Po pierwsze kosmetyki kolorowe sięgnęłam dość szybko, choć przez długi czas nie potrafiłam się nimi prawidłowo posługiwać. ;) Nie wiedziałam o istnieniu bazy pod cienie, pędzli do makijażu, czy kosmetyków do brwi. Na szczęście w porę odkryłam filmy urodowe na YT, poczułam zajawkę i zaczęłam makijażem interesować się bardziej. Chwilę później odkryłam pierwsze polskie blogi i pod wpływem impulsu założyłam swój. Ta przygoda trwa do dziś, a moja kosmetyczna pasja wciąż się rozwija. Jednak przez te wszystkie lata zmieniłam się zarówno ja, jak i moje podejście do makijażu i o tych zmianach chcę Wam dziś opowiedzieć. Zapraszam do dalszego czytania!
Nie ukrywam, że do tego wpisu zainspirowała mnie Paulina z bloga Alter Ego, która stworzyła niedawno podobny i zachęcam do jego przeczytania TUTAJ. Może i Wy skusicie się na tego typu post? Wydaje mi się, że to naprawdę ciekawy temat. :)
Zrezygnowałam z pełnego krycia
Kiedyś to był mój priorytet, choć tak naprawdę nigdy nie miałam większych problemów z cerą. Ładowałam na twarz milion warstw podkładu, bo wtedy jakoś nie po drodze mi było z korektorami. W efekcie często kończyłam z maską. Teraz coraz częściej stawiam na lekkie kremy BB i CC. Nie mam problemu z tym, że w ciągu dnia przebija mi jakieś przebarwienie.
Zaprzyjaźniłam się z korektorem pod oczy
Dawno temu, jeżeli używałam korektora, był to taki w sztyfcie. Nie miałam pojęcia, że pod oczami też przydałaby się odrobina czegoś rozświetlającego, jeżeli borykam się z cieniami. Teraz, gdy patrzę na swoje stare zdjęcia, na niektórych wyglądam, jakbym była chora i zmęczona.
Palce zamieniłam na pędzle
Kiedyś posiadałam jedynie pędzel do pudru, później, już na studiach, dokupiłam jakieś zwykłe do różu i do aplikacji cieni (płaski języczkowy). Mój makijaż został totalnie odmieniony, gdy po raz pierwszy zaczęłam pracować z flat topem lub puchaczem do rozcierania. Skończyły się wyraźne, odcinające się granice cieni, które wyglądały tragicznie, po aplikacji pacynką i wreszcie przestał mi się odznaczać podkład na linii żuchwy. To było coś. :D
Zrozumiałam, że baza pod cienie jest podstawą makijażu oka
Kiedyś cienie aplikowałam na gołą skórę i nie rozumiałam dlaczego nie chcą się trzymać. Najczęściej były zrolowane po paru godzinach (używałam tych najtańszych, o kiepskiej pigmentacji i słabej jakości). Teraz nigdy z niej nie rezygnuję i nawet średnio nasycone kolory zdają egzamin w ciągu dnia.
Zrezygnowałam z nieśmiertelnej czarnej kredki
Czarna linia wodna w czasach studiów to była norma. A najlepiej całe oko obrysowane na czarno! Teraz łapię się coraz częściej na tym, że nawet przy smoky, linię wodną podkreślam cielistą kredką, a linię górnych rzęs przyciemniam linerem lub czarnym cieniem i mocno rozdymiam.
Przestałam lubić mocny mat i odkryłam rozświetlacze
Dawno temu, za pomocą gąbeczki dołączonej do pudru, z uporem maniaka starałam się zmatowić twarz. Teraz jedynie omiatam ją puchatym pędzlem i dodatkowo rozświetlam. Dzięki temu skóra wygląda bardziej świeżo, zdrowo i znacznie młodziej.
Zaczęłam malować usta na intensywne kolory
Kiedyś stawiałam na nudziaki i to takie jasne! Zazwyczaj podkreślałam mocniej oczy. Teraz nie mam oporów przed czerwienią, czy mocnym różem, nawet na co dzień. Na większe wyjścia nadal stawiam na ciemne, przydymione oko, ale w połączeniu z wyrazistymi ustami i uwielbiam to.
Odkryłam moje brwi na nowo
Dawno temu wychodziłam z założenia, że im cieńsze brwi, tym lepiej. :D Niczym ich nie podkreślałam. Nadal nie jestem mistrzynią w tej dziedzinie, ale uważam, że wyglądają znacznie lepiej niż kiedyś i opanowałam zaznaczanie ich, aby były widoczne, ale wciąż dość naturalne.
