Za kilka dni miną 3 miesiące odkąd przyjmuję Izotek. Efekty leczenia są widoczne, cieszę się brakiem trądziku, jednak skóra w trakcie kuracji wymaga specjalnego traktowania. W wielkim skrócie izotretynoina hamuje działanie gruczołów łojowych, zmniejsza je, a co za tym idzie nasza skóra nie produkuje sebum, jest bardzo uwrażliwiona, sucha i nieodporna na działanie warunków zewnętrznych. Łatwo ją podrażnić, szybko się czerwieni i to naszym zadaniem jest, by zadbać o jej nawilżenie, natłuszczenie i równowagę hydrolipidową. Od samego początku więc pielęgnuję, dbam, odżywiam, by była w jak najlepszej formie. Dziś przedstawię Wam przykładowy schemat mojej pielęgnacji i opowiem o kosmetykach, które bardzo dobrze mi się sprawdzają.
Wszystkie zaprezentowane dziś kosmetyki znajdziecie w Super-Pharm. To właśnie tam z uwagi na największy wybór oraz atrakcyjne i bardzo często promocyjne ceny zamawiam wszystkie ulubione dermokosmetyki online.
Lubię rozbudowaną, warstwową pielęgnację, bo obecnie przynosi mi najlepsze efekty. Poranna i wieczorna rutyna składa się więc z kilku etapów. Może się wydawać, że całość zajmuje dużo czasu, ale nic bardziej mylnego. Szczególnie, że gdy kosmetyki się wchłaniają, ja robię w międzyczasie inne rzeczy. No i najważniejsze – moja skóra jest mi wdzięczna, a skutki uboczne przyjmowania Izoteku towarzyszą mi naprawdę rzadko.
Stawiam na kosmetyki nawilżające, łagodzące, kojące i regenerujące. Gdy pojawią się sporadycznie jakieś pojedyncze zmiany (głównie przed miesiączką), to traktuję je punktowo serum. Kwasy, produkty stricte złuszczające muszą poczekać na inny czas. Delikatność to dla mnie obecnie słowo klucz.
Co więcej, uważam, że zaprezentowane we wpisie kosmetyki sprawdzą się niezależnie od posiadanego przez Was rodzaju skóry. Często bowiem skupiamy się na silnych składnikach aktywnych, agresywnym oczyszczaniu i złuszczaniu, zapominając, że każda cera wymaga nawilżenia, regeneracji, bo może się odwadniać i wbrew pozorom ogromnie łatwo naruszyć jej barierę hydrolipidową.
PIELĘGNACJA PORANNA
Rano zaczynam od umycia twarzy i zmycia ze skóry nocnej pielęgnacji. W tym celu od wielu miesięcy bardzo fajnie sprawdza mi się nawilżający żel fizjologiczny Pharmaceris A Physiopuric-Gel. Uwielbiam go! Jest niezwykle łagodny – nie ściąga, nie podrażnia, a jednocześnie dobrze oczyszcza skórę. Dedykowany jest dla cer wrażliwych, alergicznych i suchych ze skłonnością do podrażnień. Świetnie sprawdzi się także po zabiegach dermatologicznych, podczas kuracji retinolem, czy kwasami. W składzie mamy tutaj między innymi wosk z mango, kojącą alantoinę i łagodzący pantenol. Na plus oceniam także wygodną butelkę z pompką, wydajność oraz niską cenę. Zużyłam już kilka opakowań, a kolejne czekają w zapasie.
Po umyciu twarzy sięgam po nawilżająco łagodzący tonik Pharmaceris A Puri-Sensilique. Bardzo lubię kosmetyki z tej linii, bo wspaniale koją, łagodzą i przywracają komfort. Jeśli borykacie się z podrażnieniami, suchością, wrażliwością, to zarówno żel fizjologiczny, tonik, czy pianka będą doskonałym wyborem. Tonik rozpyla delikatną mgiełkę, przywraca skórze prawidłowe pH, uspokaja, nawilża i regeneruje. W składzie między innymi inulina i kwas hialuronowy. Jest cudowny!
