W okolicy grudnia zapanował istny szał na paletkę Lovely. Marka mocno zainspirowała się kultowymi paletami Naked UD i stworzyła swą własną wersję o nazwie nude make up kit. Choć cieni mam pod dostatkiem, ciekawość wygrała i skusiłam się na zakup. Zachęciła mnie przede wszystkim niska cena (11,80zł/12 cieni w palecie to jak za darmo) oraz przyjemna gama kolorystyczna. Musiałam się jednak trochę nachodzić, zanim ją dorwałam bo praktycznie cały czas była wyprzedana. Czy warto się było uganiać? Tego dowiecie się w dalszej części posta. :)
Pierwsze co zniechęca do zakupu, to bardzo tandetne opakowanie. Lovely po raz kolejny się nie postarało. Jest to kiepskiej jakości plastik, który rysuje się i bardzo brudzi, no i od samego początku po prostu nie cieszy oka. Ponadto aplikator, który dołączono do palety, były umazany cieniami. Na zdjęciach go nie ma bo od razu wylądował w koszu. Paleta też w żaden sposób nie była zabezpieczona więc naprawdę uważnie musiałam się poprzyglądać by nie wziąć macanego egzemplarza.
Jeśli chodzi o zawartość to jest już trochę lepiej, ale do ideału wciąż daleko. W paletce znajdziemy 12 cieni. Trzy z nich to maty, siedem typowa perła, zaś dwa – czerń i siódmy od lewej brąz określiłabym jako double sparkle, czyli półmaty z mnóstwem drobinek. Moim absolutnym ulubieńcem jest cień drugi od prawej strony. Większość odcieni posiada ciepłe tony, ale znalazło się także miejsce na dwa stalowe sreberka. Całość pozwala nam na stworzenie makijażu delikatnego, dziennego i mocniejszego, wieczorowego. Za to plus.
Przejdźmy jednak do aplikacji i do sposobu, w jaki cienie zachowują się na powiekach. Nakładane pędzlem, nieważne czy naturalnym, czy syntetycznym, dość mocno się osypują. Warto więc zacząć od makijażu oka, a dopiero później wykończyć makijaż. Jakimś też rozwiązaniem może być aplikacja cieni na mokro, która zmniejszy problem osypywania i dodatkowo podbije kolor. Ich pigmentacja nie jest najgorsza. W zasadzie tylko maty wypadają mocno średnio, reszta prezentuje się całkiem dobrze. Nastawiona byłam na dużo gorszy efekt. Bez bazy się jednak nie obejdzie, chyba, że lubicie, gdy po kilku godzinach na waszych powiekach nie zostaje ślad po nałożonym cieniu. ;)
Cienie mają miękką konsystencję. Dobrze łączą się ze sobą i przyjemnie rozcierają. Ich główną wada, jest fakt, że przy blendowaniu kolory bardzo mocno się przenikają, nieco płowieją i tracą na swej głębi. Nie wyczarujemy nimi makijażu kontrastowego, wyrazistego, w którym chcemy, by konkretne odcienie były widoczne. Zazwyczaj na powiekach widoczna jest plama koloru, ewentualnie mocniej zaakcentowane kąciki ciemniejszym i rozświetlającym cieniem.
Poniżej możecie zobaczyć swatche. Jak pisałam wyżej, myślałam, że z pigmentacją będzie gorzej. Solo na dłoni nie są intensywne, ale za pomocą bazy można kolory trochę podbić. Biorąc pod uwagę cenę, tragedii nie ma.
Podsumowując całość, uważam, że paleta Lovely to dobre rozwiązanie dla początkujących. Jeśli nigdy nie malowałyście oczu, chcecie to zmienić, a kompletnie nie macie pojęcia, w których kolorach poczujecie się dobrze, śmiało możecie po nią sięgnąć. Ułatwi Wam także początki z rozcieraniem, mieszaniem kolorów i nie zrujnuje portfela. Dla osób, którym makijaż oka nie jest nowością, nie jest to pozycja obowiązkowa. W zasadzie szkoda pieniędzy bo niczego nowego nie wniesie. Jeśli lubicie palety, radziłabym raczej skierować swe kroki chociażby w kierunku Sleeka (klik i klik), czy palety Barry M. (klik). Ja po przetestowaniu rzadko po nią sięgam bo nie zadowala mnie do końca.
Jestem ciekawa, czy także kupiłyście paletkę Lovely i jakie macie wrażenia z nią związane? Koniecznie dajcie znać!