Przestałam się spinać i przejmować
Jeszcze parę lat temu trudno mi było z makijażu zrezygnować. Teraz nie mam z tym problemu. Wychodzę do sklepu w wersji saute i czuję się pewnie. To chyba przychodzi z wiekiem. Im jestem starsza, tym bardziej dojrzała i po prostu wiem, że wyznacznikiem mojej wartości nie jest makijaż.
Nie dążę do perfekcji za wszelką cenę
Żadna z nas nie jest idealna i umówmy się, w dzisiejszych czasach, także na blogach, zdjęcia przechodzą ostrą selekcję i poddane są obróbce. Ale powiedzcie mi, kto tak naprawdę, na żywo, bez tych wszystkich studyjnych świateł i Photoshopa, zwróci na to uwagę, że jedną brew mamy milimetr wyżej od drugą? Nikt. Jestem jaka jestem, inna nie będę i raz makijaż wyjdzie mi lepiej, a raz gorzej. Każda z nas jest tylko człowiekiem, ma gorsze dni, zarwane noce i czasem brakuje czasu czy cierpliwości na dłuższe zabawy z makijażem i to jest normalne. Staram się wyglądać jak najlepiej, jasne, ale nie za wszelką cenę.
To chyba wszystkie zmiany, które przychodzą mi do głowy na gorąco, jako pierwsze.
Koniecznie dajcie znać jak to wygląda u Was!
Ocen: Moje podejście do makijażu – kiedyś i dziś
Oceń
poprzedni post
najlepsze pomadki na co dzień – top 10
Poczułam się zainspirowana! Naprawdę! :) Mam nadzieję, że z czasem i mnie uda się stworzyć podobny wpis. Czuję jednak, że dopiero teraz moja makijazowa metamorfoza się rozpoczyna. Nie zawsze stawiam na perfekcyjny makijaż, kreseczkę jak od linijki i mocne krycie. Coraz częściej rozcieram eyeliner, by nie tracić zbyt dużo czasu, używam delikatniejszych podkładów, nie stosuję silikonowej bazy i trzech różnych korektorów. Polubiłam również oczy podkreślone tylko tuszem! :) Do perfekcji dążę… ale tylko w wybrane dni. Bo są i takie, gdy wkładam dres, wiążę kitkę i nie przejmuję się, że wystraszę kuriera (trochę ryzykowna ta ich praca). Wiem jednak, że… Czytaj więcej »
Oj, z tym wyglądaniem jak na zdjęciach to zawsze mnie śmieszy. Nie rozumiem skąd to stwierdzenie się bierze i zdziwienie, przecież logiczne jest to, że każda z nas publikuje tylko takie zdjęcia, na których prezentuje się ekstra (we własnym odczuciu) i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. :D
Dzięki Klaudyna! ;)
Co to za pędzel i do czego go używasz?
Zoeva 110, najczęściej używam go do bronzera i rozświetlacza.
Czarna kreska wszędzie też była wszechobecna na początku mojej przygody makijażowej :) teraz wiem, że przy moich małych oczach robiłam sobie totalną krzywdę :) teraz uwielbiam jaskółkę i coś jasnego na linii wodnej :) a co do wchodzenia z domu bez makijażu, to kiedyś było to dla mnie nie do pomyślenia. A teraz? Robie to coraz częściej :) chyba do tego na prawdę trzeba dorosnąć :) Ogólnie post bardzo ciekawy, w przyszłości na pewno znajdzie się podobny na moim blogu :) Pozdrawiam :)
Cieszę się, pozdrawiam także. :)
Świetny wpis i zgodzę się z ostatnim podpunktem – tak jak napisałaś, nie zawsze rano mamy czas na wykonanie pięknego makijażu, co wiem z własnego doświadczenia. W moim przypadku podkład na twarzy nie jest czymś koniecznym, natomiast nie obejdzie się nigdy bez tuszu do rzęs, który jednak w moim przypadku podkreśla urodę, dając pozytywny efekt (patrząc w lustro nie wyglądam, jak chora, czy zmęczona). Każda kobieta chce zawsze wyglądać olśniewająco, jednak nie makijaż czyni człowieka wyjątkowym. Oczywiście pomaga czasem w niektórych sytuacjach, ale jak stare przysłowie mówi: "nie ocenia się książki po okładce". Także popieram Twoje słowa, "nie dążmy do… Czytaj więcej »
Podejrzewam, że produkt Kobo na zdjęciu to sypki cień. Uwielbiam cienie tej marki, mają też niezły tusz do rzęs, rewelacyjne brązery i świetne pigmenty, dobre są też pomadki. Polecam produkty tej marki, bo są dobre jakościowo, a ceny niewygórowane.