Następnie czas na serum. Obecnie używam ultranawilżającego żelowego serum Veoli Focus Hydration Gel. Fantastycznie nawilża i nawadnia skórę, zmiękcza ją, uelastycznia i łagodzi uczucie napięcia. To zasługa potrójnego wielocząsteczkowego kwasu hialuronowego, ekstraktu z czarnej herbaty Kombuchka oraz ekstraktu z mikroalg Rhodella. Szybko się wchłania, jest lekkie i moja skóra wręcz je pije! Myślę także, że sprawdzi się też świetnie u cer tłustych np. jako podkład pod krem z SPF.
Po serum czas na krem. Kiedy wiem, że będę nosić makijaż i moja cera jest w dobrym stanie (czyt. nie jest podrażniona lub mocno przesuszona), sięgam po La Roche-Posay Effaclar H. Ten krem sprawdzał mi się świetnie zarówno przed Izotekiem, jak i obecnie. Dedykowany jest skórze tłustej wysuszonej kosmetykami lub kuracjami kosmetologicznymi/dermatologicznymi. Jego lekka konsystencja i szybkie wchłanianie idzie w parze z widocznym działaniem nawilżającym, kojącym i regenerującym. Pomaga odbudować barierę hydrolipidową, fantastycznie łagodzi i przynosi ulgę tuż po aplikacji. Nie zostawia tłustej warstwy, więc w porannej wieloetapowej pielęgnacji sprawdza mi się super. Dobrze współpracuje z kremami z filtrem i z makijażem.
Nie zapominam także o kremie pod oczy. Wróciłam do jednego z moich ulubieńców – D’Alchemy Age-Delay Eye Concentrate – koncentratu pod oczy niwelujący oznaki starzenia. Zachwalałam go już wielokrotnie. Jest bogaty, treściwy i gęsty (uwielbiam takie formuły pod oczy!). Genialnie nawilża, ujędrnia i napina skórę wokół oczu. Sprawia, że wygląda ona po prostu lepiej – drobne zmarszczki spowodowane odwodnieniem znikają, a spojrzenie jest bardziej otwarte, świetliste i wypoczęte. Bardzo dobrze też współpracuje z korektorem pod oczami.
KREMY Z FILTREM
Kremy z filtrem to punkt obowiązkowy. Sięgam po nie każdego dnia, niezależnie czy się maluję, czy wychodzę z domu, czy pół dnia spędzam przed komputerem. Kiedyś, gdy moja skóra była tłusta, szukałam jak najlżejszych konsystencji. Obecnie wybieram bardziej bogate formuły, które poza ochroną zadbają także o nawilżenie i regenerację delikatnej skóry. Moje trzy ulubione na ten moment (wszystkie noszą się dobrze solo, jak i w połączeniu z kosmetykami kolorowymi), które stosuję zamiennie:
La-Roche Posay Anthellios ultra SPF 50+ – ten krem jest super, szczególnie, gdy macie mocno podrażnioną lub przesuszoną skórę. Jest bezzapachowy, odporny na pot i wodę, bardzo przyjemnie nawilża i łagodzi uczucie napięcia. Nie bieli, z łatwością się rozprowadza i mimo bogatej formuły dość szybko się wchłania. Co więcej, można go spokojnie nakładać w okolicę oczu, bo nie powoduje łzawienia, szczypania.
Bioderma Cicabio SPF50+ – bardzo lubię klasyczną Biodermę Cicabio, więc wersja SPF50+ musiała zagościć w mojej pielęgnacji. To połączenie kremu naprawczego z wysoką ochroną. W swej formule jest nieco lżejszy niż wyżej wymieniony Anthelios, ale równie skuteczny. Nie bieli, nie roluje się, jest bardzo komfortowy w noszeniu.
SVR Cicavit+ SPF50+ – tutaj podobnie – klasyczna wersja kremu regenerującego sprawdza mi się doskonale, więc skusiłam się na SPF50+.
Jestem z nich bardzo zadowolona i jeżeli macie skórę suchą, albo wysuszoną na skutek leczenia izotretynoiną, to polecam je w ciemno, dla cer tłustych , mieszanych lub z aktywnym trądzikiem mogą być zbyt bogate. :)
Ta pielęgnacja poranna może się wydawać Wam bogata, ale wierzcie mi, skóra chłonie wszystko jak gąbka. W trakcie dnia muszę jej jeszcze dokładać nawilżenia.