Ja bym powiedziała, że maty to porażka ;)
widziałam gorsze :D wierz mi :D no, ale szału nie ma, tu się zgodzę, być może określenie jakiego użyłam *mocno średnie* jest zbyt delikatne ;)
Skusiłam się na kupno i cóż zawiodłam się, używam bardzo rzadko, bo cienie są strasznie słabe…
ja jej trochę poużywałam, a teraz leży. mam lepsze cienie i ta z pewnością powędruje do kogoś bo bez sensu by się marnowała.
Za te kilka złotych to bym wzięła nawet jakbym miała żałować :P
z tego co wiem, jest ciągle dostępna w Rossmannie. ja właśnie wzięłam ją z ciekawości, nie spodziewałam się, że mnie rozkocha w sobie, a mimo to wylądowała w koszyku :D blogerki skutecznie skusiły ;)
Mam tą paletkę, skusiła mnie jej cena ale nie podoba mi się … Próbowałam nią robić makijąz już wiele razy ale cienie wcale się nie trzymają nawet z bazami, po ok. 2 godzinach nie ma śladu po cieniach :(
u mnie na bazie trzymają się normalnie, od zmalowania makijażu do jego zmycia, najczęściej używam teraz grashki, joko i UD, bez tego nie wytrzymują nawet 2h ;)
ja ją mą – ale ten drugi odcień nude (z przewagą złotego) no i generalnie lubie tą paletkę, mimo,iż jak piszesz – szału nie ma. Denerwuje mnie to, że sie sypie (o czym tez wspomniałaś) no irytuje mnie to niemiłosiernie ;P podoba mi się to że ładnie wyglądają te kolory w przejściu a'la smoky eyes – tak fajnie sie zlewają – ale to tylko tyle ;) nie kupie ponownie ;)
ona ma jakiś drugi odcień? :D
Miałam na nią chrapkę, ale jako, że doszłam do wniosku, że część kolorów mam w innej paletce to nieco mi przeszła ochota, dodatkowo nie mogłam jej w ogóle znaleźć w moim Rossmanie – cały czas była wykupiona.
w Sleekach jest sporo zamienników więc niczego nie straciłaś :)
a ja właśnie szukałam długo takiego cienia jak ten 4 od poczatku :) jest przepiękny!
sprawdź w Inglocie, na pewno mają :)
Przyglądałam jej się w drogerii, ale ostatecznie odłożyłam. Mam Au Naturel ze Sleeka którą kocham i myślę że bym się na tej zawiodła. A wolę wydać te 35 raz niż 12 i być niezadowolona. ;)
Kasieńka, też mam tę AN i faktycznie jest dużo lepsza od Lovely, moim zdaniem oczywiście :-)
Dla mnie ta paletka to mimo niskiej ceny strata pieniędzy. Moja powędrowała dalej.
Co do przenikania kolorów to z tego co słyszałam cienie NAKED mają ten sam problem dla jednych zaleta dla drugich wada
Zgadzam się, w Naked też jest podobnie, dla mnie to niestety wada, ale napiszę o tym obszerniej w recenzji palety :-)
Mnie w ogóle nie kusi, nawet więcej, nie podoba mi się efekt jaki dają na skórze.
Efekt to już kwestia gustu, wiadomo, każdy lubi co innego. :-)
Ja również za nią się nachodziłam i wszędzie była wykupiona , ale po recenzjach nie rozpaczam z tego powodu ;-)
Ostatnio byłam w Rossku i też w szafie było pusto. Ciekawe, czy dlatego, że wciąż jest na nią taki szał, czy ze względu na to, że nie została dołożona. ;-)
Kupiłam ją tylko dlatego, że stwierdziłam, że nie będzie mi żal się na niej uczyć i ciężko mi będzie zrobić sobie nią krzywdę ;P. Nie przy takiej pigmentacji. Bo cały czas podziwiam piękne makijaże dziewczyn, a sama umiem co najwyżej rozetrzeć kreskę (bo nigdy mi nie wyjdzie prosto :D). Jak już będę miała jakąś wprawę i będę umiała zmalować coś przyzwoitego zainwestuję w Sleeka. Ot koszty szkoleniowe ;)
Świetny pomysł! Na początku lepiej sobie dołożyć warstwę cienia, niż zmywać. Łatwiej też wszystko rozetrzeć przy takiej pigmentacji. :-)
ja tam czasem lubię się nią maźnąć, a jak jadę do domu to zawsze ją biorę : )
Ja trochę się nią pomalowałam, ale teraz leży. Chyba ją komuś oddam. :-)
