Na początku czerwca napisałam post, w którym obiecałam sobie i po części też Wam, że będę regularnie chodzić na siłownie i zdrowo się odżywiać. Co z tego wyszło? Czy mi się udało? Po części.
Sytuacja na dzień dzisiejszy nie wygląda tragicznie, ale mogłoby być dużo lepiej. Zapewne rozczaruję Was, gdy powiem, że schudłam przez ten czas tyle co nic. 1,5 kg to dla niektórych z Was niewielkie osiągnięcie, ale dla mnie to dużo. Moja waga strasznie się waha, ale to żadna nowość. Niestety zgubiłam starą kartkę z pomiarami i nie mogę porównać centymetrów. :/
Regularnie chodzę na siłownię. Odwiedzam ją 3 razy w tygodniu i ćwiczę ponad 1,5h. Chcę zwiększyć częstotliwość do 4/5 razy o ile czas mi na to pozwoli. Muszę przyznać, że polubiłam taki wysiłek bardziej niż ćwiczenia w domu. Mogę je różnicować i dopasowywać pod siebie. Lubię się zmęczyć na bieżni czy rowerze, ale pokochałam też maszyny i obciążenia! Największą satysfakcję mam wtedy, gdy widzę, że moja wytrzymałość się zwiększa. To bardzo motywujące, gdy widzę, że daję radę biec coraz dłużej, że jestem w stanie zrobić całą serię powtórzeń danego ćwiczenia, które na początku tak mocno mnie przerażało. Pokonuję własne granice, słabości i teraz już wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ponadto aktywność fizyczna jest najlepszym sposobem na odstresowanie, wyrzucenie z siebie złości. Dla mnie to całkowity reset. Po wysiłku czuję się niesamowicie lekko.
Z trzymaniem diety, przyznaję się bez bicia, jest u mnie tragicznie. Staram się jeść zdrowo i regularnie, ale nie zawsze mi wychodzi. Jeszcze z tą regularnością to pół biedy bo mój żołądek przyzwyczaił się do posiłkó o stałych porach i sam się upomina, ale są takie dni jak dziś, gdzie np. zjadłam o 7 rano suchego rogala a o 16 bułkę. Życie. Czasem też zwycięża ochota na słodycze (ostatnio coraz częściej, moją zgubą jest zajadanie wszelkich stresów) czy niezdrowe żarcie. Nie będę ściemniać, że nie lubię zjeść czasem kebaba i uważam, że wszystko jest dla ludzi. Ważne by zachować umiar. Na co dzień staram się wybierać oczywiście zdrowe jedzenie i nie stołować się w barach szybkiej obsługi, ale od jednego kebaba w miesiącu chyba nikt jeszcze nie umarł, nie? ;) Nadal jem za mało warzyw, muszę powrócić do sałatek, ale zazwyczaj albo nie mam czasu, albo siły by je przygotowywać wieczorem (mhm, jestem dobra w szukaniu wymówek). Jem za to dużo owoców, co raczej gubieniu kilogramów nie sprzyja, ale trudno. :)
