Z pomocą przyszła mi farba do włosów marki L’Oreal z serii Casting Creme Gloss, która znacznie ułatwiła mi życie. Ja wybrałam odcień o numerku 100 czyli lukrecję. W gamie jest jeszcze hebanowa i granatowa czerń oraz ciemny brąz i myślę, że na ten ostatni skuszę się następnym razem.
W swoim życiu przerobiłam różne farby do włosów i najczęściej trafiłam na te, które trzeba wymieszać w naczyniu i nałożyć pędzelkiem na włosy. Jeśli mam drugą osobę do pomocy to wszystko jest ok, jednak sama kompletnie sobie z tym sposobem nie radzę. Moje włosy są dość długie i taka zabawa kończy się za chwilę ich splątaniem i kołtunami. W przypadku farby Casting Creme Gloss też musimy oczywiście wymieszać składniki, ale wszystko przebiega sprawniej. Tubkę z kremem koloryzującym bez amoniaku wyciskamy do tubki z mleczkiem utleniającym, mieszamy, a następnie zakładamy końcówkę z dzióbkiem, która zdecydowanie ułatwia aplikację w pojedynkę. Ja swoje odrosty z przodu dzieliłam na pasma, i każde pokrywałam farbą, ale z tyłu już zabrakło mi energii, dlatego wycisnęłam resztę mieszanki na czubek głowy i wszystko porządnie wmasowałam we włosy, na samym końcu zahaczając też o końcówki by trochę odświeżyć kolor po całości.
Z czernią mam ułatwione zadanie bo nie muszę się martwić, że coś nie złapie tak jak trzeba, że wyjdzie jaśniej czy ciemniej, tym bardziej, że moje włosy z natury też są bardzo ciemne, jednak odrosty niemiłosiernie mnie denerwują. W przypadku lukrecji przez chwilę nieco się zestresowałam, gdyż farba trzymana na włosach zrobiła się granatowa. Obawiałam się, że na wesele pójdę z niebieskim błyskiem. :D Na szczęście nic takiego się nie stało, a końcowy kolor okazał się chłodną czernią, która w zależności od światła nieco się różni. Poniżej zrobione dwa zdjęcia w świetle dziennym, w odstępie 15 minut. Słońce szalało, balans bieli też. :D
Podkreślić muszę też to, że farba w żaden sposób mnie nie podrażniła i nie spowodowała łupieżu, a przy mojej skórze to naprawdę spory sukces. Minusem zaś jest fakt, że na początku mocno się wypłukiwała i choć kolor z włosów nie zniknął i trzyma się ładnie do tej pory to zarówno ręcznik, jak i woda były granatowe.
Podsumowując, jestem zadowolona. L’Oreal sprawił, że samodzielne farbowanie włosów było bezproblemowe, a efekt końcowy spełnił moje oczekiwania, mimo chwili grozy. ;)
A Wy jakich farb do włosów używacie? :))
Ja używam właśnie Castingów. Bardzo je lubię za efekt i brak wysuszenia włosów
zapomniałam wspomnieć, że mi nie przesuszyły czupryny! :)
Z tym kolorem wygladasz naprawdę przepięknie ;) mi udało juz wrócić do naturalnego koloru ;)
dzięki! :) ja do naturalnego wracać nie planuję, był też bardzo ciemny, ale w czerni czuję się lepiej :)
To prawda, potwierdzam. Generalnie farby L'oreala są bardzo dobre, mają ładne kolory, odcienie są bardzo naturalne. Łatwo się je aplikuje i przyjemnie nosi ;)
muszę wypróbować inne rodzaje :)
Obecnie jestem fanką 613 z Castinga, ale na okres przejściowy – spadek połysku, drobne odrosty – polecam saszetki z Joanny. Są super i mają naturalne kolory … to chyba dobry temat na posta …hmmmm
Moja ulubiona farba to syoss oleo intense, jest bez amoniaku i w dodatku zawiera olejki, nie wiem jak jest z czernią, ja używam brązów i jestem bardzo zadowolona :)
jakoś boję się farb syoss:D
Ja od roku jestem na odwyku od malowania, jednak dość mocno widoczny odrost nieco mnie denerwuję ( na szczęście do ludzi wychodzę praktycznie zawsze w spiętych włosach ) i coraz częściej rozmyślam nad powrotem do ciemniejszych, czekoladowych brązów i na pewno mój wybór padłby na tą farbę : )
też przez pewien okres nie farbowałam wcale, ale efekt mnie nie zadowalał, po prostu lubię czerń :)
Może kiedyś wypróbuję. Ostatnio polubiłam się z Olią Garniera :)
też Olia mi do gustu przypadła, ale do niej potrzebna mi druga osoba:)
Uzywam juz od chyba 3 lat :) moja ulubiona, a odzywka dolaczona do farby pieknie pachnie :D
zgadzam się :D zapach extra!
