Dwa świetne pudry, które niedawno odkryłam – Deborah Milano i Laura Mercier
Bez pudru utrwalającego mój makijaż nie istnieje. Niby nie mam mocno przetłuszczającej się cery, ale bez odpowiedniego zagruntowania, podkład starłby mi się (z nosa przede wszystkim) po paru godzinach. Poza tym, nie wyobrażam sobie, aby nakładać bronzer, czy róż, na lepką od fluidu skórę – plamy murowane! Mam kilka sprawdzonych faworytów, ale niedawno odkryłam dwa, naprawdę godne uwagi kosmetyki, o których chcę Wam dziś opowiedzieć. Jeśli szukacie dobrego pudru do torebki, albo produktu, który genialnie utrwala korektor pod oczami, zapraszam do dalszego czytania.
Początkowo obawiałam się, że puder La Cipria Deborah Milano w odcieniu 30 będzie dla mnie za ciemny. Jednak kolor na tyle dopasowuje się do odcienia podkładu i mojej skóry, że na twarzy staje się praktycznie niewidoczny – nie ciemnieje, nie utlenia się na pomarańcz, nic z tych rzeczy. Na co dzień jestem fanką sypkich pudrów transparentnych, ale ten naprawdę polubiłam i obecnie sięgam po niego najczęściej. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że jest lekki i na buzi totalnie niewyczuwalny. Matuje, ale niezbyt mocno, jego wykończenie jest bardzo aksamitne i puder prezentuje się na skórze bardzo miękko. Idealnie scala makijaż, gwarantując bardzo naturalny efekt. Nie podkreśla suchych skórek, maskuje pory i delikatnie koryguje strukturę skóry. Trudno mi to nawet wytłumaczyć, to trzeba poczuć na sobie – buzia staje się idealnie gładka i bardzo przyjemna w dotyku. Mi się ten efekt osobiście bardzo podoba – skóra jest zdrowa, świeża, a przy okazji promienna. Wydaje mi się, że puder docenią posiadaczki cery normalnej, lekko mieszanej i suchej, bo dla tłustej będzie za słaby. U mnie, przy umiarkowanym przetłuszczaniu się strefy T, pierwsze poprawki potrzebne są w połowie dnia. Wtedy bibułką zbieram nadmiar sebum z nosa, czoła i brody, a później delikatnie przypudrowuję twarz przy użyciu puchatego pędzla. La Cipria nosi się bardzo komfortowo, tak jak wspominałam, jest lekki, nie powoduje uczucia ściągnięcia i nie przesusza. Nie zauważyłam także, aby zapychał. Jedyny minus jaki dostrzegam, to jego opakowanie. Brakuje mi lusterka, a plastik, z którego zostało wykonane, pozostawia wiele do życzenia – okropnie się rysuje. W zestawie była też gąbka średniej jakości, więc ją wyrzuciłam. Puder jest wydajny, póki co nie widzę denka, a spodziewałam się go znacznie szybciej. Pyli umiarkowanie, więc zapowiada się, że zostanie ze mną jeszcze przez jakiś czas. Z pewnością kupię drugie opakowanie, jak tylko dorwę szafę Deborah w którymś z Rossmannów. Jego koszt to 25zł.
