Jednym z najważniejszych osiągnięć zeszłego roku był dla mnie powrót za kierownicę. Prawo jazdy mam od kilku lat. Po zdaniu egzaminu jeździłam rok, może dwa, całkiem swobodnie. Bardzo to lubiłam. A później przestałam. Im dłużej byłam tylko pasażerem, tym trudniej mi było się odważyć, ale wreszcie postanowiłam pokonać strach. Wiem, że wiele z Was ma z tym problem dlatego dziś przychodzę z obiecana garścią porad jak wrócić do jazdy samochodem po przerwie. Jestem pewna, że skoro ja dałam radę, to i Wy sobie poradzicie!
Kiedy zaczęłam pracować z domu własne auto nie było mi jakoś super potrzebne. Wszystkie sklepy mam w zasięgu ręki, są taksówki, komunikacja miejska no i drugi samochód (mojej drugiej połówki), z którego mogłam swobodnie korzystać. Gdy jednak miałam wsiąść do dużego auta po przerwie, to coraz mniej odważna byłam. Poza tym ja jestem taką osobą, że kiedy chodzi o wartościowe rzeczy, które mogą ulec zniszczeniu (z mojej winy lub nie) lubię, gdy są wyłącznie moją własnością. Nieważne, że druga osoba nie będzie zła, że nie będzie miała nic przeciwko. Jeśli komuś coś popsuję, po prostu nie chcę mieć z tyłu głowy wyrzutów sumienia, że ktoś musi czekać chociażby na naprawę. Dlatego od nikogo nie pożyczam drogich sprzętów i tak dalej. :D
W efekcie, gdy już naprawdę długo nie jeździłam uparłam się jak osioł i wszystkim dookoła mówiłam, że nie zacznę znów jeździć dopóki nie kupię samochodu. I tak ten temat odkładałam z roku na rok, bo w sumie nie było to moim priorytetem. Aż na początku 2020 miałam tyle zajęć, że brakowało mi na nie wszystkie czasu. Byłam wkurzona, że tracę cenne minuty w komunikacji miejskie, wydaję na taksówki i najzwyczajniej w świecie jestem od kogoś uzależniona. Kawa u koleżanki na drugim końcu miasta była dla mnie wyprawą. Frustracja narastała i powiedziałam sobie DOŚĆ. Najwyższa pora kupić auto!
JAK WRÓCIĆ DO JAZDY SAMOCHODEM?
USTALIŁAM KONKRETNY CEL
Jak ja się na coś uprę, to czasem aż sama siebie zaskakuję. :D Chciałam mieć samochód, a kompletnie się na motoryzacji nie znam, więc powiedziałam męskiej części rodziny o moich oczekiwaniach. Nie były duże – miał być mały, sprawny i tani. Nie chciałam wydawać dużo, bo od samego początku założyłam, że to auto na rozjeżdżenie, które pewnie gdzieś zarysuję, obetrę i nie może mnie boleć serce. W praktyce okazało się, że jestem bardziej ostrożna niż myślałam, ale no wiecie o co mi chodzi. ;) Na poszukiwania dałam sobie trzy miesiące, udało się po dwóch tygodniach. To był idealny prezent na Dzień Kobiet od siebie, dla siebie. :D No i najlepszy możliwy moment, bo chwilę później ogłoszono kwarantannę.
DUŻO JEZDZIŁAM Z KIMŚ U BOKU
Oczywiście nie było tak, że od razu wsiadłam i pojechałam podbijać miasto. Gdy auto już było u mnie pierwsze moje jazdy odbywały się po bliskiej okolicy, miejscach, które doskonale znałam. Początkowo dużo jeździłam z narzeczonym lub koleżanką. Podpowiadali mi, tłumaczyli, radzili. Polecam Wam wybierać do tego celu osoby, które Was nie stresują, przy których czujecie się swobodnie. Inaczej tylko się zrazicie. Ja z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że lepiej jeździ mi się samej. Bardziej się wtedy skupiam, włączam ulubioną muzykę i tak mi jakoś przyjemnie. :D
WYZNACZAŁAM SOBIE KRÓTKIE ODCINKI
Kiedy już trochę się rozjeździłam z kimś, zaczęłam jeździć sama. Wykorzystywałam każdą okazję! Jeździłam nawet po zakupy do Lidla, czy Biedronki pod domem. :D I tak z każdym kolejnym razem jeździłam trochę dalej, ale nadal w znajome miejsca. Centrum w godzinach szczytu nadal mnie przerażało, więc gdy musiałam tam jechać zawsze prosiłam, by ktoś mi towarzyszył. :) Chciałam czuć się pewnie i bezpiecznie.