PIELĘGNACJA WIECZORNA
Wieczorem stawiam na dwuetapowe oczyszczanie, by dokładnie, ale delikatnie usunąć z twarzy wszelkie zanieczyszczenia, makijaż, a także pielęgnację, w szczególności krem z filtrem.
Uwielbiam SVR Sensifine Baume Demaquillant, czyli kojący balsam do demakijażu i oczyszczania skóry nadwrażliwej. Jest cudowny! Bezzapachowy, z prostym składem (zawiera m.in. masło shea, olej słonecznikowy i kokosowy), nie szczypie w oczy i genialnie usuwa nawet wodoodporny makijaż. Nie obciąża skóry, nie potrzebujemy do niego ściereczki – nakładamy na sucho, masujemy, następnie zwilżamy wodą, znów masujemy i zmywamy. Skóra tuż po jego użyciu jest mięciutka, wygładzona i wyciszona. Cudo. Mój demakijażowy faworyt na ten moment i odkrycie zeszłego roku dzięki Ilonce z Bless the Mess.
Często też wracam do lekkiego olejku do demakijażu MIYA mySUPERskin. Jest tani, łagodny dla oczu oraz skóry. Dobrze radzi sobie z rozpuszczaniem makijażu, nie powoduje podrażnień. Butelka z pompką jest wygodna, a w składzie znajdziemy oleje m.in. ze słodkich migdałów, z pestek moreli, z nasion malin. Towarzyszy mi on od lat.
Drugim etapem oczyszczania jest u mnie Pharmaceris A Puri-Sensilium, łagodząca pianka myjąca do twarzy i oczu. Nie mam pojęcia ile butelek już zużyłam. Nie zawiera mydła, jest delikatna i bardzo przyjemna w użyciu, a jednocześnie wyraźnie oczyszcza. Sprawia, że po myciu moja skóra jest wyciszona, nie czerwieni się i nie szczypie. Niestety wiele typowo drogeryjnych produktów do mycia (łagodnych z nazwy) sprawia, że moja twarz płonie żywym ogniem, dlatego trzymam się sprawdzonych dermokosmetyków.
Po umyciu spryskuję twarz tym samym tonikiem co rano, czyli Pharmaceris A Puri-Sensilique i aplikuję serum
Veoli Focus Hydration Gel. Oba kosmetyki sprawdzają mi się na tyle dobrze, że nie widzę potrzeby szukania czegoś innego do wieczornej pielęgnacji.
Jeśli chodzi o krem pod oczy, to zamiennie z konentratem D’Alchemy Age-Delay Eye Concentrate stosuję skoncentrowany balsam pod oczy Veoli Keep An Eye On It. Jest to kosmetyk o olejowej, treściwej formule, która pozostawia tłustą, ochronną warstwę. Bardzo ten efekt lubię i zawsze wklepuję go hojnie w okolicę oka. Cudownie regeneruje, odżywia, nawilża i napina skórę. Staje się ona bardziej gładka, jakby gęstsza i ładnie rozświetlona. Nie powoduje podrażnień, ani łzawienia. Pięknie pachnie i jest szalenie wydajny.
Ostatnim krokiem w pielęgnacji wieczornej jest nałożenie kremu do twarzy i na noc wybieram najczęściej typowo regenerujące, naprawcze kosmetyki. Poniżej przedstawiam Wam moich ulubieńców, które są jak niewidzialny opatrunek dla skóry. Bardzo uspokajają moją cerę, dzięki nim nie jest zaczerwieniona, nie ma suchych skórek, swędzenia, ani kaszki od podrażnień.
KREMY REGENERUJĄCE
Krem Bioderma Cicabio pomógł mi jako pierwszy uporać się z okrutnym podrażnieniem brody, które pojawiło się po zwiększeniu dawki izotretynoiny. Skóra swędziała, szczypała, była tak napięta jakby zaraz miała pęknąć. Dodatkowo była usiana mini grudkami i miała wręcz bordowy kolor. Już pierwsza aplikacja Cicabio przyniosła mi ulgę, a kilka kolejnych rozwiązało problem całkowicie. To łagodząco-odbudowujący krem, który naprawdę warto mieć zawsze pod ręką. Rewelacyjnie odbudowuje naskórek na przykład po laserach, mocnych peelingach. Wspaniale sprawdza się też w przypadku wszelkich podrażnień, chociażby skrzydełek nosa podczas kataru. W składzie znajdziemy połączenie składników nawilżających, antybakteryjnych, przeciwświądowych. Szybko się wchłania i nie jest ciężki.
