Kocham słońce, uwielbiam wylegiwać się na plaży. Ja wiem, że opalanie nie jest zdrowe, przyspiesza procesy starzenia skóry, ale jak zimą mogę być blada tak latem tego nie znoszę. Wiem, że są kosmetyki brązujące i samoopalacze, ale ja nie umiem się z nimi zbytnio obchodzić (ach, te smugi), poza tym zawsze widzę pomarańczę na swym ciele. Nie zamierzam zatem rezygnować w wakacje z seansów na plaży. Jest ich stosunkowo niewiele i zawsze aopatruję się w filtry (trzydziestka to standard). Mimo tego są dni, gdy słońce jest niesamowicie mocne i moja skóra cierpi. Zresztą mi niewiele trzeba by się spalić. Mam jasną karnację i raczek robi się ze mnie szybko. ;) W takich momentach bardzo ważne jest nawilżanie i ukojenie tego ognia. Zazwyczaj stosowałam klasyczne balsamy lub masła, w ekstremalnych przypadkach sięgałam po panthenol w piance. Jednak niedawno odkryłam rewelacyjny preparat Lirene – ratunek po przedawkowaniu słońca. Zachwycił on nie tylko mnie, ale także moich współtowarzyszy.
W tym roku zdarzyło mi się dwa razy przesadzić ze słońcem. Moje ramiona i plecy strasznie piekły, skóra była czerwona i ściągnięta. W ruch od razu poszło Lirene. Na początku byłam zdziwiona, że preparat wcale nie chłodzi i pomyślałam, że nie działa. Jednak już po chwili poczułam niesamowitą ulgę. Fantastycznie łagodzi, koi i uspokaja. Uczucie napięcia bardzo szybko znika, a skóra otrzymuje potężną dawkę nawilżenia. Pewnie wiecie jakie to nieprzyjemne uczucie, gdy nie możecie spać bo wszystko Was boli od nadmiernej opalenizny…;) Lirene rozwiązuje ten problem. Standardowo po takim czymś kończy się to u mnie tym, że schodzi mi skóra. Jakież było moje zaskoczenie, gdy tym razem obyło się bez tego. Czerwień zmieniła się w delikatny brąz, a ja już nie pamiętam niedzielnego przedawkowania słońca. Szczerze mówiąc, jestem w szoku. Nie spodziewałam się, że ten kosmetyk okaże się tak dobry. Aktualnie nie wyobrażam sobie bez niego lata! Na pewno kupię kolejne opakowanie, gdy tylko go gdzieś znajdę bo swoje aktualnie wykończyłam. Z tego co widziałam w sieci, jego cena wynosi niecałe 20zł/150ml.
Na plus jest jeszcze także fakt, że ma przyjemną, kremową konsystencję, delikatny zapach i ekspresowo się wchłania. Tubka jest miękka i pozwala dozować odpowiednią ilość produktu. Wiadomo, że na sam koniec warto rozciąć opakowanie by wygrzebać pozostałości, których jest dość sporo. :)
SKŁAD:
Aqua, Glycerin, Panthenol, PPG-15, Stearyl Ether, Steareth-2, Vitis Vinifera (Grape), Seed Oil, Streareth-21, Stearic Acid, Cetearyl Alkohol, Dimethicone, Allantoin, Butyrospermum Parki (Shea Butter), Isopropyl Palmiate, Cyclopenpentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Tocopheryl Acetate, Lanolin, Benzyn Alkohol, BHT, Methylparaben, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
Jestem ciekawa czy znacie ten preparat i jak radzicie sobie w sytuacjach przedawkowania ze słońcem? :)
Pozdrawiam,
Agu
Ciekawy skład,ja obecnie nie potrzebuję takiego produktu,bo nie mam czasu na opalanie:(
Uciekam przed słońcem, w tym roku udało mi się go nie przedawkować. A jak zapowiada się zwiedzanie w upale, to filtry, na przykład Eucerin :)
A ja niegdy nie bylam spieczona…moze dlatego ze zawsze robie to stopniowo. Ale ogolnie moja skora na slonce jest oporna.