SKORZYSTAŁAM Z KILKU JAZD POD OKIEM INSTRUKTORA
Nie wiem, czy wiecie, ale jazdy doszkalające nie są dozwolone, ot tak, w szkole nauki jazdy, co dla mnie jest totalną głupotą. Nie znaczy to jednak, że nie możecie się podpytać o taką możliwość. ;) Mi udało się skorzystać z doświadczenia znajomej. Nieźle mnie przećwiczyła, wskazała błędy, dała kilka rad. Pod jej okiem po raz pierwszy objechałam całe miasto, ronda, największe skrzyżowania i nabrałam większej pewności.
KUPIŁAM UCHWYT NA TELEFON I ZACZĘŁAM AKTYWNIE KORZYSTAĆ Z NAWIGACJI
Pamiętam jak miałam pojechać do kuzynki, do innego miasta, by pomalować ją na urodziny. Zgodziłam się, bo to teoretycznie krótka i łatwa trasa. No, ale trzy dni to przeżywałam, sprawdzałam na mapie i kminiłam jak dojechać tam bocznymi, wiejskimi drogami. Aż wzięłam się w garść, kupiłam sobie uchwyt na telefon i wbiłam do głowy, że z nawigacją na pewno dam sobie radę. I oczywiście dałam. Upociłam się przy tym niemiłosiernie, ale po tamtej wyprawie poczułam się naprawdę swobodnie za kółkiem. Pamiętam, że napisałam wtedy na komunikatorze najbliższym mi osobom, że jak tu dojechałam, to już wszędzie pojadę. Taka niezależność uzależnia. ;)
CZASEM SIĘ BAŁAM, ALE I TAK JECHAŁAM
I faktycznie, Google Maps dodały mi odwagi do jazdy po mieście. Ustawiałam sobie trasę i jechałam. Zresztą do tej pory robię tak, gdy dokładnie nie wiem jak gdzieś trafić. Choć prowadzenie samochodu bardzo polubiłam, to nie zawsze czułam się super swobodnie. Pierwsze wyprawy w godzinach szczytu, największe ronda, duże skrzyżowania budziły jakieś tam lęki, Mimo wszystko wsiadałam i jechałam. Powtarzałam sobie wtedy, że nie po to włożyłam tyle energii, czasu, nerwów i pieniędzy, by prawo jazdy służyło mi tylko za kawałek plastiku w portfelu.
DAŁAM SOBIE PRZYZWOLENIE NA BŁĘDY
Oczywiście jeżdżę ostrożnie, mam oczy dookoła głowy, bo bezpieczeństwo moje i innych jest dla mnie priorytetem. Gdy przeskoczyłam z pozycji pasażera na kierowcę, zaczęłam dostrzegać dużo więcej sytuacji na drodze. ;) Kiedyś wydawało mi się, że pomyłki nie mogą się zdarzać, że zarysowanie auta to koniec świata. A gdyby ktoś na mnie zatrąbił to bym pewnie zatrzymała się, popłakała i wysiadła. :D Teraz nie robi to na mnie większego wrażenia! I choć sama nie jestem mistrzem kierownicy (miałam parę wtop, żeby nie było!), to czasem łapię się za głowę, co inni wyprawiają. Dochodzę też do wniosku, że nie jeżdżę najgorzej. Bądźcie dla siebie łaskawe, serio.
Zobacz też: JAK ZADBAĆ O SIEBIE W MIĘDZYCZASIE?
No i to chyba wszystko w kwestii tego jak wrócić do jazdy samochodem Nie ma tu nic odkrywczego, ale myślę, że nie ma żadnego magicznego sposobu, by przełamać blokadę. Trzeba zacząć małymi krokami i tak sobie dreptać do celu. Gdybym miała wskazać co pomogło mi najbardziej, to na początku najwięcej odwagi dodał mi własny samochód. Gdy wydałam pieniądze, wiedziałam, że nie ma odwrotu. Teraz, albo nigdy. A z biegiem czasu największych skrzydeł dodało mi poczucie niezależności. Jak nakręcona powtarzałam i nadal zresztą powtarzam, że cieszę się, że mam auto i mogę jechać gdzie chcę, bo ja naprawdę bardzo to doceniam.
Dziewczyny, wierzę w Was! Skoro zdałyście egzamin, to znaczy, że potraficie jeździć, tylko potrzebujecie nabyć doświadczenia. A najlepszym na to sposobem jest praktyka! Na początku może być ciężko, ale każdy kiedyś zaczynał. Nie ma się co łamać i zniechęcać. Późniejsza satysfakcja, duma i samozadowolenie są tego warte. :) Mam nadzieję, że moje doświadczenia w tym jak wrócić do jazdy samochodem okażą się pomocne choć dla jednej z Was. Życzę Wam odwagi i wiary w siebie!
