Kosmetyczne hity nastoletnich lat, czyli kosmetyki mojej młodości ;)
Kilka dni temu obejrzałam film na kanale Stylizacje i jakoś tak wzięło mnie na wspominki. Kiedy miałam naście lat, za czasów gimnazjum, liceum, czy nawet studiów, kosmetyczny światek wyglądał całkowicie inaczej. Przeważały małe, niesieciowe drogerie, królowała perła, a kosmetyki Oriflame były powiewem luksusu. Nikt nie wiedział co to baza pod cienie, czy matowa pomadka do ust. Tym bardziej, że mieszkałam w małym miasteczku, oddalonym od dużego miasta o 100 kilometrów. Wspominam ten czas z ogromnym sentymentem i choć to wcale nie było tak dawno temu, to mam wrażenie, że upłynęły wieki! Jeśli macie ochotę sięgnąć pamięcią wstecz i powspominać razem ze mną, zapraszam do dalszego czytania. :D
Zdradzę Wam, że wyszukiwanie tych wszystkich grafik sprawiło mi spory problem, ale też przysporzyło niezłej frajdy. :D Wielu kosmetyków nie mogłam sobie przypomnieć, niby pamiętałam opakowanie, a nawet zapach, a jeśli o nazwę chodzi, to normalnie czarna dziura. ;) Szczególnie w kwestii pielęgnacji. Chyba musiałam używać przeciętniaków, skoro większości nie pamiętam. ;)
Kremem do twarzy, którego nie zapomnę chyba do końca życia, jest ten w zielonym słoiczku marki L’Oreal. I tutaj mam właśnie pierwszy problem, bo nie jestem pewna, czy ten na grafice jest odpowiedni, ale innego nie znalazłam. Pamiętam jednak, że gdy byłam jeszcze dzieciakiem i chodziłam do podstawówki, w jednej z gazet znalazłam próbkę kremu – żelu, który pachniał tak cudownie, że zbierałam na pełnowymiarowe opakowanie ponad miesiąc. Moja skóra zupełnie go wtedy nie potrzebowała, ale po dziś dzień mam przed oczami moment, kiedy weszłam do sklepu i go kupiłam. Później używałam go bardzo oszczędnie, aby był ze mną jak najdłużej. Miał taki świeży aromat, który teraz kojarzy mi się z białą herbatą i ogórkiem, ale to było jakieś 15 lat temu i mogę się mylić. L’Oreal był dla mnie wtedy wyznacznikiem luksusu i w tym momencie naprawdę uśmiecham się pod nosem, gdy o tym myślę. :)
Kolejnym duetem pielęgnacyjnym, który towarzyszył mi przed wiele, wiele lat był Glis Kur Total Repair. Z nim już nie mam tak ekscytujących wspomnień, ale szampon i odżywka naprawdę długo mi służyły. A może tylko tak mi się wydało? Liceum i studia były okresem, w którym nieszczególnie o moje włosy dbałam. W zasadzie nie pielęgnowałam ich wcale – mycie, ekspresowe nałożenie odżywki, by lepiej się rozczesywały, suszenie najtańszą suszarką, a później prostowanie. I tak codziennie. Nie pamiętam czemu od tego zestawu odeszłam, ale sądzę, że była to po prostu chęć poznania czegoś nowego. W chwili obecnej mam nawet ochotę do Glis Kura wrócić i nie wiem, czy tego nie zrobię. :D
Zapachowo trochę się działo. Po pierwsze – dezodoranty! Zapach zielonego Impulse 02 mam w pamięci do tej pory. :D Świeży, cytrusowy, był hitem pośród nastolatek! Nie wspomnę już o edycji Spice Girls, mojego ukochanego wtedy girlsbandu! Przy okazji zdradzę Wam, że w podstawówce, utworzyłyśmy z koleżankami zespół i śpiewałyśmy piosenki SP na szkolnych przedstawieniach. Tworzyłyśmy też układy taneczne. :D Ja byłam… Geri. :D To były czasy!