Teraz najistotniejsze – jak się zmieniło moje ciało i czy w ogóle jest jakiś efekt? Może ktoś z boku go nie widzi, ale ja zauważam ogromną różnicę. Po pierwsze, od zimy bardzo zmniejszył mi się cellulit. Nadal go mam, ale nie ma nawet porównania do zimowego stanu. ;) Nie jestem już jednym wielkim, miękkim flaczkiem, wiem, że mam mięśnie i coś tam pod tłuszczykiem się rysuje. Największą zmianę widzę chyba w ramionach i nogach. Stały się bardziej zbite i nieco smuklejsze. Od zimy ubyło mi łącznie jakieś 6 kg, niektóre ubrania zrobiły się za duże, te przyciasne wreszcie dobrze leżą i powoli robią się luźne. Ja czuję się lżej i pewniej sama ze sobą. Mimo tego iż moje ciało nadal pozostawia wiele do życzenia, nie zamierzam się spieszyć. Chcę by aktywność fizyczna była stałą częścią mojego życia, a odchudzanie w mym słowniku na dzień dzisiejszy nie istnieje. Wierzę, że małymi kroczkami i cierpliwością uda mi się osiągnąć zamierzone cele. Trzymajcie za mnie kciuki. ;)
A jak tam u Was? Ćwiczycie, nie ćwiczycie? :)
Buziaki,
Agu
Super i trzymam kciuki za dalszą walkę! U mnie rok temu leciało szybko, w tym roku w sumie spadło 2 kg i tak się kręcę wokół obecnej wagi… Z dietą bywa różnie, ale staram się regularnie ćwiczyć, a to musi dawać efekty :)
musi, musi :) grunt, że wiesz, że coś robisz dla swojego ciała :)
Ćwiczymy :) steper codziennie godzinke , z dieta slabo ale powoli malymi kroczkami i do celu :) Osobiscie zaluje ze dalam zaskoczyc sie sezonem wakacyjnym , za pozno przyszlo " opamietanie":D
u mnie co roku za późno przychodzi ;)
u mnie w ogóle nie przychodzi ;)
trzymam kciuki! :-) dokładnie – małymi kroczkami.
ja jestem szczupła, ale mimo to moja sylwetka pozostawia wiele do życzenia, mam wąskie biodra a dużo brzuch i od boku wygląda to niefajnie..pracuje nad tym, ale efekty są marne niestety :(
ja szczupła nigdy chyba nie będę :D trzymam za Ciebie kciuki! :)
Studiuje turystykę i rekreacje – jeżeli chodzi o zdrowe odżywianie połączone z odpowiednią dawką ćwiczeń (3 razy w tygodniu po max 2 godziny) daje skutki. Nie powinno się ćwiczyć więcej – jest to po prostu nie zdrowe dla organizmu :)
wiem, wiem – skończyłam zdrowie publiczne ;)
Moje zmagania są dalej takie jakie były nie umiem zmobilizować :/
go girl! ;)
Trzymam kciuki, ja robiłam serie przysiadów i chwilami było ciężko:/
ja muszę uważać na kolana więc serie przysiadów odpadają :D
Gdzie jest Twój ulubiony kebeb?:P
Ćwiczenia? Coś nie mam czasu:(
pod domem mam i kilka metrów dalej :D
ja również ćwiczę, odczuwam z tego niesamowitą przyjemność. Planuję jeszcze zacząć biegać, ale póki co marnie mi to idzie :(
ja biegać nie lubię poza bieżnią, ale trzymam za Ciebie kciuki!
U mnie z ćwiczeniami idzie całkiem nieźle, staram się to robić regularnie ale dieta to tragedia :D jakoś nie idzie mi kompletnie jej trzymanie ;p
haha witaj w klubie kochana! :)
Ćwiczenia zaczęłam od poniedziałku. Przez miesiąc mam zamiar małymi kroczkami przyzwyczajać się do ćwiczeń, potem chce by był to stały element mojego dnia.
życzę powodzenia! :)
nie ukrywam – mam troszkę kilogramów do zgubienia, ale brakuje mi motywacji. i to jest najgorsze! muszę się w końcu wziąć za siebie… a Tobie, Agu, życzę powodzenia!
u mnie z motywacją nie najgorzej, ale kg spadają bardzo powoli ;) trzymam za Ciebie kciuki Marta!