Zapraszam też na mój Instagram, gdzie codziennie staram się przemycać kadry codzienności oraz pokazywać i polecać Wam fajne rzeczy. :)
Też tak miałam! I faktycznie, zakup jakiegoś małego, niedrogiego autka bardzo pomaga w samodzielności. Nigdy nie lubiłam pożyczać od kogoś samochodu bo strasznie mnie stresowało, że go zarysuję lub akurat na mojej jeździe coś się w nim zepsuje, dlatego własny samochód to duży krok do samodzielnej jazdy. Mi również pomogło to, że po ślubie przeprowadziłam się do męża na wieś, gdzie autobus do najbliższego miasteczka jeździł może 2 razy na dzień, ale już do większego miasta nie było bezpośredniej linii. Więc nie miałam wyboru i musiałam, siłą rzeczy, wsiąść za kółko, by jakoś funkcjonować. Babeczki, nie bójcie się jeździć i… Czytaj więcej »
Dokładnie, co swoje, to swoje :) Ja niby mieszkam w dużym mieście, ale bardzo doceniam i tak możliwość swobodnego poruszania się kiedy chcę i gdzie chcę. Szczególnie w obecnych czasach. :) To jest taka wygoda i niezależność, że teraz nie wyobrażam sobie inaczej. A poza miastem to już w ogóle, bez samochodu jak bez ręki. :) Co do krytyki kobiet takie teksty walą tylko buce, które muszą się na kimś wyżyć. Kobiety potrafią być świetnymi kierowcami! i musimy o tym pamiętać. Tak, śmieję się, że mam żabę. :D Nie planowałam żadnego konkretnego samochodu i ten na początek okazał się naprawdę… Czytaj więcej »
Jak czytałam to i tak miałam w głowie, że Ty choc jeździłas rok… Ja zdalam 12 lat temu i jeździłam raz moze dwa. Ktoś na mnie nakrzyczał i już wtedy nie wsiadłam. Potem wyjechałam na studia i tak zeszło aż do dziś. Mam 2 dzieci i jestem w ciazy. Coraz mniej miejsca na to żeby się podjąć tego wyzwania (mam wrażenie ze spowoduje wypadek w ciąży i takie tam…). Chciałabym kiedyś pokonac ten strach. W moim przypadku nawet już nie pamietam reguł i musialabym zaczac chyba od placu.
Kochana, ale to wiadome jest, że po takiej przerwie nie wsiądziesz i nie pojedziesz w trasę. Urodź dzidziusia, bo to jest teraz najważniejsze, by przyszedł na świat zdrowy i bezpieczny. A później zaplanuj sobie powoli małymi krokami powrót do jazdy. Przy trójce dzieci nie będziesz miała za wiele czasu, więc rozłóż to sobie na etapy. Na przykład najpierw odśwież teorię. Później poproś kogoś cierpliwego i spokojnego, ale doświadczonego i pojedź z nim na jakiś plac, by poćwiczyć sobie ruszanie i inne podstawy. Potem może poszukaj kogoś z kim możesz pojeździć na krótkich, bezpiecznych odcinkach. Aż się wreszcie rozjeździsz. Przy dzieciach… Czytaj więcej »
Zdałam prawko ok 3 lata temu i od tamtej pory nie jeżdżę autem. Wyjechałam za granicę, gdzie auta nie potrzebowałam a w PL to mam tak jak Ty, że mam opory do wsiadania za czyjeś “kółko” samochodu. Niestety przez moje lęki zapomniałam co nie co i wybiłam się z rytmu jeżdżenia. Każdy się pyta to czemu nie kupisz swojego auta. Tylko, że chciałabym mieć swoje dopiero jak wrócę na stałe do Polski. Będę musiała na pewno wykupić kilka lekcji jazdy, bo nie wyobrażam sobie tak ooo poprostu po takim czasie wsiąść za kółko. ? Super, że zaczęłaś znowu jeździć !… Czytaj więcej »
No i to już jest jakiś plan. :) Jak wrócisz to kup sobie na spokojnie jakiś samochód, pojedź raz, czy dwa z kimś na plac, albo pusty parking, krótkie odcinki i wtedy ocenisz, czy potrzebujesz wsparcia w postaci dodatkowych lekcji, bo może się okazać, że wcale nie będą potrzebne. :) Trzymam kciuki!