Madzianka dzięki. :) Tak jak napisała Kasia, to cień sypki. :) A co do palety Catrice, moim zdaniem cienie są całkiem ok, ale trochę się osypują, ja jednak markę bardzo lubię. :)
hahahaha, skąd ja to wszystko znam?:)
:D
Myśle że każda z nas przerabiała czarna kreskę wokół oka i cienkie brwi. Takie czasy taka moda ;)
Hah to na pewno :)
Ja z kolei do wszystkiego podchodziłam z rozwagą i raczej nie popełniałam karygodnych błędów makijażowych :)
Karygodne może nie, ale jakieś na pewno :D
Mam dokładnie tak samo oprócz brwi gdyż nigdy z nimi nie miałam problemu. Pomimo iż mam dopiero 21 lat czuje ze dopiero teraz dojrzałam do makijażu. Czuje sie pewnie bez niego jak i z nim. Uwielbiam wersje bardzo delikatne na codzień-jedynie podkład i korektor, a gdy wiem ze czeka mnie ważne wyjście dopiero wtedy "szaleje"-ale z umiarem :)
Od kąt pamiętam zawsze miałam delikatne makijaże i tak pozostało i raczej pozostanie :)
No to dobrze, grunt to się dobrze czuć.
ps. Odkąd. :)
U mnie różnic jest chyba 3. Pierwsza to przede wszystkim fakt, że kiedyś nie malowałam brwi. A ich makijaż totalnie zmienia twarz. :) Druga to nie używałam kiedyś pędzli. Trzecia to podobnie jak Ty totalnie matowiłam twarz. :D
No to piąteczka ;)
od drugiej lub niż druga – wkradł Ci się mały błędzik w ostatnim podpunkcie :) Sama zaczynam się zastanawiać co u mnie się zmieniło, chociaż nadal nie jest tak jakbym chciała, to na pewno jest lepiej. Muszę zrobić sobie taką listę :)
Fakt. :D dzięki za wyłapanie :)
Bardzo fajny wpis, u mnie też wiele się zmieniło od czasów gdy pierwszy raz sięgnęłam po tusz do rzęs. Zwracam większą uwagę na to co kupuje i nie biorę już tylko tych najtańszych kosmetyków. Z makijażem u mnie ostatnio naprawdę biednie bo maluje się już tylko na większe wyjścia a tak to nic nie robię z sobą. Również lubię podkreślone usta bo mi dodają pewności siebie :)
Ja też, ale nadal mimo wszystko sporo tanich mam, bo rynek kosmetyczny poszedł do przodu i można kupić sporo fajnych kosmetyków w niskich cenach :)
Ja również nie jestem już fanką pełnego krycia i kocham wszystko co rozświetlające. Uwielbiam używać (znienawidzone w okresie szkolnym) róż i bronzer, nie boję się pomalować usta na mocny kolor. :)
Wiele stąd jak najbardziej pokrywaja sie z moimi zmianami:)
Bardzo fajny wpis i wiele punktów się pokrywa również z moimi zmianami w makijażu. Odkryłam bazę pod cienie, a kiedyś wydawała mi się zbędnym kosmetykiem i produkty do brwi. Nie wiem jak mogłam, żyć bez ich podkreślania. Chyba pokuszę się o zrobienie podobnego posta :)
Wiele z tych punktow widzialabym takze u siebie :)
Czarnej kredki na szczęście nigdy nie używałam;)
Dla mnie największą zmianą "kiedyś i dziś" jest właśnie to, że kiedyś wyjście do sklepu musiało być poprzedzone minimum dwudziestoma minutami przed lustrem, żeby chociaż nałożyć podkład, puder matujący, wytuszować rzęsy. Nie wyobrażałam sobie chodzenia całkiem "naturalnie" poza domem. Teraz dojrzałam do momentu, w którym uważam, że makijaż jest świetnym dodatkiem, ale nie priorytetem i nieodłącznym elementem mnie. Dlatego też teraz jak zaśpię i mam 15 minut rano to zaraz po ubraniu się i przeczesaniu włosów priorytetem będzie nie makijaż, a śniadanie.;)
Dokładnie. :) Mam tak samo.
