W niedzielę przedstawiłam Wam moich kolorowych ulubieńców [klik], dzisiaj przyszła pora na pielęgnację. Pokażę Wam moje kosmetyki do twarzy, włosów i ciała, które bardzo mi się spodobały w zeszłym roku. Zapraszam. :)
Na pierwszy ogień idą kremy do twarzy. Moja skóra jest bardzo problematyczna. Jest mieszana, ma skłonności do wyprysków, błysku, rozszerzone pory, przebarwienia i zaskórniki, a z drugiej strony lubi się przesuszać, uraczyć mnie suchymi skórkami, zaskoczyć pękającymi naczynkami i alergią. To strasznie męczące i naprawdę trudne by utrzymać ją w równowadze. Ostrożnie dobieram kremy i najbardziej w zeszłym roku zachwyciły mnie dwa.
Z niedoskonałościami radzi sobie najlepiej Effaclar Duo marki La Roche Posay. Rozprawia się w mig ze wszystkimi krostkami i niechcianymi gośćmi na mojej twarzy. Ma jednak skłonności do przesuszania, u mnie w szczególności nosa(!), dlatego robię sobie co jakiś czas przerwę. [recenzja]
Kolejnym ulubieńcem jest nawilżający krem-mus Dr Ireny Eris. Zużyłam dwa słoiczki i byłam niesamowicie zadowolona z efektów. Skóra była nawilżona i promienna. Jedynym minusem jest cena (ok.100zł), dlatego w najbliższym czasie do niego nie wrócę. :( [recenzja]
Jeśli chodzi o demakijaż, odkąd odkryłam micele, używam ich zawsze. Mleczka i płyny dwufazowe poszły w odstawkę. Próbowałam wiele kosmetyków tego typu, droższych i tańszych. W zeszłym roku skupiłam się na tych typowo drogeryjnych bo nie chciałam na nie wydawać większej kwoty.
Fioletowy Bourjois to płyn, który kupuję dość często. Nie mam mu nic do zarzucenia, zmywa makijaż, nie podrażnia mnie. Po prostu go lubię. [recenzja]
To samo jest z micelem Perfecty, zużyłam już mnóstwo butelek i na pewno kupię ponownie. Radzi sobie nawet z mocnym makijażem i u mnie sprawdza się świetnie. [recenzja]
Prysznice najczęściej umilały mi żele Isany. Bardzo je lubię i zużyłam kilka wersji zapachowych. Zawsze w promocji robię małe zapasy. ;) Ładnie pachną, nie wysuszają i kiedy nie wiem co kupić sięgam właśnie po nie. ;) [recenzja]
W kwestii balsamowania kuleje u mnie systematyczność. Musi mnie naprawdę coś mocno zachęcić do regularnego nawilżania ciała. Trzem kosmetykom się to udało.
Po pierwsze, krem Isana. Zapach sprawia, że mam ochotę go zjeść! Ponadto ma przyjemny skład i świetne właściwości nawilżające. [recenzja]
Mleczko L’Occitane, co prawda nie pachnie już tak ładnie, ale uwielbiam je za to, że pomimo lekkiej konsystencji rewelacyjnie odżywia skórę. Szkoda, że w swoim posiadaniu mam jedynie miniaturę z ShinyBoxa.
Oliwka Hipp jest moim pewniakiem. Sięgam po nią kiedy po prysznicu nie mam siły na rytuał balsamowania się. Ma przyjazny skład i w ekspresowym tempie nawilża moją skórę. [recenzja]
Moje dłonie nigdy nie były szczególnie wymagające, ale w zeszłym roku się to zmieniło więc musiałam się zaprzyjaźnić z kremami do rąk. Zużyłam ich całe mnóstwo, ale trzy przyciągnęły moją uwagę najbardziej.
Oczywiście króluje Isana. Krem z mocznikiem stosowany na noc doprowadza do ładu nawet mocno sfatygowane dłonie, a wersja z pomarańczą jest świetna na dzień! Uwielbiam te kremy. [recenzja]
Pilarix uratował moją skórę ramion. Gdy nastały zimne dni i gorące kaloryfery moje ręce zostały usiane czerwonymi kropkami. Nie wyglądało to ładnie, tym bardziej, że czasami powstawały z tego większe krostki. ;/ Pilarix rozprawił się z problemem w mgnieniu oka. Polecam także na wrastające włoski. Niedługo o nim napiszę.