SVR Cicavit+ odkryłam dzięki recenzjom innych użytkowniczek zamieszczonych na Super-Pharm. To kojący krem przyspieszający gojenie ran powierzchownych i zapobiegający powstawaniu śladów i blizn. Jest świetny nie tylko w pielęgnacji twarzy, ale też ciała. Cudownie koi, redukuje zaczerwienienie, suchość, szorstkość, świąd i szczypanie. Przywraca skórze równowagę, bardzo szybko skórę w dosłowny sposób naprawia. Bardzo dobrze goi wszelkie ranki, zadrapania. No cudo. Jest dość bogaty w swej formule i pozostawia ochronną warstwę, dlatego lubię go nakładać na noc.
Ostatni ulubieniec to Avene Cicalfate w formie emulsji (post acte). Krem jest leciuteńki, więc poleciłabym go także posiadaczkom cery tłustej/trądzikowej, ze skłonnością do zapychania. W szybkim tempie doprowadza skórę do porządku. Pięknie regeneruje, a dzięki mieszance miedzi i siarczanu cynku działa też antybakteryjnie. Woda termalna wycisza i koi. Po aplikacji znika uczucie napięcia, rozgrzania skóry i swędzenia. Sięgam po Cicalfate, gdy mam ochotę na skuteczne działanie naprawcze i lekką konsystencję. Szybko się wchłania, nie lepi się, dlatego czasem też jest u mnie w użyciu rano, jako podkład pod krem z filtrem.
PIELĘGNACJA UST
Usta także wymagają specjalnej troski i gdybym miała Wam polecić jeden sprawdzony balsam do ust z Super-Pharm byłby to Ducray Keracnyl Repair. Wygodna tubka pozwala na higieniczne używanie go w każdych warunkach. Ma gęstą, bogatą konsystencję i wspaniale naprawia usta. Jest dla nich niczym opatrunek. Widocznie wygładza, zmiękcza suche skórki, nawilża i upiększa. Nie lepi się, nie zostawia tłustej warstwy i na wargach wygląda niczym bezbarwny błyszczyk. Jego wydajność i niska cena są kolejnymi zaletami.
MASKA
Stosunkową nowością w mojej pielęgnacji jest kojąco-rozświetlająca maseczka Avene i muszę przyznać, że jestem z niej zadowolona. Sprawia, że cera jest nawilżona, mięciutka, gładka, elastyczna oraz wygląda zdrowo i promiennie. Moja skóra wręcz ją pije. Nakładam grubszą warstwę i różnica jest widoczna gołym okiem!
PIELĘGNACJA CIAŁA
Przyznam bez bicia, że pielęgnacji twarzy poświęcam dużo więcej uwagi niż pielęgnacji ciała, ale to nie znaczy, że o nie nie dbam. Po prostu dobrałam sobie kilka kosmetyków, które dają świetne efekty przy minimalnym wysiłku. Poniżej mój zestaw podstawowy.
W kwestii mycia – żele zmieniam sobie w zależności od zachcianek, ale podstawowym kosmetykiem myjącym jest dla mnie kremowy żel myjący Emotopic Pharmaceris. Zawsze mam go pod prysznicem, bo gdy coś się ze skórą dzieje – widzę, że jest sucha, podrażniona, zaczerwieniona (a wierzcie mi, potrafi obetrzeć mnie teraz nawet ściągacz od bawełnianej bluzy), to mogę od razu zareagować i ugasić pożar. Jest delikatny, nie zawiera SLS,SLES i mydła. Bazą są naturalne oleje i łagodna baza myjąca z fizjologicznym pH. Natłuszcza, nawilża i pozwala odbudować zachwianą równowagę hydrolipidową. Eliminuje szorstkość i suchość. Może być stosowany przez całą rodzinę, a poręczna butelka z pompką super się sprawdza pod prysznicem.
