnie nastolatki są dużo bardziej świadome dobrego makijażu, niż kiedyś.