Ze stopami u mnie jest tak, że raz dbam o nie jak szalona, a po chwili rzucam w kąt wszystkie kremy i całkowicie o pielęgnacji tego obszaru zapominam. Staram się, ale średnio mi czasem wychodzi. ;)
O nawilżenie i zmiękczenie najbardziej dbał niepozorny krem Seni Care. Zawiera mocznik i rewelacyjnie wygładza pięty oraz inne suche partie. Przy regularnym stosowaniu skóra jest delikatniejsza a przesuszenie całkowicie znika. [recenzja]
Nie wiem czy kiedyś pisałam, ale straszny zmarzluch ze mnie. Ponadto wiecznie mam zimne dłonie i stopy. Nawet jak położę się pod kołdrą musi minąć godzina zanim się rozgrzeją. Z pomocą przyszedł mi Acerin hot cream. Sprawia, że moje paluchy zarówno rąk jak i nóg są trochę cieplejsze i nie robią się tak szybko lodowate. Świetna sprawa!
Szampony to dla mnie trudna sprawa. Mam problematyczną skórę głowy i bardzo często kosmetyki robią mi więcej szkody niż pożytku, dlatego dobieram je bardzo starannie.
Najdłużej i najskuteczniej pomagał mi Healing Catzy, ale ostatnio coś mu nie idzie niestety, dlatego zrobiłam sobie przerwę. Mam nadzieję, że to pomoże. [recenzja]
Drugą perełkę odkryłam stosunkowo niedawno bo w grudniu. To szampon Emolient Linum, który dostałam w ostatnim ShinyBoxie. Jest on do skóry suchej i atopowej i o dziwo nie zrobił mi krzywdy, wręcz przeciwnie, uspokoił skórę głowy i bardzo pomógł.
Maski i odżywki zużywam w ilościach hurtowych. Szampony przeciwłupieżowe mają to do siebie, że wysuszają włosy dlatego muszę szczególnie dbać o ich nawilżenie.
Pokochałam maskę Stapiz, Sleek Line, która sprawia, że moje włosy ją jak nowe. Miękkie, gładkie, dociążone i pięknie pachnące. Po prostu rewelacja! [recenzja]
To samo jest w przypadku maski Isany z proteinami pszenicy. Użyta nawet na chwilę sprawia, że włosy są lśniące, lejące i gładkie oraz bezproblemowo się rozczesują. [recenzja]
No i na koniec kultowa, wycofana już odżywka Isana z olejem babasu. Strasznie za nią tęsknię bo moje włosy ją kochały. Rossmannie, oddaj ją nam! [recenzja]
Suchy szampon to mój niekwestionowany hit na zaspane poranki lub niespodziewane wyjścia i inne awarie. Najbardziej polubiłam propozycję Isany i po nią sięgam regularnie. [recenzja]
To już wszyscy moi ulubieńcy. Jakoś tak wyszło, że w kolorówce króluje Lily Lolo, a w pielęgnacji Isana. ;) Dajcie znać czy Wasze typy pokrywają się z moimi a ja uciekam pisać ściągi. ;) W takie dni jak ten żałuję, że zdecydowałam się na studia podyplomowe. Zamiast siedzieć w weekend w domu i odpoczywać, będę musiała wysilać się na egzaminie. Buuu!
Ściskam,
Agu
krem z Isany to i mój ulubieniec, mam nadzieję, że nigdy mi się nie znudzi, genialny pod każdym względem
Żele Isany też lubię, ich krem do rąk z pomarańczą…
dobre kosmetyki i tanie ;)
sporo kosmetyków tu przedstawionych też bardzo lubię :)
Effaclar DUO to mój mistrz! Czyni cuda z buzią i to dosłownie w jedną noc :) Widzę, że wiele nas łączy – typ skóry mamy ten sam, a i produkty po części się pokrywają :) ISANA króluje u mnie od długiego czasu. Ich żele pod prysznic i mydełka są jednymi z lepszych. I cena też zaskakująco niska.