Myślę, że chyba każdy przechodził taki etap w życiu. W końcu najlepiej uczymy się na własnych błędach. Mi ciągle jeszcze makijaż super nie wychodzi ale widzę ogromny progres z tym co było jeszcze 2 lata temu. Czasem mniej znaczy więcej. I nie ma co się wstydzić, że bierzemy inspirację od innych osób. Po to właśnie są te wszystkie wpisy, filmiki i zdjęcia. :)
Dokładnie. ;)
U mnie króluje od nie wiadomo jak dawna make-up no make-up. Dlatego nawet nie warto szukać u mnie w kosmetyczce szminki czy jakiś ciemnych cieni.
Może jednak kiedyś się to zmieni ;)
Ja tam lubię poszaleć ;]
Powiem Ci, że ja wszystkie te punkty też "wdrożyłam" do swojego make upu :)
Twój post na pewno w większej części pokrywałby się z moim :)
W moim przypadku jest podobnie ,większość się pokrywa ;)
Ze wszystkich podpunktów zostało mi wieczne matowienie. Mimo posiadania suchej cery i wypróbowania mnóstwa kosmetyków, po lekkim, czy mocnym makijażu policzki świecą się okropnie już po 2 godzinach :( Może ktoś ma podobny problem i jakieś rady?
A może to kwestia nieodpowiedniego kremu pod podkład?
Zerknij do tego wpisu, może się przyda :)
https://www.agatabielecka.pl/2015/04/matowa-skora-na-duzej-moje-sposoby-na.html
Mnie też się zdarza wyjść z domu bez makijażu i podobnie jak Ty, stawiam teraz na mocny kolor ust, również na co dzień.
ja z bladymi ustami czuje sie teraz jak trup :D
Mogłabym się podpisać pod kilkoma punktami – np tym o kryciu, macie czy perfekcji. Mimo niedoskonałości na twarzy nie staram się już ich ukryć za wszelką cenę, a po nałożeniu pudru spryskuję wszystko mgiełka, dzięki czemu skóra nabiera zdrowego blasku. Co do czarnej kredki na linii wodnej, to na szczęście mnie to ominęło, zbyt dużo moich koleżanek nakładało ją jako jedyny makijaż, przez co ich oczy zamieniały się w małe przecinki.. :D
O, mgiełki też lubię, albo wodę termalną po prostu. Ja linię wodną na czarno akceptuję, ale w pełnym makijażu, z ładnie roztartą dolną powieką. ;)
Mam dokładnie tak samo! Zwłaszcza z punktem nr 1, dotyczącym super kryjących podkładów. Ja fanka Revlona Colorstay i wszystkiego co kryje na mur beton kupiłam ostatnio podkład Face and Body z MAC, ktory nie kryje prawie wcale. Świat się chyba kończy, ale jestem zachwycona jak on na mnie wygląda :-)
Hehe, też lubiłam kiedyś CS i używałam go na co dzień. ;)
Kilka dni temu pisałam podobny post, ale czytając twój widzę, że o wielu rzeczach nie napisałam, a powinnam :)
O, chętnie przeczytam. :) Zawsze możesz zrobić kontynuację. :)
Świetny wpis! Muszę zdecydowanie pomyśleć o porządnych pędzlach do makijażu i poszukać czegoś lepszego do podkreślenia brwi;)
Polecam farbkę MUFE, pomadę Inglot lub np. ten wpis https://www.agatabielecka.pl/2014/10/przeglad-cieni-do-brwi-catrice-essence.html :)
Ja zaczęłam używać intensywnych kolorów na ustach dopiero po wielu namowach siostry mojego narzeczonego. Sądziłam, że na wielkich ustach fuksja, neonowy róż czy krwista czerwień będą wyglądać jak u klauna… a jednak nie ;) teraz dość często tylko przypudrowuję twarz i maluję rzęsy, a do tego funduję sobie krzykliwe usta i czuję się w takim wydaniu rewelacyjnie :)
Zazdroszczę dużych ust! :)
Ehh ta nieśmiertelna czarna kredka, każdy musiał ją przeżyć na początku swoich doświadczeń chyba… też się tak malowałam i wyglądałam strasznie oczywiście, mam bardzo podobne doświadczenia:) Przeszłam tez wiele z tych faz:) Też już się tak nie spinam, mam już prawie 30 na karku – im starsza jestem tym mam mniej kompleksów ;)
Dokładnie :D
Świetny post:) bardzo wiele rzeczy, które napisałaś, pokrywa się z moimi wpadkami makijażowymi.