Nie sposób też zapomnieć o kultowym Wykrzykniku. Ta butelka budziła wiele emocji i każda dziewczyna chciała ją mieć, ja także! Pamiętam swój pierwszy egzemplarz. Był ze mną ponad rok i używałam go jedynie na specjalne okazje, na co dzień miałam wersję Exclamation w dezodorancie, którą spryskiwałam się do szkoły. Czułam się wtedy taka dorosła i ważna!
Później przyszła pora na podbieranie mamie Pret a Porter. Pamiętam, że kiedyś te perfumy były bardzo drogie i nie zawsze można było sobie na nie pozwolić, więc pryskało się nimi dość oszczędnie. Teraz natomiast nie kosztują zbyt wiele, a i sam zapach już nie zachwyca, choć wciąż darzę go sentymentem.
Ostatnią wodą toaletową, którą wspominam z czasów nastoletnich, był Adidas 3 Women. Kiedy poczułam ten zapach u mojej kuzynki, od razu chciałam mieć swoją buteleczkę. Pamiętam, że był to wydatek rzędu 70zł i miałam problem, by kupić trójkę za własne kieszonkowe. Na szczęście dostałam ją w prezencie. Później zużyłam kilka flakonów ciągiem, ale niestety po jakimś czasie zapach został wycofany. :(
Na koniec makijaż, bo tu działo się, oj działo. Początkowo prym wiodły błyszczki w kulce. Używał ich prawie każdy. Były hiciorem moich dziecięcych lat. Bardzo długo ograniczałam się tylko do nich. W zasadzie większe makijażowe podrygi zaczęłam zaliczać w gimnazjum.
Na swoje szesnaste urodziny po raz pierwszy pomalowałam się podkładem pożyczonym od koleżanki, nie dam sobie ręki uciąć, ale wydaje mi się, że był to matujący Lirene. Przynajmniej opakowanie na to wskazywało, bo chyba drugiego takiego na rynku wtedy nie było. Najjaśniejszym odcieniem był opalony, więc nie muszę chyba dodawać, że wyglądałam jakbym twarz wysmarowała samoopalaczem. ;)
W dodatku podkład utrwaliłam pudrem Constance Carroll, którego używała moja mama. Był on kryjący, również za ciemny i po dziś dzień pamiętam jego ‘babciny’ zapach. Przed oczami mam również pudrową powłoczkę jaką zostawiał i to tandetne opakowanie, rozwalające się ekspresowo.
Wypryski za to, kamuflowałam popularnym korektorem w sztyfcie od Oriflame. Pamiętam, że wtedy był szał na katalogowe kosmetyki, a u mojej mamy w pracy regularnie pojawiała się konsultantka. W szkołach również wertowałyśmy gazetki i marzyłyśmy o połowie asortymentu w swojej kosmetyczce. :D A co najlepsze, korektor też był dla mnie za ciemny. :D Dżizas, dobrze, że selfiaki nie były popularne w tamtych czasach…
Mamie czasem podbierałam maskarę marki Paloma, której używała przez wiele lat, aż do momentu, w którym dostała na nią uczulenia. Pamiętam, że potrafiłam sobie nią całkiem ładnie wytuszować rzęsy i na szczęście nie ciągnęło mnie do pajęczych nóżek.
Nie mogłabym też zapomnieć o pomadkach Constance Carroll. Wtedy na topie były perłowe wykończenia, szczególnie jasne róże, ale moja mama nigdy nie uległa tej modzie (nie licząc lakierów do paznokci) i zawsze była wierna klasycznej czerwieni, czy ciemnej śliwce. Połysku trochę tam było, ale pamiętam, że efekt końcowy prezentował się całkiem fajnie. To chyba dzięki niej tak pokochałam czerwienie, choć moje początki z nimi nie były łatwe.
Później pojawiły się w naszym domu również kuleczki brązujące Oriflame, jakoś zawsze do tej marki był u nas łatwiejszy dostęp niż do Avon’u. Pamiętam, że miały odkręcane opakowanie i można było do nich dokupić pędzel, który był niezłym drapakiem. Podczas aplikacji połowa kulek lądowała w zlewie (nikt wtedy nie malował się przy świetle dziennym), ale i tak był to kosmetyk wręcz niezniszczalny. Nadal są dostępne w ofercie i przeszły ogromną metamorfozę. Obecnie prezentują się naprawdę ładnie.