Znam i mam ten produkt! :) U nas również świetnie się sprawdza! O ile ja nie opalam się zbyt szybko, to już Michał momentalnie robi się brązowy, ale jeśli nie zabezpieczy się dobrze filtrami, to najpierw jest buraczkowy, więc parę razy ten balsam uratował mu tyłek ;)
Ja porządnie spiekłam się rok temu. Pamiętam,że wtedy nic nie pomagało tylko jogurt naturalny i śmietana :D Ale teraz opalam sie stopniowo więc nie mam raczka tylko brązik:)
Ja ratuję się po prostu silniejszym nawilżaniem, a potem i tak schodzi mi skóra :P Taka już moja uroda :)
Znam i lubię:)
Praktycznie się nie opalam, więc nie grozi mi przedawkowanie słońca ;)
Zapobiegawczo jednak lubię mieć coś w swojej kosmetyczce.
Tym razem postawiałam na emulsję po opalaniu z Ziai.
Ma właściwości nawilżające i chłodzące.
Zabiorę go zatem na swoje wakacje! :)
Nie znam..
znam, fajny produkt!
jeszcze go nie używałam, ostatnio w ogóle nie mam na nic czasu na opalanie niestety również :/
Ciekawy, jednak nigdy nie opalam się aż tyle, żeby przedawkować słońce
W ostatni weekend też przegięłam z opalaniem. Akurat nie miałam niczego w domu po opalaniu, więc sięgnęłam po balsamy Decubal. Fajnie natłuściły, nawilżyły i ukoiły skórę. A kilka dni temu kupiłam spray po opalaniu Sun Ozon. Fajnie chłodzi, uspokaja i nawilża skórę. Na ten sezon już raczej niczego nowego kupować nie będę, ale za rok będę pamiętać o Lirene :)
Ja też tego lata nie miałam jeszcze okazji się opalac ;-).
Staram się regularnie filtrem smarowac, więc tego typu produkty są mi zbędne:)
Raczej mi się przyda, ale dla bladolicych (ojca) – rewelacja :)
W tym roku na szczęście udało mi się uchronić od spieczenia, ale dobrze wiedzieć o tym kosmetyku :)
Genialna nazwa! Niby język potoczny, ale przecież każdy mówi, że "przedawkował" słońce. A skoro jeszcze produkt jest skuteczny, to nic tylko brać!
Chyba zmienili konsystencję tego produktu, bo kiedy ja go miałam rok czy dwa lata temu, był mega gęsty, aż nie dało się go rozsmarować – na opalonej skórze było to bolesne wręcz :/ I potwornie się wchłaniał… Muszę go teraz wypróbować :)
hej, ciekawy produkt.. zastanawiam się czy jest coś przed opalaniem by później na drugi dzień nie mieć wysypki coś typu potówki, zawsze wychodzi mi na brzuchu i tylko tam :( w tym roku już przez to przeszłam… Ale w tamtym roku to zdecydowanie też przesadziłam z słoncem na plecach i ramionach i nie mogłam znaleźć dobrego kremu… teraz już wiem w co się zaopatrzyć gdy znów lekko przegnę z opalaniem a na pewno tak będzie bo opalanie mojej skóry jest baardzo oporne.
Świetny blog :) Zostaję i zapraszam do siebie ! :) http://clavelena.blogspot.com/
Będę o nim pamiętać w kryzysowych sytuacjach:)
Nie mam tego kremiku lecz inne testuję z LIRENE.
Nie znam tego preparatu :) Ja mam balsam chłodząco-łagodzący po opalaniu Soraya :) Powiem szczerze, że tego lata jeszcze się nie spaliłam.
Ostatnio uwielbiam wszystkie kosmetyki Lirene dlatego bardzo zaciekawiłaś mnie tym produktem ;)
Muszę kupić, bo ostatnio spaliłam się na słoneczku!