Teraz mam 25+ i wiem, że nie makijaż czyni nas kobietami, ale to jakie jesteśmy i jak czujemy się same ze sobą.
Świetny post ! Czarna kreska i gruba warstwa podkładu to jest to ! :-) Cóż każdy z nas uczy się na błędach…
Jednym z moich największych makijażowych błędów było nadmierne zamiłowanie do mocno podkreślonych oczu, co wcale nie wyglądało tak dobrze jak u dziewczyn z YT :D
Na szczęście z upływem lat zrozumiałam, że podstawą doskonałego makijażu jest umiar i minimalizm…:-)
Super post ! :) Ja staram się ulepszać mój makijaż i na pewno różni się od tego co był kiedyś :)
Ja kiedyś próbowałam się zakumplować za wszelką cenę z czarną kredką, choć sama nie wiem dlaczego. Wszyscy mi mówili, że do mojej delikatnej urody wyglądam źle, a ja mimo iż to wiedziałam od czasu do czasu i tak się malowałam :D
Ja też zaczęłam się interesować makijażem dzięki youtubowi i tak już to trwa 7 lat ;)
świetny pomysł na filmik! :)
Czekam zatem! :D
Świetny post! O tak, też przechodziłam czasy kredki do oczu… Jak dobrze, że to już za nami :D
Czy mogłabyś mi powiedzieć jaki puchacz do rozcierania polecasz? Próbowałam przeszukać posty, ale mi się nie udało.
Pozdrawiam ciepło
Ania
Aniu, najbardziej polecam Zoevę 227 i Hakuro H79 oraz H74. :-)
Bardzo dziękuję za odpowiedź!
Przy okazji chciałam powiedzieć, że nie tylko bardzo lekko i przyjemnie czyta się Twojego bloga, ale też wspaniale ucieszyć oko Twoimi fantastycznymi zdjęciami!
Pozdrawiam
Ania :)
Ja szukam ciągle kosmetyków, które pozwoliłyby wpisać się w pewien schemat makijażu prostego i idealnego na co dzień. Może to trochę nudne podejście, ale ja właśnie taka nudna jestem i zestaw na który zawsze mogę liczyć jest na wagę złota. Ale wiem już na pewno, że nie potrzebuję szaleństwa, nie przekonam się do mocnych ust, nie lubię błyszczyków, kreska nie jest dla mnie i nigdy nie mam czasu ani weny na bronzer :) Dlatego okrajam moje zbiory i zostawiam tylko to, co odpowiada mi w stu procentach :) I w końcu mogę głośno powiedzieć, że ponad kolorówkę kocham pielęgnację, i… Czytaj więcej »
Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem i przejrzałam prawie całego, świetny blog :) a co do Twojego podejścia do makijażu mam identycznie! Kiedyś im więcej podkładu i pudru tym lepiej, nieśmiertelna czarna kredka i jasna prawie biała pomadka do ust w której wyglądałam jak nieboszczyk, to były czasy :D
super temat, bardzo interesujący post :)
… a ja nadal libie czarna kredke ;)
Wygląda na to, że przygoda z makijażem przebiegała u większości z nas podobnie. Od siebie dodam usiłowanie zmieniania na siłę swego naturalnego kolorytu. Jestem typowym, zimnym latem słowiańskim, do tego mam twarz o dość ciężkich rysach – są techniki i kolory, których nie powinnam używać, ponieważ albo dodają lat, ale sprawiają, że wyglądam jak przysłowiowa Jadzia z warzywniaka. Gdzieś tam na początku swego makijażowego szaleństwa naoglądałam się zdjęć mocnych, graficznych makijaży, które koniecznie chciałam odtworzyć na moim dość małym oku z opadającą powieką. Wychodziły takie koszmarki, że szkoda gadać. Z drugiej strony, z biegiem lat twarz się zmienia, powieka opada… Czytaj więcej »
Też w ciągu roku przeszłam podobne zmiany nastawienia :) Świetny wpis, naprawdę! Jeszcze wcześniej, bo w czasach gimnazjum uważałam, że makijaż to tylko i wyłącznie OCZY – nie uznawałam żadnego innego kosmetyku :D