Jak wykorzystuję miniaturki?
Zbieracie miniaturki i próbki kosmetyków? Ja swego czasu miałam ich całą masę, leżały w szufladzie i czekały na swoje pięć minut. Lubię po nie sięgać, ale koniec końców, część musiałam wyrzucić, bo zdążyły się przeterminować. Wtedy też postanowiłam “zbierać” je z głową, tak, aby zostały wykorzystane w stu procentach. Dziś opowiem Wam jakie jest moje podejście na chwilę obecną, także zapraszam do dalszej części wpisu. :-)
Kiedy próbka ma sens – które zostawiam, a które wyrzucam lub puszczam w świat?
Saszetka kremu dołączona do gazety nieco mnie śmieszy. Zazwyczaj ma tak małą pojemność, że wystarcza na jeden raz. A niestety, dla mnie to za mało, by wyrobić sobie opinię na temat danego kosmetyku, szczególnie do twarzy. W tym przypadku, pierwsze wrażenia to za mało. Dlatego najbardziej cenię sobie nie maleńkie próbki, a miniaturowe opakowania, na podstawie których potrafię wstępnie wywnioskować, czy produkt mi odpowiada, czy też nie. Wiele razy po ich zużyciu, zdecydowałam się na zakup pełnowymiarowego produktu – chociażby krem do rąk L’Occitane. W ciemno nie wydałabym takiej kwoty na pewno. Wszelkie saszetki albo wyrzucam (w drogeriach panie wrzucają mi do siatki kremy 70+ :D), albo oddaję kobietom w moim otoczeniu, jeśli wiem, że one zrobią z nich użytek. Na przykład moja koleżanka jest wierna kremowi Nivea, dlatego zbiera próbki z gazet i zostawia sobie na wyjazdy. Wszystkie więc odkładam dla niej.
Przyda się, czy się nie przyda?
Co jakiś czas robię w próbkach porządki, sprawdzam daty ważności, a te, których terminu nie jestem pewna, również wywalam – tutaj nie dopuszczam żadnego ryzyka. Jeszcze jakiś czas temu miałam tendencję do gromadzenia wszelkich miniaturek, bo poza tym, że “kiedyś na pewno się przydadzą”, niektóre też niezwykle uroczo się prezentują. Rozsądek wziął jednak górę i gdy zdarzy mi się mieć np. trzy mini słoiczki jakiegoś kremu, jeżeli nie polubię go wyjątkowo mocno, po prostu puszczam dwa pozostałe dalej w świat. A jeśli ktoś daje mi jakieś dodatki (chociażby do zakupów), których wiem, że na bank nie wykorzystam, po prostu odmawiam. Zrezygnowałam też z subskrypcji beauty boxów, bo część kosmetyków była mi totalnie zbędna i nie trafiała w moje gusta. Nie lubię niepotrzebnego magazynowania.
Miniaturki dopasowane do potrzeb mojej skóry mają miejsce w specjalnym koszyczku i czekają na swoją kolej. Uwielbiam zabierać je ze sobą na wszelkiego rodzaju wyjazdy. Zaoszczędzam dzięki temu miejsce w kosmetyczce, a mam pod ręką kosmetyki pierwszej potrzeby. Mini pojemności wrzucam także do torebki – krem do rąk, woda termalna, czy suchy szampon, wiele razy ratowały mnie już z opresji poza domem. Nie wyobrażam sobie jednak, by nosić przy sobie Batiste w pełnowymiarowym opakowaniu. ;-) Na co dzień wystarczająco dużo dźwigam.
Ostrożności nigdy za wiele!
Wspomniałam o zabieraniu miniatur na wyjazdy. Owszem, robię to, ale zawsze z dozą ostrożności. Zdarzyło mi się kilka nieprzyjemnych reakcji alergicznych w życiu, wiele kremów do twarzy mnie zapycha, więc na wakacje prędzej zabiorę nowy balsam, odżywkę, czy mini żel pod prysznic niż krem do twarzy. Wolę do małego pojemniczka odłożyć swój sprawdzony kosmetyk, a nowości tego typu testować w domowym zaciszu. Radzę Wam więc zachować dystans i pamiętać, że poza domem jest też chociażby inna woda, która może mieć wpływ na naszą skórę. Czasem więc ciężko realnie ocenić działanie nowego kosmetyku podczas weekendu za miastem.
Jestem ciekawa jakie Wy macie podejście do tych wszystkich mini produktów – sięgacie po nie? Używacie? Dajcie znać!
Ocen: Miniaturki i próbki kosmetyków – jak z nich korzystam?