Bardzo długo szukałam również pudru pod oczy. Wszystkie, które mam były bowiem zbyt ciężkie, zbyt matowe i niezbyt ładnie wyglądały w tej okolicy. A ja potrzebowałam czegoś, co widocznie wygładzi, delikatnie rozświetli, utrwali i pomoże korektorowi ukryć niedoskonałości, czyli moje zasinienia, drobne zmarszczki i coraz bardziej widoczną dolinę łez. Doskonałym rozwiązaniem okazał się puder Secret Brightening Powder Laura Mercier. To taki mały czarodziej, który pomaga w odmłodzeniu spojrzenia i za to cenię go najbardziej. Jest leciutki jak piórko – nie obciąża i nie przesusza, a przy tym pięknie utrwala, nie zmienia koloru korektora, dodaje subtelnego blasku i wygładza. Ma biały kolor i na skórze jest całkowicie transparentny. Zawiera mikro drobinki, które są praktycznie niewidoczne, ale fundują efekt wygładzenia, dzięki odbijaniu światła. To mój pierwszy puder typowo pod oczy i jestem jego działaniem zachwycona. Nie może się jednak obyć bez wad. Niestety, opakowania pochwalić nie mogę. Mały słoiczek z sitkiem jest bardzo niepraktyczny. Nie ma bowiem mechanizmu, który umożliwiłby zamknięcie naprawdę sporych dziurek, więc musimy uważać, aby połowa kosmetyku się nie rozsypała. Tym bardziej, że cena nie jest niska – 137zł/4g. Szkoda, że marka nie pomyślała o bardziej bezpiecznym opakowaniu, bo puder sam w sobie, jest wydajny. Do jednorazowej aplikacji wystarczy odrobina wysypana na wieczko. Jeśli więc połowa nie wyląduje na podłodze, posłuży nam na lata. Nawet nie wiem, czy zdążę go zużyć przed terminem ważności, bo praktycznie wcale go nie ubywa.
Podsumowując, oba pudry polecam, bo ich właściwości w pełni zaspokajają moje potrzeby. W obu przypadkach zastrzeżenia mam jedynie do opakowań. Mogłyby być bardziej dopracowane. Na wysoką cenę pudru Laura Mercier nie będę narzekać, bo wydajność ją rekompensuje.
A Wy odkryłyście jakieś fajne kosmetyki ostatnimi czasy? :-)
Na koniec pozdrawiam wraz z moją najwierniejszą asystentką, wiecznie usiłującą podgryzać gipsówkę lub inne kwiatki. Nie pogardzi też herbatą z cytryną! ;-) Odkąd Lusia zamieszkała z nami i mamy w domu dwa koty, robienie zdjęć na bloga, to wyższa szkoła jazdy. :-D
Ocen: Dwa świetne pudry, które niedawno odkryłam – Deborah Milano i Laura Mercier
Oceń
poprzedni post
Kosmetyki drugiej szansy
Ależ koteł piękny! Skradł całego posta :)
A tak na serio to ogromnie chciałabym wypróbować Laurę – ja ostatnio pokochałam pudry w kamieniu na nowo i to wszystko za sprawą niepozornego Lirene, który zdeklasował u mnie nawet wysokopółkowe produkty :)
Który konkretnie puder Lirene masz na myśli?
Z tego co pamiętam Justyna ma na myśli City Matt:) też go mam i faktycznie jeden z niewielu dobrych drogeryjnych pudrów ;)
Nie miałam do czynienia z tym pudrem Lirene, ale słyszałam, że ta linia City Matt jest całkiem niezła :-)
Nie znam tych pudrów ;)
Ja używam pudru z Bourjois i sobie bardzo chwalę :)
Śliczną masz asystentkę ♥
Healthy Mix? :-)
Dziękuję w imieniu Lusi :-)
Zacznę od Lusi, jest urocza :) Ja też z moim Brunem sobie nie radzę i zawsze ale to zawsze jak już sobie wszystko fajnie ustawię do zdjęć to nie wiadomo kiedy on jest i włazi w to wszystkie albo łapkami przesuwa, taki złośnik :)
Nigdy nie miałam tych pudrów ale mogę polecić z ArtDeco jest świetny :)
Hehe, bo kociaki to z reguły takie psotniki – pomocniki, chociaż Rudy mój akurat ma wszystko w nosie, ale Luśka łobuzuje za nich 2! :-)
Artdeco sypki?
Czy możesz powiedzieć, gdzie kupiłaś Laurę? Szukam już od paru miesięcy, wszędzie "out of stock"
Dostałam ten puder, ale wczoraj sprawdzałam na stronie Douglasa i normalnie mi się pokazał. :-)
Jaka świetna jakość zdjęć. Na pewno już o tym pisałaś, ale jakiego aparatu używasz? :)
Dziękuję. :-) Aparat bez zmian – Canon 600D :-)
Jak tylko widzę w jakimś wpisie Lusię to zazwyczaj na jej zdjęciu zatrzymuję się przez dłuższą chwilę, piękna jest <3 I z oczek jej widać, że to mały psotnik. Skradła ten post, więc z nadzieją czekam na kolejne, z kicią w roli głównej. :)
Mały psotnik to za mało powiedziane! :-D To mały diabeł! ;-) Pozdrowienia!