Aguś Ty wiesz, że strasznie Ci dopinguję (ale dla mnie i tak jesteś piękna). Grunt abyś Ty się ze sobą dobrze czuła :) Ja Cię podziwiam bo sama nie lubię ćwiczyć i chyba niepredko zawitam na siłownię, mimo tego ze patrzac w lusto mówie sobie ze mam za duzy tyłek :)Miłość do słodyczy zwycięża, ale ja jestem na tyle nie poprawnym egzemplarzem ze przez cały dzien zjem np batona a na kolacje znowu ciastko i tak działam :) jem nie zdrowo, i kiedys pewnie mi się to odbije czkawką… tak czy siak powiedziałam sobie ze dopoki nie przekrocze na wadze… Czytaj więcej »
kobito, jak ja bym ważyła po niżej 55kg to bym sobie nawet głowy nie zawracała :D słodycze uwielbiam :/ i generalnie ostatnio nie mogę powiedzieć, że jem zdrowo, dziś znów zjadłam o 7 a potem o 16, w międzyczasie zapchłam sie ptasim mleczkiem :D
ja kinderkami sie pase ;D
Doczekałam się tego posta ;) Mega w Ciebie wierzyłam i nadal wierzę, a małymi kroczkami i z czasem dojdziesz do celu! Ja nadal regularnie ćwiczę i nie wyobrażam sobie dnia bez ruchu. Ostatnio też sporo nalatam się w pracy i po całym dniu nie czuję nóg ;/ Jeśli chodzi o dietę to ja za dużo jem nabiału. Mogłabym na śniadanie, obiad i kolację jeść jogurty, owsiankę lub mleko z płatkami. Wiem, że to niedobre, ale co ja poradzę, że wychowałam się z krową :D
Trzymam kciuki i powodzenia ;* Daj znać od czasu do czasu jak tam postępy!
Jasne że trzeba próbować ale nie ma też co świrować jak życie byłoby takie łatwe to każdy byłby wysportowany zdrowy i miał idealną sylwetkę a tak nie jest nie ma co też zmieniać wszystkiego, idealnie nigdy nie będzie, takie jest życie nie zawsze wszystko się udaje ale warto próbować :)
Gratuluję kolejnych sukcesów;) i tego, że dalej wytrwale ćwiczysz:)
U mnie kontuzja stopy, więc od 2 tyg w ogóle mało się ruszam, bo nie mogę, a jedzenie tragedia…. bo zakupy spożywcze dopiero zaczęłam robić 2 dni temu, tak to musiałam liczyć na jedzenie na zamówienie;/
grunt to myśleć co się je, z czasem zdrowe odżywianie wejdzie w krew i wszystko zacznie przychodzić łatwiej – przynajmniej zaczynam zauważać to u siebie :-)
Nie od razu Kraków zbudowano! Trzymam kciuki za dalszą pracę nad sobą :-)
Masz rację – wszystko z głową ;)
mnie też gubią słodycze i stres – wtedy pożeram wszystko, co pod ręką ;/
ważne że są jakieś efekty:)trzymaj się:)
Ja wolę trzymać dietę niż ćwiczyć, bo to drugie zdecydowanie mi nie wychodzi. Chociaż z drugiej strony w wakacje często wypadam ze znajomymi na piwko i szlag trafia moją figurę ;(
Ja chodzę dwa razy w tygodniu na fitness, ale o ile rok temu bardzo szybko zauważyłam efekty, tak teraz widzę je dużo wolniej… Na wadze ubył mi może z kg, a to niestety żaden wyczyn, jak na 1,5 miesiąca ćwiczeń. Zupełnie nie idzie mi ostatnio ogaranianie się z dietą :P
Trzymam kciuki za dalsze postępy! A sama spróbuję namówić Michała na dodatkowy dzień ćwiczeń, może na basenie. Razem łatwiej się wybrać :)
Dobre i te 1,5 kg :) Ważne że się starasz i dbasz o siebie :)
Trzymam mooocno kciuki :)
A kebab od czasu do czasu nie zaszkodzi :D
przyjedź do mnie na budowę dam Ci tak popalić, że schudniesz w tydzień:)
3mam kciuki za dalsze działania.:)
Życzę powodzenia i wytrwałości:) Pomału a do celu!
Ja staram się w miarę regularnie ćwiczyć i zdrowo się odżywiać.