Pamiętam też, że moją pierwszą “porządną” paletą była paletka 36 cieni, również z Oriflame. Taką samą dostała też moja kuzynka na urodziny i obie czułyśmy się niczym wizażystki z prawdziwego zdarzenia. Jak na trendy tamtych czasów, odcienie były nawet całkiem niezłe, bo pojawiły się ju mało popularne brązy, ale jakość była koszmarna. No i te pacynki…
Pod koniec liceum zaczęłam być wierna dwóm kosmetykom marki L’Oreal. Podkład True Match i tusz Telescopic były obowiązkowymi elementami mojej kosmetyczki. Pamiętam, że chodziłam wtedy na solarium (regularnie!) i używałam odcienia W3, z którego byłam bardzo zadowolona. Jednak, gdy wróciłam po latach do tego fluidu, kompletnie się nie dogadaliśmy. Ciekawe jak sprawdzi się nowa wersja.
Telescopic natomiast robił z moich rzęs firany i pięknie je rozdzielał. Później go wycofano i bardzo nad tym ubolewałyśmy z koleżanką, bo wspólnie uwielbiałyśmy tę maskarę. A najlepsze jest to, że nie wiem nawet, czy miałyśmy oryginalne egzemplarze, bo choć wstyd się przyznać, oba kosmetyki kupowałyśmy po 30zł na targowisku… Promocji w Rossmannach wtedy nie było, a my miałyśmy bardzo skromny budżet. ;)
A później zaczęłam oglądać filmy na YouTube, odkryłam blogi i sama zostałam blogerką. Dalszy ciąg więc znacie. ;)
Jestem ciekawa jakie Wy kosmetyki pamiętacie ze swoich nastoletnich czasów, podzielcie się hiciorami. :DD
Ocen: Kosmetyczne hity nastoletnich lat, czyli kosmetyki mojej młodości ;)
Oceń
wydaje mi sie, ze jestem duzo mlodsza ale rowniez pamietam te kosmetyki :D
Ja jestem dzieckiem lat 90, wiec jak zaczęłam sie "poważnie" malować, to było juz troche wiecej produktów :) aczkolwiek tez pamietam błyszczyki w kulce i "cudowne" kremy tonujace, od których zaczęłam (ziaja, nivea, na pewno zbyt ciemne).
Pamietam ten korektor z Oriflame :D Się uśmiałam. Co do pierwszego kremu – ja nazwy nie pamiętam, ale równiez historia była podoba – próbka dołaczona do gazety i zachwyt, czulam się wtedy taką ,,nastolatką" z krwi i kości. Używam kremu wow :D A wtedy moja cera tego niepotrzebowała. Kulki brązujące z Oriflame – moja mama ich uzywala i czasem podkradałam :)
Pamiętam jeszcze gimnazjalny szał na kosmetyki Under Twenty i chyba to one pierwsze gościły w mojej łazience.
Błyszczyki w kulce!!! Jak mogłam o nich zapomnieć?;) Ja używałam niestety Clerasilu, który totalnie wysuszał mi skórę, ale wtedy nie wiedziałam, że można żyć inaczej;).
Super post;).
W gimnazjum sięgałam tylko po krem koloryzujący Nivea (coś jak dzisiejsze kremy BB, tylko marnej jakości), oczywiście podwójny korektor z Oriflame, tej samej firmy miałam tusz oraz czarną kredkę ;) Cienie i jakiś kolor na ustach pojawiał się tylko wtedy, gdy szłam na jakąś szkolną dyskotekę hehe :) "Poważniejszy" makijaż i kosmetyki kolorowe pojawiły się dopiero w szkole średniej i wtedy zaczęło się również moje zainteresowanie tym tematem ;)
haha kiedyś mało nie udusiłam się tą kulką z błyszczyka ,bo nie wiem czemu ugryzłam go ,dobrze że kumpele ogarneły szybko ;D ale za to ładnie pachniały . Ja tak średnio pamiętam , tyle że u mnie długo gościły podkłady antybakteryjne z under 20 ,ale często teraz lubię do nich wracać, paletka z wibo , która walała się jeszcze do niedawna u mnie po pokoju, mascary z miss sporty i oczywiście też Cthru i addidasy :D
ja też "byłam Geri" ;)
Ja zaczęłam się malować dopiero w liceum (czyli od 2006 roku :p) wcześniej kilka razy podebrałam mamie puder (nie pamiętam marki, ale chyba był to Avon, pewna nie jestem).
