Sama nie mogę w to jeszcze uwierzyć, ale jakiś czas temu zakończyłam docelowe leczenie Izotekiem. Cała terapia trwała 16 miesięcy i będę ją wspominać naprawdę dobrze ponieważ skutki uboczne nie uprzykrzały mi za bardzo życia. Nie żałuję, że się zdecydowałam, cieszę się efektami, a cały ten czas mimo początkowego strachu oceniam pozytywnie.
Pewnie większość z Was zastanawia się co dalej? Czy trądzik już nigdy nie wróci? Co wydarzy się po odstawieniu? Sama jestem tego ciekawa jednak, aby zminimalizować ryzyko nawrotu z zalecenia mojej pani dermatolog nadal jestem na dawce podtrzymującej. Przyjmuję dwa razy w tygodniu tabletkę 10mg, jeszcze nie wiem jak długo, ale do jesieni na pewno. Taka niska dawka nie obciąża tak organizmu jak typowa kuracja, nie fundujemy mu też szoku nagłym odstawieniem. Przy okazji izotretynoina w takich mikrodawkach ma działanie przeciwstarzeniowe i coraz częściej stosuje się ją w ten sposób, nie tylko w terapiach leczenia trądziku.
Zdecydowałam się na tego typu kontynuację z uwagi, że mamy lato. Skóra po kompletnym odstawieniu zapewne będzie powoli się zmieniać, wydzielać więcej sebum, ale nadal pozostanie uwrażliwiona przez jakiś czas. Miałabym więc w wakacje mocno ograniczone pole działania – wolałam więc wszelkie powroty (po tak długiej przerwie) do kwasów, retinolu czy leków zewnętrznych od mojej dr odłożyć na jesień. Wtedy będzie mi łatwiej zareagować złuszczaniem na ewentualne problemy typu zapychanie, czy jakieś stany zapalne.
Wiadomo, że trochę się boję nawrotu, ale staram się o tym nie myśleć. Będzie co będzie, teraz cieszę się zdrową skórą i dołożę wszelkich starań, by taka została. Jeżeli nie wyjdzie, to wtedy będę się martwić i szukać rozwiązań.
Jak zatem wygląda moja obecna pielęgnacja i jak zachowuje się moja skóra?
Z racji tego, że przyjmuję mikrodawki staram się ją obserwować – czy i jak się zmienia oraz reagować na jej potrzeby. Na pewno nie przesusza się tak jak podczas leczenia, ale wciąż praktycznie nie wytwarza sebum, nie wyświeca się. Przed miesiączką wyskoczyły mi 3 maleńkie krostki wyczuwalne jedynie pod palcem i mimo iż je rozdrapałam (z czego nie jestem dumna), to zagoiły się całkowicie w dwa dni. Nadal jest gładka, a pory są zmniejszone.
Trzymam się sprawdzonych kosmetyków i nie wprowadzam zbyt dużo nowości na raz. Na co dzień stawiam głównie na kosmetyki Basiclab, bo znam je od dawna, doceniam za bardzo sensowne, przemyślane i wartościowe składy oraz skuteczne działanie. Latem musi być u mnie szybko i lekko, wiec już Wam pokazuję jak moja pielęgnacja prezentuje się krok po kroku.
Poranek: łagodne oczyszczanie, antyoksydacja i SPF
Tu się w zasadzie niewiele zmieniło. Głównie to, że teraz serum z witaminą C stosuję codziennie, a wcześniej sięgałam po nie zamiennie z innymi serami Basiclab (emu-żelem, ceramidowym, czy trehalozą).
Zaczynam od umycia twarzy dermatologiczną emulsją myjącą do skóry ultra wrażliwej. Uwielbiam ją przede wszystkim za właściwości regenerujące, kojące i nawilżające skórę. Czasem zostawiam ją nawet na twarzy na parę minut w postaci maseczki. Tuż po umyciu skóra jest oczyszczona i jednocześnie wyciszona, mięciutka, bez ściągnięcia, czy zaczerwienienia. W emulsji znajdziemy składniki pomagające odbudować naruszoną barierę hydrolipidową, min. ceramidy, skwalan, olej z ogórecznika, czy alantoinę. Polecam ją każdej z Was.
Przypominam też, że nadal obowiązuje kod rabatowy AGATAB, który umożliwia zakupy z 20% zniżką na wszystkie produkty Basiclab i nie łączy się z promocjami.