Mnie cały ten szał ominął i nawet nie chciałam jej za bardzo mieć. Nawet, kiedy natknęłam się na nią w sklepie, to tylko zerknęłam, uniosłam brew i odłożyłam na miejsce. Mam swoją Naked 2 i zamierzam przygarnąć jeszcze 3, a może nawet 1, a jeśli miałabym kupić kolejne "nudy", które nie są UD, to zdecydowanie skierowałabym swoje kroki w stronę TheBalm i Nude'Tude :)
Nie to, żebym miała specjalnie coś do Lovely, ale jakoś tak nie kręci mnie ona. Choć środek jest niczego sobie, to jednak to opakowanie, nawet mimo niskiej ceny, działa na mnie mega zniechęcająco ;)
Opakowanie to tandeta. Trzeba to przyznać. ;-) Ja po Naked 3, mam ochotę na tę Basic, 2 i 1 jakoś mi przeszły. Bardziej skłaniam się ku theBalm i nowej Zoevie. Boska jest! :-)
u mnie sprawdza się przy szybkim makijazu dziennym, gdzie nie cuduje za bardzo. czesto jej uzywam
Do dziennego, mimo wszystko wolę Sleeka bądź Barry M. :-)
Widzę, że bez szału więc dobrze, że jej nie kupiłam :)
oczywista oczywistość! ;-)
Też najbardziej lubię ten drugi cień! Ja uważam, że do takiego makijażu na co dzień jest fajne, bo do szkoły nie lubię mocnych makijaży ;)
Jeśli lubisz delikatny look, to jak najbardziej! :-)
Mam ją i całkiem ją lubię. Mam jeden swój ulubiony cień, który pewnie na dniach sięgnie dna:) Szału nie robi, ale na początek jest bardzo, bardzo przyzwoita.
Który jest Twoim ulubionym? :>
Ja bardzo lubię po nią sięgać, spisuje się całkiem ok jak za takie pieniądze :)
Biorąc pod uwagę cenę, to faktycznie mogłoby być gorzej. ;-)
Również ją kupiłam, i wbrew pozorom dość często ląduje na moich powiekach :) Cienie na bazie wytrzymują cały dzień, ładnie się łączą ze sobą i wykonany makijaż nimi jest naprawdę szybki (a rano cenna jest każda minuta) Także zawsze jakieś plusy są :D
Pozdrawiam :)
No pewnie, grunt, że Tobie przypadła do gustu! :-)
Nigdy mnie nie kusiła…
Odporna jesteś! ;-)
Mam zupełnie inne spostrzeżenia z nią związane. :) Używam bardzo często i nie zauważyłam, aby cokolwiek się osypywało. Cienie wytrzymują na mojej powiece calutki dzień nawet bez bazy. Fakt, że podczas blendowania blakną ale czego można oczekiwać za taką cenę..? Maty również mi odpowiadają, jako że używam ich tylko na łuk brwiowy.
Musisz mieć w takim razie ekstra powieki, które trzymają cienie cały dzień. U mnie, obojętnie jaki cień nałożę, muszę się wspomóc bazą. Inaczej kilka godzin i po mejkapie. ;-)
Miałam na początku wielką ochotę na tą paletkę ale nie mogłam jej znaleźć i z czasem mi się odechciało :)
Może to i dobrze? ;-)
Chciałam ją kupić, ale nie mogę jej dostać we Wrocławiu… Po pewnym czasie zapomniałam o tej zachciance i właśnie dziś znów mi o niej przypomniałaś :)
sietku, nie wiem czy warto jest się za nią "uganiać". ;-)
Ja jestem z niej w miarę zadowolona, choć kupiłam raczej tak bez przekonania. Maty są praktycznie niewidoczne, ale fajnie sprawdzają się przy rozcieraniu cienia ponad załamaniem. U mnie o dziwo nie osypują się wybitnie, nie podoba mi się tylko to, że są tak mocno perłowe i przez to wiele z tych kolorów wygląda na skórze prawie identycznie. Mimo wszystko cieszę się, że ją mam – za te pieniądze to ot tak choćby w ramach kaprysu :)
Niska cena nie boli w tym przypadku. Gorzej jakby paleta była droższa, to fakt. ;-)
Nie no za wyższą cenę to wystawiłabym jej zdecydowanego negatywa :D Myślę, że cena jest taka całkiem atrakcyjna w stosunku do jakości. Gdyby jednak kosztowała dwa razy tyle to z pewnością bym się nie skusiła, za 20 zł wolę MUA :)
Teraz to w ogóle nie widuję tej paletki… Mnie nie kusiła, cieni używam od wielkiego dzwonu i to we flagowych kolorach, czyli odcieniach brązu, więcej mi nie trzeba ;)
Pigmentacja nie powala, ale wszystkie cienie widać, mogło być gorzej :)
Faktycznie, byłam ostatnio w Rossmannie i jej nie było. :-) Ja cienie uwielbiam, mogłabym zrezygnować z pomadek, ale z podkreślenia oka nie. :-)
Nie mam, ponieważ zupełnie mnie nie kusiła.