Błyszczyki w kulkach to hit i mojego dzieciństwa (urodziłam się w 1990 roku) :D
A mój pierwszy lakier (i jedyny aż do gimnazjum) dostałam mając 5 lat :D Był maleńki, pomarańczowy i był z Avonu :D
A tak poważniej to zaczęłam się malować dopiero na studiach (czyli już nie tylko jeden lub dwa cienie na powiekach, błyszczyk, podkład i puder)
Fajnie tak powspominać, wrócić do początków przygody z kosmetykami ? ja natomiast oprócz błyszczyków z kulką doskonale pamiętam zapach szminki różowo-czerowonej z Bell, którą podkradałam mojej mamie, tego się nie da zapomnieć ?
Ja też byłam fanką SG i również polowałam na wszystkie gadżety w tym dezodoranty :)
Oj…to ja jestem chyba troszkę starsza…Moje "hity" to puder Yardley, śmierdzidło Kobako, tusz w kamieniu Celia, kremy Kwiaty Polskie, dezodorant Bac i Extase…Exclamation uwielbiałam, puder Constance Caroll również. Oriflame i Avon dopiero się pojawiły i byly dla mnie koszmarnie drogie. Z Palomy kupowałam pomadkę nude nr 72 – miała "trupi" odcień, była sucha ale trzymała się na ustach niesamowicie długo :-). Szampon Herbal Essences obowiązkowo ! I pierwsza reklama w TV : pumeks fluorescencyjny firmy PuroColor :-)))))
https://m.youtube.com/watch?v=z3NDLlJjiPs
Pudru Yardley używała moja siostra, ja jej czasem podkradałam. Dezodoranty BAC to był hit.
Kobako mi się do dzisiaj podoba :D
Ja tez jestem starsza… Pamiętam tego Yardleya i swoją drogą to chętnie bym go teraz zobaczyła. A propos pamiętam taki dezodorant Driada się nazywał i w szklanej buteleczce go sprzedawali….
Było jeszcze under20 :D Pamiętam miałam tonik i krem – szata graficzna pomarańczowo czarna :D
Miałam fluid do twarzy taki pomarańczowy hehe do tego oczy pomalowane na niebiesko i różowa perłowa pomadka. Jak teraz pomyślę … Masakra hahahaha
Zawsze marzył mi się ten korektor z Oriflame, ale jakoś nigdy nie miałam na niego kasy :D
puder Constance Carroll ostatnio widzialam w osiedlowej drogerii… pomyslalam sobie "o matko, jeszcze istnieje?" :)
Pachniec wykrzyknikiem i ja chcialam – dlugo prosilam mame by mi kupila go. A jak juz dostałam to oszczedzalam bardzo :)
Nie wiem czy dobrze kojarzę nazwę, ale pamiętam jeszcze takie perfumiki z czasów podstawówki – jeśli się nie mylę na buteleczce było napisane "maybe…". Ktoś kojarzy co to dokładnie było? :)
Perfumki "Być Może… (tu nazwa miasta)" moja mama używała Paris:) podkradałam:) oczywiście były w mikroskopijnej butelce bez atomizera
Czytając ten post buzia sama się uśmiech. Ja używałam dokładnie tych samych kosmetyków. Nie zapomnę zapachu tych błyszczykow i jak potwornie się lepily. .. pamiętam jak jeden rozlal się mi w kieszeni od kurtki. …
Może i byłam wtedy dzieciakiem, ale podkład Lirene City Matt i te kulko-błyszczyki pamiętam tak, jakbym używała ich wczoraj :P Z odcieniem podkładu miałam ten sam problem, ale o dziwo umiałam go na twarzy tak dobrze rozsmarować, że nie wyglądałam, jakbym miała maskę na twarzy :P