Oceń
poprzedni post
Kosmetyki, które uważam za zbędne
Wreszcie jakaś blogerka kosmetyczna, która tak jak ja nie lubi magazynowania :) Zgadzam się z Tobą w 100%, że takie drobne saszetki nic nie wnoszą. Czasem można je wykorzystać kilkakrotnie, ale prawdę mówiąc ja nie ufam kremom, które są otwarte kilka dni tak sobie a muzą i nie ma możliwości ich zabezpieczenia…
Prowadząc bloga, siłą rzeczy mam sporo kosmetyków pełnowymiarowych w zapasie i wiem, że takich próbek na co dzień używać nie będę, dlatego staram się je na bieżąco "ogarniać". Podobnie jest zresztą z innymi produktami – bez regularnych czystek, bym utonęła. ;-)
faktycznie miniaturki sa swietne na krotkie wyjazdy :)
Szczególnie, gdy nie podróżujemy autem. :-)
Również podchodzę do próbek ze zdrowym rozsądkiem :) Nie magazynuję!:)
Grunt to rozsądek. :-)
Całkowicie się zgadzam! Saszetki żeli pod prysznic zazwyczaj nie starczają na umycie całego ciała… Lepiej dać coś o większej pojemności, móc użyć produkt więcej niż jeden raz, a nie ośmieszać się saszetką.
Jeszcze się nie spotkałam z żelem w saszetce akurat, ale to fakt, czasem próbki są śmiesznie małe. :-)
Ja też zostawiam tylko te próbki, które naprawdę chcę sprawdzić i faktycznie, często korzystam z nich na wyjazdach, ale również jestem ostrożna z kremami do twarzy, całkowite nowości wolę testować w domu :) Generalnie, wszystko zużywam na bieżąco, często wyjeżdżam, więc raczej nic nie zalega :)
No i super, grunt, to jakoś to sobie rozplanować :-)
ja najczęściej korzystam jednak na wyjazdach :)
Ja też ;-)
Często wykorzystuję próbki właśnie podczas wyjazdu do chłopaka, ale tylko te typu żele do kąpieli . Resztę raczej rozdaje:)
Takie mini pojemności są idealne do wyjazdowej kosmetyczki. ;-)
Uwielbiam miniaturki, ale właśnie miniaturki, nie próbki. Chętnie je zabieram na krótkie wyjazdy, szczególnie te sprawdzone, bo nowości jednak wolę testować w domu, po kolei. Przynajmniej wiadomo, co zawiniło i można z tego szybko zrezygnować. :)
Otóż to, ale ja te sprawdzone zawsze chętnie biorę, by nie zajmować miejsca dużymi pojemnościami. Nawet jak jadę autem – nie lubię niepotrzebnie dźwigać. :-)
Ja lubię próbki i miniaturki. Często z nich korzystam podczas krótkich wyjazdów czy nagłych sytuacji nocowania poza domem. Lubię poznawać wszelkie nowości,a nawet jednorazowa próbka pozwoli mi ocenić zapach, konsystencję i czas wchłaniania tak że po jednej próbie zazwyczaj wiem, czy mam ochotę na dalszą przygodę z danym kosmetykiem ?
U mnie niestety raz to za mało, nie jestem w stanie ocenić czy krem będzie ok, bo wchłanianie i konsystencja to jedno, ale np. zapychanie to drugie. :-)
Lubię miniatury zarówno produktów pielęgnacyjnych jak i kolorowych, bo dzięki nim udało mi się już znaleźć moje perełki, np. piankę oczyszczającą do twarzy Glamglov czy bronzer TooFaced. Z resztą uważam, że miniatury kosmetyków kolorowych są świetne ze względu na fakt, że da się je zużyć przed upłynięciem terminu ważności ;) Sprawdzają się też często w podróży. Co do próbek, to staram się sprawdzać od razu do jakiej skóry są przeznaczone i wyrzucać/oddawać te, które na pewno nie są dla mnie. Zazwyczaj zostawiam próbki masek, peelingów albo produktów do ciała. Często wykorzystuję je w podróży :)
Ja jakoś mam nie po drodze z miniaturkami kosmetyków kolorowych, a szkoda!
I tym właśnie oto sposobem uświadomiłam sobie, że powinnam zrobić porządek w próbkach – może nie jest ich od groma ale jednak liczna gromadka by się znalazła ;)
No to do roboty Asia! ;-D
Swojego czasu nabierało mi się tyle próbek, że musiałam je wyrzucić, bo część straciła ważność. Od tamtego momentu raczej rozdzielam to co mam dla tych, którzy wiem, że je zużyją, bo mi jakoś to nie idzie ;)
Mam podobnie! :-)
Też mam koszyczek do miniaturek, niektóre rzeczywiście się przydają :)
W podróżach są niezastąpione!