I oczywiście dziękuję! <3
Aga jak bardzo potrzebowałam tego tekstu! Jestem dokładnie w takiej samej sytuacji, coraz bardziej kielkuje we mnie myśl i własnym aucie ale u mnie największy problem to zmiana pasów, oczywiście w dużym ruchu. Ja mam cały czas wrażenie że nie umiem ocenić odległości i albo auto z pasa na który chce jechać wejdzie we mnie albo ja zmieniając pas nie zamieszczę się w lukę która sobie wypatrzyłam;) to jest jedyny powód, który mnie blokuje bo generalnie wiem jak jezdzic, tylko ta zmiana mnie przeraża A to jak wiadomo podstawa w mieście. Maz bardzo mnie w tym wspiera ale nie potrafię… Czytaj więcej »
Emilia, ja czasem też się niepewnie czuję w dużym ruchu, ale po pierwsze często korzystam z nawigacji, bo wtedy już wcześniej wiem, że np. muszę zmienić pas, bo czeka mnie skręt. A po drugie to tylko tak groźnie wygląda, serio. Na początek spróbuj sobie w godzinach, gdy jest mniejsze natężenie ruchu. Albo może podpytaj jakiegoś instruktora, czy by się z Tobą nie przejechał. :) Skupicie się głównie na tym i zobaczysz, że nabierzesz odwagi. Trzymam kciuki! Jeżdżę tzw. żabą :D czyli Nissanem Micrą i szczerze polecam. Wszędzie się nim można wcisnąć, co jest dla mnie ważne, szczególnie, że od prawie… Czytaj więcej »
Super,że w końcu się odważyłaś i wróciłaś za kierownicę. Ja lubię jeździć autem chociaż tersz będąc w ciąży od dobrych 2 -3 miesięcy mam mega lęk przed jazdą. Mam nadzieję, że to tylko kwestia tego, że nie jest mi już wygodnie jeździć z takim brzuchem przez co jestem mniej skrętna na krzyżowkach czy podczas parkowania. Mam nadzieję, że jednak po porodzie mi to minie ;)
Kochana, myślę, że na pewno Ci to minie. Ograniczona swoboda ruchu, świadomość, że nosisz pod sercem małego człowieka <3, myślę, że to ma prawo budzić jakieś opory co do jazdy. Ale jeśli lubisz prowadzić, to jestem pewna, że po porodzie będziesz śmigać. :)
Moja historia jest podobna do Twojej. Długo miałam blokadę przed powrotem za kierownicę. Wizja jeżdżenia z dwójką małych dzieci do przedszkola autobusem i dreptania na przystanek skutecznie zmusiła mnie do przemyślenia sprawy. Kupno własnego auta dodało mi odwagi i pewności siebie. Lepszej decyzji podjąć nie mogłam :)
Aga, mam dokładnie tak samo. Co prawda nie mam dzieci, ale nawet zaniesienie dwóch kotów na zabieg do weterynarza było dla mnie wyzwaniem, bo są ciężkie. Chodziłam na dwa razy, mimo, że mam blisko. A teraz – hajlajf! :D W. się śmieje, że gdyby wiedział, że tak chętnie, często i pewnie będę jeździć, to by mnie dużo wcześniej “zmusił do posiadania auta. Cieszy się z możliwości posiadania szofera. :D
Mam podobne doświadczenia :) Z tym że jakieś 8 lat temu robiłam kurs w dużym mieście, kilka razy nie zdałam i się zniecheciłam. Dopiero wyprowadzka na wieś i konieczność wożenia dzieci do przedszkola zmusiły mnie do kolejnej próby. Wzielam 10h lekcji i zdałam za pierwszym razem :) A jako pierwsze auto wybrałam Suzuki Ignis (1 generacja) bardzo fajne małe zwrotne i chyba też mało znane autko z opcją napędu 4×4 ;) To prawda że własne auto dodaje mnóstwo odwagi do jazdy!
Dziękuję za tego posta. Ja z kolei w ogóle nie mam prawa jazdy, bo od 10 lat paraliżuje mnie strach, żeby w ogóle podejść do tematu, ale Twój post jakoś tchnął we mnie odwagę. :) czuję, że maleńkimi krokami stanę się gotowa na to wyzwanie. ;) A Tobie szczerze gratuluję odwagi i samozaparcia, bo jest czego!