Ja urodziłam się w latach 90'tych, ale część z tych kosmetyków kojarzę, chociażby od mamy z kosmetyczki :) Jak sobie przypomnę, to były czasy, teraz mamy znacznie większy wybór, kiedyś było dużo ciężej :) Ja sama pamiętam mimo trądziku używałam w gimnazjum podkładu z lirene rozświetlającego, takiego w beżowej tubce, do tej pory jest w ofercie, chociaż nie wiem, czy formuła się nieco nie zmieniła :)
Ja jestem trochę młodszej daty, więc jednak nie kojarzę tych kosmetyków :) Podstawówki to nawet nie pamiętam co wtedy dokładnie kupowałam, oprócz maskary Pierre Rene w miętowym opakowaniu która jest do dziś i swój pierwszy podkład (AA) o dwa tony za ciemny z tłustą powłoką i drobinami brokatu (a czułam się w nim jak wielka dama oczywiście….) :) W gimnazjum natomiast moim hitem był Healthy Mix w starszej odsłonie, eyeliner Miss Sporty, który już nie jest produkowany i różne pudry prasowane Inglota. Także świadomość i rynek były już nieco inne. A dziś w drogerii przychodzą do mnie dziewczyny w wieku… Czytaj więcej »
z zapachów to jeszcze masumi i woda toaletowa adidas z seledynowym zamknięciem (do dziś marzę, by go dostać ponownie w łapki)
pamiętam jak dostrzegłam gdzieś holo z sally hansen.. boszsz, wydałam na ten lakier majątek
Pamiętam ten korektor z Oriflame :)
Czuję się okropnie stara, wielu z tych produktów nie było jeszcze w moich licealnych czasach ;) Ale pamiętam błyszczyki w kulkach (wainiliowy <3) – wyciekały, wysuszały usta na wiór, ale kto by się tym przejmował. Do tego tusz Maybelline define-a-lash, który moim zdaniem dawał odpowiednio mocny efekt – gdybym sięgnęła po niego dzisiaj, pewnie potrzebowałabym ze trzech warstw, żeby coś w ogóle zauważyć. Nie miałam nawet pudru! Z kremów najlepiej wspominam jakiś jabłkowy, polskiej firmy, który zawierał kwas owocowe, o których nikt wtedy jeszcze nie słyszał. Na pewno nie ma nigdzie jego zdjęcia – to były czasy, gdy o fotografii… Czytaj więcej »
Połowa z tych kosmetyków to byli również i moi faworyci :). Dezodorant Spice Girls pachniał cudownie! :) Ps Ja byłam Emma :P.
A ja Pret a Portera używam po dziś dzień, to chyba jedyny zapach, do którego notorycznie wracam :) przez podkład lirene również przeszłam (chociaż jako naczelny bladzioch po dziś dzień zastanawiam się w jaki sposób :D) a wykrzyknik kojarzy mi się z moją mamą i cichym podbieraniem go przy każdej możliwej okazji ;)
Post bardzo umilil mi droge do pracy ;)
Spice Girls, Avon i kosmetyki z bazaru <3
Milego dnia ;)
Świetny post! Muszę obejrzeć ten filmik Stylizacje o którym mówisz i koniecznie zrobić taki post u siebie :) świetne wspomnienia :) a u mnie też są "perełki" :)
Przy tego typu postach chciałoby się kliknąć LUBIĘ TO! Filmik Karoliny obejrzałam z wielkim sentymentem i uśmiechem na buzi, i taką sama minę miałam jak czytałam Twój post. Powrót do tych czasów i tamtych kosmetyków to wspaniałe wspomnienia :)
P.s Ja uwielbiałam Vaniliowy Impuls i do dziś pamiętam jego słodki i mocno duszący zapach.
Agatko, Kochanie, zapewniam Cię że nie tylko Wy udawałyście SG :D ja też byłam w zespole. Z uwagi na ciemną karnację i czarne włosy byłam Mel B.