Gdybym miała zostawić sobie teraz jeden kosmetyk nawilżający do ciała, to byłby to krem ochronny Dexeryl. Cudownie radzi sobie z moją uwrażliwioną, przesuszoną skórą. Jest lekki, szybko się wchłania, a skutecznie rozprawił się z ogromnym podrażnieniem na przedramionach. Przywraca skórze miękkość, gładkość, zdrowy koloryt i eliminuje ściągnięcie, świąd oraz zaczerwienienie. Ponoć świetnie spisuje się także przy azs i rybiej łusce. Dzięki wazelinie i parafinie w składzie tworzy warstwę okluzyjną i zapobiega ucieczce wody z naskórka. Nie jest perfumowany.
Kremów do rąk używam dwóch zamiennie. Pierwszy to La Roche-Posay Cicaplast Mains B5, regenerujący krem barierowy do dłoni. Używam go na noc – jest bardzo bogaty, treściwy i otula dłonie ochronną powłoczką. Nałożony w większej ilości (plus najlepiej bawełniane rękawiczki) doskonale regeneruje i odżywia skórę. Rano są mięciutkie, aksamitne oraz wyraźnie wygładzone. Ideał dla szorstkiej, suchej i podrażnionej skóry.
W dzień natomiast sięgam po regenerujący krem do rąk CeraVe. Ma gęstą konsystencję, ale bardzo szybko się wchłania, za co szczególnie go lubię. Nie zostawia tłustej, lepkiej warstwy, więc mogę posmarować dłonie i od razu wrócić do swoich obowiązków. Cudownie pielęgnuje, zmiękcza i kondycjonuje skórę, w tym także skórki wokół paznokci. Wyraźnie też wygładza, nawilża i niweluje ewentualne podrażnienia. Bardzo dobry kosmetyk.
Do stóp wybieram różne kremy, które często zmieniam, bo schodzą u mnie jak woda. Obecnie mam w użyciu Lirene Dermoprogram Stop Rogowaceniu. To ultra zmiękczający krem-maska do stóp, z 30% zawartością mocznika. Nadaje stopom gładkość i miękkość oraz odświeża dzięki zawartości olejku herbacianego. Sprawdza mi się zarówno na dzień (codziennie rano smaruję stopy kremem a następnie zakładam skarpetki i ruszam na podbój świata ;)), jak i wieczorem. Polecam jeśli macie tendencję do zrogowaceń.
I to już wszystko. Cały mój podstawowy schemat pielęgnacyjny. Sama pielęgnacyjne perełki! Jestem bardzo ciekawa, które z nich znacie?
Na blogu Super-Pharm możecie poczytać o pielęgnacji skóry w trakcie leczenia okiem dermatologa – zostawiam Wam link :)
Dziękuję Super-Pharm za możliwość współpracy przy tworzeniu tego wpisu. :)
Dużo tego, ale wysuszona skóra potrzebuje dużo nawilżenia i ochrony warstwy lipidowej. Moja skóra też się tak męczyła podczas leczenia interferonem z rybowiryną, które dają podobne skutki uboczne. Wtedy też sięgałam po dermokosmetyki i do dziś je lubię :) Trzymam kciuki za efekty kuracji :)
Muszę przyznać, że bardzo fajnie podeszłaś do swojej pielęgnacji przy Izoteku. Ja na szczęście nigdy nie musiałam nawet się nad tym zastanawiać.
Zaciekawiło mnie kilka produktów, ale chyba najbardziej Veoli Focus Hydration Gel, na których chyba niedługo się skuszę.
Dawno nie robiłam zakupów w Super Pharm, chyba pora to nadrobić! :)
[…] Zobacz też: Moja codzienna pielęgnacja podczas leczenia Izotekiem […]
Właśnie natrafiłam na twój blog. Jestem zachwycona i doceniam ilość pracy jaką włożyłaś w tę treść. Czuję od ciebie szczerość, sporo wiedzy i doświadczenia. Zawsze podchodzę sceptycznie do zachwalań produktów, szczegolnie z na pierwszy rzut oka ,, randomowego bloga” na którego po prostu natrafilam, a tu przemiłe zaskoczenie. Nawet jeśli ten post jest utworzony przy współpracy z SP to twoje trafy i opisy produktów są mega dobre! Z chęcią zostanę i ciebie na dłużej! Dzięki za ten post :)