Też zabieram miniaturki na wyjazdy, ale dzięki Ci za ten post – muszę zrobić porządki :D
A prosze, proszę :-)
Zawartość saszetki starcza Ci tylko na jedno posmarowanie twarzy? Jeju, tak grubą warstwę kremu nakładasz? Mnie takie próbki starczają zazwyczaj na 3-4 użycia. Szampony zużywam od razu całe, żele pod prysznic starczają zazwyczaj na 2 kąpiele (z użyciem myjki).
Próbki generalnie bardzo lubię i powtórzę co napisała jedna z komentatorek wyżej – pozwalają ocenić zapach, konsystencję, szybkość wchłaniania czyli czynniki decydujące o tym, czy będę dalej zainteresowana danym produktem czy nie :) No i są niezastąpione na wyjazdach :)
Saszetka, saszetce nierówna, czasem są to mikroskopijne ilości, poza tym kremem nawilżającycm smaruję także szyję. Druga kwestia jest taka, że ja takiej rozpoczętej saszetki nie zostawiam luzem "na jutro", bo dla mnie to niehigieniczne. Więc albo zużywam całą albo resztkę wywalam, bo nie zawsze mam jak przełożyć do jakiegoś pojemniczka.
Mam bardzo podobne podjście. Zazwyczaj zabieram takie małe pojemności właśnie na wyjazdy, ale jeśli wiem, że w najbliższym czasie żadnych nie planuję, to używam w domu – np jak wykończę kosmetyk danego typu ;)
No to piąteczka :-)
Też uważam,że małe saszetki nie są miernikiem.Wystarczają na co najmniej trzy użycia a to mało.Ostatnio dostałam kilka i na szczęście szybko zadziałały czyli żle zadziałały
Szczęście w nieszczęściu :-)
Zawsze mnie to powala na kolana , kiedy dostaję próbki od kasjerki typu krem dla cery 50 + lub dla dzieci …. przecież widzi że jestem młodą osobą …
Dają co mają! ;-)
Ja zużywam próbki na bieżąco :) Lubię je :)
No i super! :-)
Też zbierałam próbki kosmetyków, ale skończyłam z tym. Niedawno zrobiłam porządek – większość takich próbek zdążyła się już przeterminować. Zostawiłam tylko te, które na pewno wiem, że użyję, natomiast resztę, która została rozdałam – szkoda, żeby się zmarnowały :)
Próbki/miniaturki często zabieram ze sobą na różne wyjazdy :)
Mamy zatem podobne podejście. :-)
Wszystko zależy od tego jaka to próbka,czy kremu,który miałam w planie przetestować czy coś innego zazwyczaj jakieś serie do włosów zostawiam na wyjazdy a kremy,różnie z nimi bywa.Najczęściej oddaję
Rozsądne podejście! ;-)
Bardzo lubię miniaturki,bo dzięki nim mogę sprawdzić działanie kosmetyku przed kupnem pełnowymiarowego opakowania. No i rozczulają mnie te mini tubeczki, flakoniki itp. :)
Flakoniki perfum najlepsze ;-)
Miniaturki zawsze podróżują ze mną :)
Tak jak z każdą z nas! :-D
probki kremow zuzywam do rak, rowniez mnie smiesza takie pojemnosci. czesto odmawiam jak wiem ze zuzyje. zastanawia mnie jedno. gdzie robicie zakupy ze
otrzymujecie do nich gratis w formie miniatury? chyba tylko raz dostalam miniature w douglasie i faktycznie kupilam potem pelnowymiarowy kosmetyk. w yves rocher faktycznie mozna dostac miniature. ale ichnich kremow nie uzywam. a w douglasie ostatnio w moim miescie sie osmieszaja i do zakupow otrzymuje robione probki kremow. panie nawet nie zadaja sobie trudu zastanowic sie czy ten krem jest akurat dedykowany mojemu wiekowi itp.
fajny blog. odkad teafilam jakis miesiac temu czesto zagladam. pozdrawiam
karolina
A to różnie – Douglas, sephora, czasem hebe, rossmann i natura, ale bardzo, bardzo rzadko, zależy od ekspedientki. Prędzej juz drogerie internetowe :-)
Dzięki Karolina :-)
Ja miniaturki bardzo lubię. Zwłaszcza w przypadku kosmetyków do makijażu, których wcale tak szybko się nie zużywa więc niejednokrotnie takie mini opłakiwanie okazuje się być dla mnie w sam raz!:) pielęgnacyjne bywają dobre na wyjazd albo na wypróbowanie. A saszetek nienawidzę :D za to moja mama lubi wiec często jej oddaje ;)