Przypuszczam że wiele było takich "zespołów" jak nasze :D
A ja byłam Victorią :P Dezodorant oczywiście miałam :) A w tamtym okresie używałam dużo Avonowskich kosmetyków.
Impulse pamiętam :D Dezodorant RAP z czapeczką tez był obowiązkowym punktem w nastoletniej kosmetyczce :D
Puder CC kupiłam w Naturze i do dziś pamiętam jego mocno pomarańczowy kolor. Z pielęgnacji pamiętam kosmetyki Kolastyna Nastolatki (tonik i krem były bardzo fajne) i Clearasil
Pamiętam te dezodoranty!
Błyszczyki w kulce królowały też u mnie ;)) Może odgapię posta i przygotuję takie coś u siebie :D
Oh ja tak bardzo lubiłam te kulki z Oriflame :) są dalej produkowane i mam ochote do nich wrócić ;)
korektor haha tak pamiętam jak dziś;)
Świetny post, bardzo inspirujący! Najgorsze, że nie wiem gdzie znajdę zdjęcia moich pierwszych kosmetyków, chyba nigdzie :) Poznaję u Ciebie i moich starych znajomych, ale mam wrażenie, że jednak jesteś ode mnie młodsza, i ja muszę cofnąć się jeszcze bardziej wstecz…
Telescopic nie wycofano :) w dalszym ciągu można go dostać :) jeśli ci odpowiadał może warto do niego wrócić ja posiadam go w swojej kosmetyczce i koleżanki z pracy również – wszystkie nie mamy do niego żadnych zastrzeżeń :)
Hmmm Czytam ten wpis i sobie myślę " o matko ja to chyba jestem staruchą bo do głowy mi wpadły zupełnie inne rzeczy" :-P fakt jest taki że ja zaczęłam sporadycznie malować się w liceum, trochę bardziej na studiach i to trochę bardziej zostało do tego roku. Wspomnę tylko że studia skończyłam prawie 7 lat temu ;-) wstyd mówić ale świadomie dbać o siebie, swoje ciało, makijaż i ubiór zaczęłam dopiero w tym roku. Ale chyba lepiej późno niż wcale. Choć z drugiej strony teraz myślę że ciężko wyjść mi z domu bez makijażu ale do dresów dalej mam sentyment… Czytaj więcej »
Dla mnie hitem był najzwyklejszy krem Nivea i właśnie te błyszczyki w kulce, ciekawe czy można je gdzieś jeszcze spotkać :)
Haha, świetne wspomnienia – pokrywają się z moimi w 80%, tylko że u mnie był Avon, a nie Oriflame – ten drugi był szczytem luksusu i katalogi tylko przeglądałam, natomiast z pierwszego czasem się coś zamówiło :) a co do Telescopic'a widziałam ostatnio kilka wersji na Allegro ;) może zrób sobie sentymentalną podróż do przeszłości i zamów jakiś do testów :) ?