Ja ostatnio odkryłam dwa świetne pudry z golden rose, true matte pressed powder który jednak matowy nie jest ale daje naprawdę fajne wykończenie, bardzo go lubię. Drugi to mineral terracotta powder w odcieniu 04, kupiony oczywiście dzięki maxineczce:) Lubię też kuleczki cc z avonu. Mam cerę suchą więc mogę sobie pozwolić na sporo rozswietlenia. Teraz szukam jeszcze tylko fajnego rozswietlacza.
Terracottę muszę wreszcie przetestować. :-) Co do rozświetlaczy polecam Mary-Lou z theBalm, Melkior Winter Glow, albo z tańszych Lovely, Wibo lub My Secret – wszystkie bardzo lubię. :-)
Czym nakładasz puder sypki pod oczy? Stosujesz przy tym metodę "baking"?
Wklepuję mniejszym pędzelkiem np. Zoeva 114 lub jakimś do blendowania. Nie bawię się w baking. :-)
Patrząc na zdjęcie, myślałam, że to puder Healthy Mix:) Ostatnio odkryłam puder mineralny Pixie Cosmetics i zakochałam się w efekcie na twarzy – satynowy woal. Pozdrowienia dla Kota:)
Ja ostatnio testuję korektor Pixie, nawet niezły. Dziękujemy i pozdrawiamy z Lusią :-)
Ale słodki kociak :D To on najbardziej przykuł moją uwagę :D
No tak, Luśka podbija internety! ;-)
Moim takim najdłuższym ulubieńcem jest MUFE HD:)
LM chętnie bym wyprobowala, jedynie ceny trochę studzą zapał:)
Nie używałam jeszcze nigdy MUFE! :-)
A ja żadnego nie znam ;) cudowny kociaki!;)
Dzięki ;-)
Ja wzdycham do podkładów i korektora LM, ale cena na teraz jest dla mnie zaporowa :)
Twój kiciuś jest przeuroczy :) na pewn w przyszłości będe miec kota w domu, kocham te stworzenia :) co zaś do kosmetyków,są mi obce, ale lubię sypkie pudry i myślę że taki jak Laura Mercier na pewno warto wypróbować :) obecnie mam Pierre Rene i choć jest dobry to do końca nie jestem zadowolona, coś mi w nim nie odpowiada
Trafiłam na Twojego bloga przez Bloglovin' (chyba muszę częściej tam zaglądać) i jestem zauroczona! Zarówno szablon, zdjęcia jak i sama treść są bardzo przyjemne. :) Zabieram się za resztę postów! :)
KOT *.* Śliczny, zdecydowanie wygrał w tym poście !
Jakiś czas temu odkryłam puder Lirene City Matt i powiem, że jest genialny!!!
Jestem okropną kociarą, więc muszę to napisać. Kotek śliczny :) Myślałam, że puder z LM jest jeszcze droższy, więc miłe zaskoczenie :)
Pudry jak pudry, ale koteł cudowny!
Temat pudru w kamieniu. Mój do tej pory nr1 to Clinoque almost powder. Uwielbiam blogi gdzie rozmawia się o produktach, które sprawiają ze kobieta czuje się lepiej, piękniej. Niestety nie mam idealnej cery. Dlatego poszukuje fajnych produktów, które zrobią idealny efekt. Moja cera mieszana i pieguski. Clinoque idealnie dopieszcza makijaż i jest bardzo trwały. Krycie tez fajne. Absolutnie nie maska ! Polecam . A ja skuszę się na deborah
Ja też wcześniej używałam pudru od Laury Mercier dopóki koleżanka nie poleciła mi jego tańszego zamiennika a mianowicie pudru ryżowego z WIBO. Jak dla mnie to jest hit! są bardzo podobnie jednak ten z wibo dłużej utrzymuje się na mojej twarzy.