Nie było łatwo.
Teraz wiem, że dopiero, gdy znajdziemy sport, który sprawia nam radość stanie się on stałą częścią naszego życia, a nie przykrym obowiązkiem. Jeśli robiąc coś nie czujemy choć iskierki satysfakcji, a złość, zniechęcenie i odliczamy do końca, to znak, że nie warto się męczyć, lepiej szukać czegoś innego. :) Ja szukałam długo, ale było warto!
Co ze słabszymi momentami?
- Kiedy mi się wyjątkowo nie chce ruszyć tyłka z domu, to staram się nie myśleć, nie analizować, tylko pakuję się i wychodzę z domu. Na mnie to działa, bo zazwyczaj najwięcej czasu tracimy na szukanie wymówek, a nie sam trening. ;)
- Gdy mam dużo pracy i czuję się zastana siedzeniem przed kompem, a pierwszą myślą jest “nie mam dziś czasu”, zbieram się w sobie, bo wiem, że taki wycisk doda mi energii, rozrusza i pozwoli uporać się z obowiązkami.
- Motywuje mnie również znajomość uczucia w trakcie treningu i tuż po nim – satysfakcja, radość, czysta głowa. Kiedy mam jakiś problem, coś mnie dobija, czy smuci, to odpowiedni trening działa lepiej niż czekolada.
- Dodatkowym motywatorem jest fakt, że jestem umówiona z trenerką, no i głupio tak odwoływać trening w ostatniej chwili. :) To kolejna zaleta pracy ze specjalistą. Uważam, że to moja najlepsza tegoroczna inwestycja w siebie. Dobry trener to skarb!
- Na dalsze treningi nakręca mnie również odpowiednie ich ułożenie. Wszystkie ćwiczenia dobrane są na miarę moich umiejętności. Z trenerką przekraczam granice, ale nie trenuję ponad siły. Gdybym miała się na przykład podciągać na drążku, czego nie potrafię zrobić, z pewnością byłabym sfrustrowana i sobie odpuściła.
Agata dzięki Tobie zaczęłam biegać regularnie! Motywujesz dziewczyno!!!! Trzymam za Ciebie kciuki, oby tak dalej!!!
Trzymam za Ciebie mocno kciuki! Ja też powinnam się ruszyć.. Kondycja leży.
Super, ze masz taką motywację! Ważne aby ją odnaleźć :D Dla mnie np dużą motywacją jest to, że kupiłam sobie IQGreen, takie tabletki wspomagające przemianę materii. Skoro już wydałam pieniądze, to uznałam, że ruszyć też by się wypadało :D No i kilogramy lecą! Trzymajmy się razem <3 Buziaki!
Pięknie! :)) ja już niedługo wracam na siłownie po przerwie- nie mogę się doczekać, bo tęsknie okrutnie :) póki co zadowalam się treningami w domu :)
Najważniejsze to znaleźć prawdziwą, a nie chwilową motywację ;)
To wspaniale, znalazłaś odpowiednią aktywność fizyczną dla siebie ;) Tutaj ważna jest też kwestia zdrowia, dlatego życzę Ci powodzenia i jak najlepszych wyników ;)
Ja ogólnie lubię ruch, dużo chodzę (może to nic, ale w dobie samochodów zawsze coś), kiedy tylko mogę wybieram rower ;) Gdy już wrócę do Kraju to na pewno wrócę na zumbę i jogę – te dwa "sporty" uwielbiam ;)
Początek Twojego wpisu jest totalnie o mnie. Ja również mam rozwalony kręgosłup i to przez moje właśnie "niechcemisię".
Ja niestety w głowie jeszcze nie doszłam do tego etapu, żeby iść i ćwiczyć, choć z drugiej strony ciężary bardzo mi się podobają, w sensie że będąc kilka razy na siłowni sprawiało mi to największą przyjemność.
Niestety w moim "mieście" kiedyś była siłownia tylko dla kobiet z której lubiłam korzystać ale ją zamknęli. :(
Świetny post, akurat sama cierpię teraz na brak motywacji
Zgadzam się z tym, że kluczem do sukcesu jest polubienie treningów, wtedy nie będziemy chcieli odpuszczać, nawet w przypadku chwilowego braku motywacji. Każdy ma słabsze momenty i to jest normalne, jednak nie warto się całkowicie poddawać.
Ważne żeby zacząć od ćwiczeń czy aktywności które się jakoś lubi. Ja sobie połączyłam rower z muzyką i już zrobiłam w tym roku ponad 600km. Może nie duża, ale dla mnie tak. Jedynie muzykę musiałam sobie skołować bo nie miałam głośniczka a w słuchawkach to niebezpiecznie.