nigdy nie farbowałam włosów i dopóki nie będę miała siwych to uważam to za kompletnie zbędne, może czasem chciałabym mieć inny kolor włosów, ale jak sobie pomyślę jak farba niszczy włosy i że jak już zacznę to będę to musiała robić regularnie, to odechciewa mi się zmian i chyba dobrze się czuję z moim naturalnym kolorem :)
ja tam siwe niteczki na odrostach dostrzegam :P ale pojedyncze ;) co do naturalnego koloru, moj był ciemny, ale bez wyrazu, nie zaluje tego kroku i czerni, ale grunt to czuc sie ze soba dobrze, jesli nie odczuwasz potrzeby to nie farbuj, szkoda włosow :)
Sama jeszcze nie zdecydowałam się na farbowanie – mam długie włosy i prędzej połowa łazienki byłaby pokryta kolorem, niż moja głowa :D Zawsze zatrudniam do tego mamę, ale obie sięgamy właśnie po Castingi – ona po Chocolate Brownie, a ja po Strawberry Kiss. Myślałam właśnie o spróbowaniu tej Lukrecji, ale boję się, że potem nie uda mi się równo zafarbować Strawberry Kiss, gdy nie będę się sobie podobała w czerni. :D
oj to lepiej nie próbuj, ja tak zafarbowałam raz średnim brązem i mam czarne do tej pory :P ale na szczęście mi się spodobało :D
Zdecydowanie taki kolorek jest dla Ciebie:) Ślicznie:)
dzięki :) może to zabrzmi nieskromnie,ale też się w nim lubię ;)
Dobrze Ci w tej czerni :)
dzięki :) mam naturalnie bardzo ciemne włosy i aktualnie nie wyobrażam sobie siebie w innym kolorze niż czerń :) lubię ją i chyba moi znajomi też, bo gdy postanowiłam rozjaśnić włosy, każdy stwierdził, że będę bez wyrazu ;)
Ładnie wyszło :) Kiedyś farbowałam Castingiem, ale spierał się z prędkością światła :(
Używałam z joanny, ale na następne farbowanie idę do fryzjera ;)
Ja je bardzo lubię, ale używam jaśniejszych kolorków:)
bardzo Ci ładnie w tym kolorze :)
raz farbowałam castingiem i również byłam baaaardzo zadowolona! Szybko, sprawnie. Wszystko do wymieszania w sporej tubie, nie musiałam kombinować z miseczkami i pędzlami.
Jedynym minusem było to, że chciałam castinga do 24myć a wzięłam kolor trwały ;)
Bardzo lubię Loreal, i własnie po casting sięgam najczęściej. farbuję się co prawda dość rzadko, czasem raz na trzy miesiące, czasem raz na pół roku (moje włosy zawsze mają taki sam kolor, czy przed farbowaniem, czy po i nigdy nie mam odrostów, wiec pozwalam im odpocząć od czasu do czasu). jednak Loreal, jak i większość farb z brązowych włosów robi mi czarne, więc na zmianę kupuję Sayons, który dobrze działa na moje włosy a dodatkowo szybciej się spłukuje, wiec mogę eksperymentować z odcieniami :)
ja od pewnego momentu przestałam farbować włosy. ale Tobie ślicznie :)
gdy miałam ciemny brąz, to zawsze farbowałam włosy tą farbą :) mega wygładzenie i piękny zapach po farbowaniu-cudo!
jednak gdy zależy komuś na jaśniejszym odcieniu-trzeba uważać, mi mroźny brąz wyszedł niechcący czarny :p
kilka lat temu farbowałam tylko tymi farmami :) najpierw granatowa czerń a później schodziłam do coraz jaśniejszych i teraz już nie farbuje :P
same farby wspominam bardzo dobrze – nawilżały włosy i nie wypłukiwały się szybko , no i duży plus za brak amoniaku :)