Znam Twój ból – ja zaczynam sesję i mam tyle nauki, że nawet nie wiem za co się zabrać :)
muszę przetestować suchy szampon Isany :)
dziś chodziłam wokół tej maski Isany, ale jednak wybrałam coś innego :) następnym razem się na pewno na nią skuszę, tym bardziej, że cena jest bardzo ok :)
Widzę i moich ulubieńców: krem z kwiatem pomarańczy Isany i oliwka Hipp :).
żele pod prysznic z Isany i suchy szampon też lubię;)
Effaclar to i moj ulubieniec ;]
a ja właśnie nie przepadam za żelami Isany, prawie żaden zapach mi się nie podoba… a jak chcę dorwać żurawinowy, to nigdzie go nie ma ;P ten krem z Isany chętnie bym kupiła, ale mam mnóstwo kosmetyków nawilżających, mają pierwszeństwo ;)
Inspirujący post ;)
Na Acerin hot cream poluję -może i mi pomoże na moje zmarźlaki (czyt.zimne stopy)
Ja za to za Isaną nie przepadam, tzn nie jest zła, ale w sumie mi niczego nie urywa…Żele są bardzo niewydajne, ładnie pachną, to fakt, ale wysuszają skórę i bardzo szybko się kończą. Nawilżacze czy odżywki krzywdy nie robią, ale też nie wiele działają…Jeśli już szukam czegoś tańszego, to o wiele bardziej wolę Balea albo z polskich firm Ziaję, przynajmniej jeśli chodzi o żele pod prysznic czy balsamy.
Ciekawi mnie ta seria SPA Dr Ireny Eris, ceny powalają, ale kosmetyki wydają się dobrej jakości, zbierają prawie same pozytywne recenzje…
Ja nigdy nigdzie nie mogę dostać kremu do rąk z mocznikiem Isany. I mam taki sam problem ze stopami i dłońmi, z tym że ja nie lubię mieć ich ciepłych. Idealna regulacja rozgrzanego ciała! :) Wścieklizny dostaję jak się nagrzewają! ^^
muszę spróbować seni care w takim razie
Oliwka HiPP i LP Effaclar Duo to moje hity również :)
Niedawno kupiłam Effaclar Duo.
I, póki co,jestem zadowolona :)
masło z Isany, maska z proteinami pszenicy i kremy do rąk też są na mojej liście ulubieńców:)
Też tęsknię za odżywką Isany :(
Masło z Isany owszem jest fajne, ale jakoś ciężko mi go zużyć, dlatego też stosuje je teraz na włosy :) A krem do rąk z Isany z pomarańczą też polubiłam :)
Uwielbiam żele Isany:)
O pilarixie pisałam też u siebie, również go lubię, tak samo jak Isanę z mocznikiem, bo to pewniak, który nie zawodzi:) Odżywkę z babassu jeszcze mam (1/3 opakowania), ale szału nie robi, chociaż za tą cenę i tak jest dobra. A maskę stapiz uwielbiam:)
amazing blog!!! i follow you now ;)
i would love to follow me back because I really love your blog!!
kisses pretty
http://blogcashmeremafia.blogspot.com
Jest tu kilka produktów, które ja również zaliczam do swoich hitów. :) Muszę wypróbować tylko Effaclar Duo od La Roche Posay. Jestem ciekawa czy będę z niego zadowolona. ;)
JA Effaclar Duo kupiłam dopiero niedawno i zaczęłam go używać kilka dni temu :D
Właśnie kupiłam to masło z Isany. Ciekawe jak się bedzie sprawować
większość znam i również należy do moich hitów :)
Ja też bardzo lubię kosmetyki Isana :-)
Agu powiedz mi gdzie kupiłaś to cudo, co rozgrzewa stopy i dłonie, bo mnie też to męczy :(
Kosmetyki z serii Effaclar to coś niesamowitego, a do serii Isana powoli się przekonuję :)
Seria Stapiz Sleek Line świetna po prostu, ja mam maskę balsam i szampon, świetnie pachną :D
krem Seni z mocznikiem pomógł mi także na rogowacenie mieszków włosowych, ku moemu zdziwieniu, pomimo małej zawartości mocznika
Kolejna osoba, która poleca maskę od Isany:) pewnie wrzucę ją do koszyka zamiast Alterry z granatem. Ciekawa jestem z którą bardziej polubią się moje włosięta :p