Matko, pamiętam wszystko, dosłownie :-D nawet miałam dokładnie taką próbkę kremu L'oreal, to był na pewno ten, też z gazety, podejrzewam że to była gazeta Twist, bo byłam jej zagorzałą czytelniczką;-)pamiętam jego zapach i konsystencję, ale nie kupiłam słoiczka;-) używałam takich samych zapachow, no, może oprócz Adidasa;-) Impulsy przerobiłam wszystkie, ale jako wierna fanka Spice Girls pozostałam wierna ich zapachowi (BTW, byłam Emmą i też w szkole robiłyśmy przedstawienia jako Spice Girls, a u koleżanki nagrywałyśmy nasz śpiew z ich piosenkami w tle) No i jeszcze u mnie w gimnazjum pozycją obowiązkową były takie paskudne, jasnoróżowe perłowe błyszczyki, im tańsze… Czytaj więcej »
Kurczę, ja to mam dziury w pamięci jeśli chodzi o kosmetyki z mojej młodości! Pamiętam, że pod koniec podstawówki zaczęłam używać serii clean&clear. Miałam też jakiś żel do twarzy z Oriflame z zieloną herbatą, który pięknie pachniał przez co używałam go bardzo oszczędnie ;)Oczywiście miałam też pełno kiepskiej jakości błyszczyków (błyszczyk o zapachu winogron pamiętam jak dziś). Z pomadek uwielbiałam miętową chap stick. Kulki z Oriflame oczywiście też miałam!Kompletnie nie pamiętam jednak czym myłam włosy, jakich dezodorantów używałam i czy w ogóle miałam jakiś krem do twarzy ;) Później pojawiły się u mnie w mieście Natury i z koleżankami okupowałyśmy… Czytaj więcej »
Ja korektora Oriflame używam do dziś, ale tylko tej zielonej części na noc – działa na niedoskonałości, ta druga jest bezużyteczna;)
Karolina bardzo fajnie opowiedziała o latach 90 (makijaż, styl) i Ty również :)
Moje pierwsze kosmetyki pochodziły z avonu, zwłaszcza owocowe kremy do twarzy, tusze i korektory. Pamiętam wykrzyknik ("pachnieć krzykiem z wykrzyknikiem" – było coś takiego nie? :) ), dezodoranty impuls, no i spice girls – moje idolki :) No i jeszcze kosmetyki miss sporty. A i perfumy "Być może…" A jeśli chodzi o moją pierwszą kolorówkę to podkradałam starszej siostrze :)
ja używałam podkładu z under 20, oczywiście o wieele za ciemny i chodziłam z maską na gębie :D gdy zaczełam malować oczy, w ruch poszedł tusz oraz czarna kredka, którą oczywiście podkreślałam linię wodną, kredka była miękka więc pod koniec dnia wyglądałam jak panda :D
Też pamiętam swoje początki! Przede wszystkim cienie i różne błyszczyki z bravo i bravo girl, ale to był szał! Błyszczykow nigdy nie lubiłam, za to kochałam pomadki marki bebe. W gimnazjum weszłam na wyższy level, miałam korektor na wypryski z miss sporty, który nakladylysmy z koleżankami na cały twarz jak podkład o.O potem na stadionie zakupiłam True match i byłam całkiem zadowolona, ale za mało krył więc na długie lata przeżuciłam się na podkład z Golden Rose z Wit e (chyba jest nadal dostępny) który robił totalną maskę. Do tego mnóstwo eyelinera i twarz bez grama różu czy brązera -.-… Czytaj więcej »
Telescopic ❤ też go uwielbiam i używam do tej pory , obu wersji ?
Błyszczyki pamiętam, tak samo jak puder CR:D i jak ja zazdrościłam siostrze mojej koleżanki tego zielonego korektora!;;))
Puder z Constance Carrol! Każda mam go miała, ja w tez w końcu dostałam swój (gdzieś w czasach gimnazjalnych). Dla mnie luksusem były kosmetyki z Avon, pamiętam, jak czekało się na katalogi i potem na zamówienie (chociaż zamawiałam zazwyczaj coś w rodzaju żel pod prysznic, szampon czy krem do rąk bo na większe kosmetyczne szaleństwo mama by się nie zgodziła :P). A L'Oreal to w ogóle była już wyższa półka! :D
W życiu bym nie przypomniała sobie kosmetyków z moich nastoletnich lat! To pewnie też dlatego, że baaardzo mało ich używałam. Bardzo! Na pewno pamiętam Impulse. Gdy tylko zobaczyłam go na zdjęciu, to od razu przypomniał mi się jego cytrusowy zapach. Pamiętam też słynny Wykrzyknik, ale zabij mnie.. nie pamiętam, czy widziałam go u siebie na półce, czy u przyjaciółki- ona bardziej zaopatrzona w kosmetyki była niż ja :D Na pewno posiadałam korektor z Oriflame i nigdy nie rozumiałam dlaczego nie jest cały beżowy, tylko na pół z zielenią- teraz już rozumiem :P No i oczywiście błyszczyk w kulce i jego… Czytaj więcej »
Bardzo dobrze jest mi znany ten korektor, który miał też zieloną część :) Sporo jest takich kosmetyków, które kiedyś były znane, a teraz już większość o nich zapomniała :) I też podbierałam mamie Pret a Porter :)