Pozdrawiam – wieloletnia cicha czytelniczka :)
Miałam bardzo podobnie i długo zajęło mi oswajanie kierownicy, zwłaszcza po ciąży kiedy jazda autem oznaczała jazdę z dzieckiem. Dużo jeżdziłam z mężem u boku, czyłam się tras, miejsc gdzie łatwo mogę zaparkować i potem jezdziłam sama. Dużo mi dały też sytuacje kiedy nagle musiałam gdzieś jechać, np z dzieckiem do lekarza. Stres spowodowany chorobą był większy niż stres przed jazdą, wtedy to czy ktoś na mnie zatrąbi mi latało, w końcu jadę z dzieckiem do lekarza! Kilkadziesiąt takich sytuacji i mogę powiedzieć, że całkiem sprawnie poruszam się już autem po mieście :)
Bardzo przydatne porady, takie umiejętności mogą okazać się potrzebne :)
Dzięki za praktyczne rady. Faktycznie, przerwa nie robi dobrze, jeśli chodzi o kierownicę. Sama przymierzam się do powrotu po kilkunastu miesiąćach i trochę mnie to przeraża, ale skorzystam na pewno z Twoich wskazówek ;-) Pozdrowienia i… szerokiej drogi :)
Pięknie to wygląda :)
Sama od10 lat głównie jeżdżę na fotelu pasażera… Wygoda to raz, a dwa ze względu na brak swojego auta, podobnie jak było to u Ciebie :) Aktualnie przy pracy z domu nawet nie zamierzam tego zmieniać. Ale fakt, co swoje, to swoje, a potem powoli do celu, także rozumiem doskonale Twoje podejście :)
“A gdyby ktoś na mnie zatrąbił to bym pewnie zatrzymała się, popłakała i wysiadła” ja tak się czuję na samą myśl o tym, że miałabym wsiąść za kółko, chociaż jestem w podobnym momencie co Ty jak wróciłaś do jazdy.
Blokuje mnie ta durna zależność od kogoś/czegoś, a ja BARDZO nie lubię być od kogoś zależna. No i ja też myślę nad zakupem samochodu, bo to chyba będzie jedyny sensowny powód, żeby faktycznie ruszyć się i usiąść za kółkiem.
Ale… dlaczego nie można swobodnie wykupić sobie dodatkowych jazd jak już się ma prawo jazdy? Nie bardzo rozumiem dlaczego…
Można wykupić sobie jazdy doszkalające, ale nie wolno jeździć z L-ką na dachu. Więc albo autem szkoleniowym bez oznaczeń (wciąż instruktor na dodatkowe pedały i lusterka), albo swoim autem z instruktorem u boku. Ja kupiłam swoje auto tydzień temu i jestem na tym samym etapie. Najbardziej boję się jeździć sama, z instruktorem nie ma problemu. Ale mam nadzieję że powolutku się przełamię. W końcu kupiłam auto i nie ma odwrotu..
Gdyby ktoś pytał… Suzuki swift ?
A ja mam trochę inaczej. Od tylu lat muszę radzić sobie sama, że nie potrafię być już pasażerem :-) Czuję się pewniej, gdy ja prowadzę. :-)
czy możesz polecić jakąś szkołę, która oferuje jazdy doszkalające w Szczecinie lub Warzymice/Przecław?? nie jeździłam 10 lat, chcę wrócić do jazdy… (bardzo często śledze twój blog i Instagaram ale nie komentuję)
nie ma takiej szkoły, bo jazdy doszkalające dla osób posiadających prawo jazdy są niedozwolone i szkoła może stracić uprawnienia :)
Ktoś Cię wprowadził w błąd, jeśli przekazał Ci taką informację. Jazdy doszkalające są normalną (i jak najbardziej dozwoloną, na dodatek bardzo pożyteczną) praktyką i większość szkół nauki jazdy ma je w ofercie. Wracam do jazdy po kilku latach przerwy – dzwoniłam do kilku szkół w moim mieście, każda oferuje takie jazdy.
Niestety mylisz się. Wystarczy przeczytać ustawę o kierujących pojazdami, gdzie jest jasno określone, że kierowcy z prawem jazdy powinni odbywać jazdy w ODTJ a nie OSK. Jest to oczywiście bezsens, bo każdemu powinno zależeć na tym, by usprawnić jazdę i zmniejszyć zagrożenie na drodze, a w ODTJ takie szkolenie ma całkiem inny charakter. A to, że szkoły mają je w ofercie, to inna kwestia, bo da się to obejść. Wystarczy, że masz opuszczoną L, a instruktor siedzi obok. Wtedy nikt nie ma podstaw do interwencji, tylko w przypadku stłuczki, wypadku, odpowiadasz Ty jako kierowca. ;)
Ja w czerwcu miałam dodatkowe jazdy doszkalające z prawem jazdy w dwóch szkołach – w każdej jeździłam z L na dachu :) Więc chyba nie każdy przejmuje się ta ustawą.