Następnie przechodzę do aplikacji antyoksydacyjnego serum wyrównującego koloryt z witaminą C 15%. Kończę drugą buteleczkę i na pewno się na niej nie skończy. Za co je lubię? Za ultra stabilną etylową formę witaminy C, która sprawdza się super nawet w przypadku cer wrażliwych, bo nie powoduje podrażnień. Serum zostało także wzbogacone prebiotykami, witaminami z grupy B, filtratem z wody ryżowej i innymi składnikami nawilżająco-regenerującymi. Przepięknie wyrównało mi koloryt skóry, rozjaśniło przebarwienia i każdego dnia sprawia, że moja cera jest bardziej świetlista, napięta, ujędrniona, wygładzona oraz zyskuje zdrowy blask. Konsystencja to postać wodnisto-żelowa, nietłusta, która szybko się wchłania i doskonale współpracuje z SPF50.
W dalszym ciągu rano używam też liftingującego serum pod oczy i na powieki z 10% kompleksem peptydów i ceramidami. Mam spory problem z opuchlizną i obrzękami, a serum w połączeniu z masażem pomaga mi rano “otworzyć” spojrzenie. Jest lekkie, ma postać emulsji i szybko się wchłania, ale najważniejsze – super napina i ujędrnia okolicę wokół oczu. Skóra staje się miękka, elastyczna i wygładzona, a ja z automatu wyglądam na bardziej wyspaną.
Ostatni krok to lekki krem ochronny SPF50+ Basiclab. Mój letni ( i nie tylko, bo przypomiam, że kremy z filtrem stosujemy cały rok!) pewniak. Co go wyróżnia na tle innych? Świetne fotostabilne filtry, bardzo wysoki wskaźnik PPD (46,6), czyli wysoka ochrona przed UVA i UVB. Do tego ma lekką konsystencję, szybko się wchłania, nie szczypie mnie w oczy, nie bieli, nie roluje się. Jego wykończenie określiłabym jako nawilżające, ze zdrowym blaskiem. Pięknie wygląda też na nim makijaż. Nosząc go nie czuję obciążenia, więc chętnie po niego sięgam!
I to tyle o poranku. :) Nie kombinuję.
Wieczór: oczyszczanie, nawilżanie i regeneracja
Wieczorem również moja pielęgnacja jest dość prosta i nieskomplikowana. Pierwszym krokiem jest użycie dermatologicznej emulsji myjącej. Wykonuję przy jej użyciu dokładny masaż całej twarz, szyi i dekoltu. Następnie zmywam. Gdy danego dnia nosiłam mocny makijaż lubię sięgnąć także po żel oczyszczający do twarzy do skóry suchej i wrażliwej. Rewelacyjnie usuwa jego resztki i skutecznie oczyszcza skórę bez ściągnięcia podrażnień. Ma fizjologiczne pH, nie uszkadza bariery hydrolipidowej i zawiera składniki nawilżające oraz łagodzące, takie jak kwas hialuronowy, gliceryna, czy trehaloza.
Kolejnym krokiem jest aplikacja serum. Obecnie zamiennie stosuję dwa, które bardzo, bardzo lubię. Są takim otulającym plasterkiem dla mojej skóry.
Serum regenerujące strukturę skóry z ceramidami 1%, prebiotykiem 2% oraz kompleksem peptydów 5% znacie już doskonale, bo trąbię o nim non stop. To mój hit! Ma formułę emulsji i wspaniale regeneruje skórę. Generalnie ceramidy słyną ze swoich zdolności naprawczych (nazywa się je cementem międzykomórowym) i odbudowujących barierę hydrolipidową. I jak już wspominałam – to serum wielokrotnie ugasiło pożar na mojej skórze podczas leczenia Izotekiem. Cudownie zmiękcza, odżywia, łagodzi podrażnienia i świąd, minimalizuje zaczerwienienia spowodowane nadmierną suchością. No, szczerze kocham! Poza ceramidami znajdziemy tu także prebiotyk, ujędrniające peptydy oraz witaminę E o właściwościach antyoksydacyjnych.