Zostanę przy ulubionych i sprawdzonych Inglotach :)
Nie mam i raczej nie kupię, też uważam, że to dobre rozwiązanie głównie dla początkujących :) albo może dla kogoś, komu akurat spodobał się jeden konkretny cień, bo cena niska :) Ja jestem estetką i już na wstępie odrzuca mnie wygląd opakowania.
Jakoś w ogóle nie mam parcia na tą paletkę ;-)
czyli podobnie jak w przypadku paletki essence all about nude, którą recenzowałam u siebie
Jestem zadowolona z tej paletki, a nie uważam się za początkującą w dziedzinie makijażu. Jak dla mnie idealna do makijażu dziennego :) Za 12 zł nie spodziewałam się cudu i nie wymagam też żeby opakowanie było jakościowo takie jak paletek droższych marek. Fakt, trzeba użyć bazy żeby wydobyć kolor cieni, nie mniej do makijażu oka niestety zawsze muszę jej użyć, dlatego też nie stanowi to dla mnie problemu.
mam tą paletkę od grudnia i używam jej codziennie :) na razie się na niej uczę bo jestem początkująca i mi wystarcza ale chciałabym w przysżłosci mieć paletkę z prawdziwego zdarzenia np Sleek czy Urban Decay :D
Ja wyznaję zasadę, że warto zainwestować w coś porządniejszego ;) Jakiś czas temu kupiłam sobie Naked 2 i używam jej praktycznie codziennie. To jest inwestycja na długi czas i uważam, że nie ma co eksperymentować ;)
Na Lovely się nie skusiłam, ale kupiłam dwie palety MUA inspirowane na UD, czylu Undressed i Undress me too, ale jeszcze do mnie nie dotarły :) Jestem ich szalenie ciekawa.
Nie kusiła i nie kusi zupełnie mnie ta paletka, mam kilka sprawdzonych dziennych cieni z Inglota i Kobo i na ten moment przy nich zostanę :)
Odkąd ją mam sięgam po nią najczęściej :)
Ja ją kupiłam i rzeczywiście opakowanie nie jest jakieś ekstra, trwałość średnia. Ale też nie ma czego się spodziewać po paletce za 11 zł.
Jednak ja jestem z niej zadowolona, bo nie jestem jakimś mistrzem makijażu i tak zwykle na oczach ograniczam się do kreski eyelinerem i jak się mam bawić cieniami, to już ta paletka zupełnie wystarczy ;)
Mam ją i ogólnie nie żałuję,szczególnie że majątku nie kosztowała:D Ale zgadzam się, że lepsze są te metaliczne cienie, bo według mnie maty są baaardzo kiepskie…
Coś czułam, że jakościowo nie będzie najlepsza i nawet nie spojrzałam w stronę tej paletki. Dla mnie wygrywa Sleek- jakość i cena w pełni mnie zadowala.
choć nie jest idealna to i tak ją bardzo lubie :D
Ja też strasznie się za nią nachodziłam, ale w sumie to się cieszę, że ją mam. Kiedy mam ochotę na bardzo delikatny makijaż nadaje się idealnie :)
także miałam ja kupic ale jednak tak blyszczace cienie nie przemawiają do mnie zapraszamdo siebie na wyzwanie i wyprz
No i muszę zakupić! :-) A.
Chciałam ją kupić ale zawsze kiedy stawałam przed szafą Lovely nigdy tej paletki nie było. W końcu zrezygnowałam z zakupu :)
Czyli właściwie dobrze zrobiłam, że jej nie kupiłam. Mam ciemne i głęboko osadzone oczy – nic nie byłoby widać ;)
skusiłam się, ale nie jestem zadowolona, kolory są jakieś dziwne po pomalowaniu, patrząc na nią spodziewałam się czegoś innego
Szkoda tych kilkunastu złotych :( Totalna porażka! Cienie bardzo się sypią i słabo trzymają powieki.
bardzo ja chciala , ale mama nie mogla jej znalesc :(