A drugi fantastyczny kosmetyk to nawilżający emu-żel do twarzy z 6% ektoiną, 3% aminokwasami i komórkami macierzystymi ze śnieżnego lotosu. Jak pojawiają się na mojej skórze takie wysuszone, szorstkie i swędzące obszary to już jedna aplikacja przynosi natychmiastową ulgę oraz wspaniałe nawilżenie. Lekka formuła, szybkie wchłanianie i bogactwo składników wzmacniających barierę hydrolipidową takich jak ceramidy, trehaloza, naprawczy beta-glukan, prebiotyk, czy ektoina pomagająca utrzymać wodę w naskórku sprawia, że emu-żel jest kosmetykiem niezwykle uniwersalnym . Sprawdzi się niezależnie od rodzaju cery! Gwarantuję Wam, że każda cera doceni jego działanie.
A na koniec dwie gorące nowości, które miały niedawno swoją premierę. Postanowiłam włączyć je od razu do swojej wieczornej rutyny i absolutnie nie żałuję, bo w szczególności na krem pod oczy czekałam z niecierpliwością!! Używam ich krótko, ale mocno pretendują do miana kolejnych ulubieńców Basiclab.
Po pierwsze mowa o kremie aktywnie rewitalizującym pod oczy z 3% aminokwasów napięcie i wypełnienie. Ależ jest z niego przyjemniaczek! Zachwyca składem – co my tu mamy? 3% aminokwasów, które zwiększają elastyczność skóry, chronią ją przed powstawaniem zmarszczek, 10% kompleksu tetrapeptydu-5 redukującego cienie i obrzęki oraz usprawniającego mikrokrążenie limfy, olej z kawy i kofeiny, ekstrakt z albicji, kwas hialuronowy o różnych masach cząsteczkowych, czy witamina C w stabilnej formie olejowej – prawdziwa petarda. Ma super przyjemną, otulającą formułę i po jego aplikacji czuć wyraźne odżywienie i wygładzenie okolicy oka. Skóra staje się miękka, elastyczna i bardziej napięta, a zmarszczki jakby mniej widoczne. Spojrzenie wygląda bardziej świeżo i promiennie, skóra zyskuje blask. Pierwsze wrażenia oceniam bardzo na plus i na pewno będę Wam dawać znać na bieżąco, ale póki co jestem zachwycona.
A drugim kosmetykiem z nowej linii AMINIS Basiclab, po który sięgam wieczorem jest krem aktywnie rewitalizujący do twarzy, szyi i dekoltu z 5% aminokwasów napięcie i wypełnienie. I tutaj również mamy bardzo bogaty skład o działaniu przeciwstarzeniowym, stymulującym skórę i odżywczym oraz głęboko nawilżającym (5% aminokwasów, 15% kompleksu neuropeptydów, argirelina, SNAP-8®, opatentowany tripeptyd Syn®-ake, witamina C w ultrastabilnej formie etylowej, resweratrol, koenzym Q10, kwas hialuronowy o różnych masach cząsteczek, naturalna witamina E). Krem ma bardzo przyjemną konsystencję, szybko się wchłania i nie jest tłusty. Faktycznie świetnie nawilża skórę, nadaje jej niesamowitą miękkość i gładkość oraz poprawia elastyczność od pierwszej aplikacji. Zapewnia lekko świetliste wykończenie, poprawia koloryt. Jest bardzo przyjemny w stosowaniu. Polubiliśmy się i tyle na ten moment mogę o nim powiedzieć. :)
I to już wszystkie kosmetyki w mojej wieczornej pielęgnacji. Idealnie dobrany do potrzeb skóry zestaw. :)
Jak widzicie nie ma tego dużo – jest prosto, szybko, ale skutecznie. To właśnie cenię sobie w pielęgnacji ogólnie i w kosmetykach Basiclab. I wiem, że Wy też! :)
Ps. Za jakiś czas na pewno zrobię aktualizację mojego stanu cery i na pewno zdradzę dalsze pielęgnacyjne plany. :)
Post powstał we współpracy z marką Basiclab.
Córka też miała kurację Izotekiem, szkoda że wcześniej nie było tych kosmetyków. W tej chwili mam serum z witaminą C, serum pod oczy i krem z peptydami, dają cudowny efekt :)
Nie znam tej serii.
Ja też bardzo polubiłam ten nowy krem pod oczy. Świetnie się sprawdza rano, pod makijaż i na wieczór w większej ilości. Lubimy się!